Zagrożenia duchowe a rozpad rodziny [OPINIA]

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Zdjęcie ilustracyjne.

Zdjęcie ilustracyjne. / Fot. Pexels

Zachęcam, przy współpracy moich rozmówców, którzy służą swoimi doświadczeniami i wiedzą, by dokładnie przyglądać się proponowanym warsztatom, kursom, terapiom, a także szkołom, oby początek "rozwoju" nie stał się faktycznym początkiem rozkładu. Taki, ostrzegawczy, jest w zamyśle cel tego felietonu.

Szanowni czytelnicy! Wsłuchując się w sprawy rodzinne wielu osób dotkniętych kryzysem relacji rodzinnych, aż do ich rozpadu włącznie, we Wspólnocie Trudnych Małżeństw „Sychar”, oraz na gruncie mojej trzydziestoletniej pracy zawodowej, podjęłam się opisania ukrytej sfery duchowych zagrożeń, która, moim zdaniem także, negatywnie odzwierciedla się, niekiedy, a może jednak odważnie napiszę: zawsze po latach, w losach życiowych wielu osób. Moim celem nie jest opis zniewoleń (są przedstawione w publikacjach katolickich przez kompetentnych księży), ani dalekosiężna analiza psychologiczna stosowanych terapii i ich podstaw naukowych, gdyż byłaby to praca co najmniej doktorska. Czuję potrzebę informowania, ostrzeżenia i przekazania wiedzy, której źródłem jest moja praca i bezpośrednie doświadczenie zawodowe, dla celów praktycznych. Wydaje się, że coraz bardziej potrzebujemy rozeznania w zmieniającej się kulturze, która proponuje nie zawsze rzeczywiście dobre, kierunki rozwoju człowieka.

Zobacz także: Robert Bąkiewicz napisał list do ministra kultury. Chodzi o grabież dzieł sztuki przez Niemców

W poszukiwaniu dróg rozwoju osobowości

Od wielu lat w przestrzeni publicznej pojawiają się nowe propozycje służące rozwojowi osobowości człowieka, otwierające horyzonty, obiecujące wzrost wewnętrzny, który ma rozwiązać problemy na linii ja – otoczenie (rodzina – praca) i prowadzić wprost do szczęścia, a zwłaszcza sukcesu ekonomicznego. Z pewnością wiele z nich faktycznie wspomaga i pobudza proces dojrzewania osobowego, ale są też takie, które szkodzą. Słowem otwierającym i zachęcającym do korzystania z nich jest często stres, wszędobylski i faktycznie trudny do wyeliminowania. I tak można znaleźć promowane przez samorządy i uczelnie wyższe, cieszące się jeszcze autorytetem z poprzednich dekad, kursy kwantowej zmiany myślenia, neurolingwistycznego programowania siebie i otoczenia, rozwiązywania uwikłań i splątań rodzinnych metodą Berta Hellingera, zgłębiania podświadomości medytacją buddyjską, uwolnienia energii ciała jogą kundalini, okiełznania fobii i lęków hipnoterapią, otwarcia ponadzmysłowego metodą Reiki.

„Czerpać z życia i prawdziwie się odprężać, usuwać napięcia” pomaga, bioenergoterapia, oddech biodynamiczny, pranayama, metoda Lowena, masaż polinezyjski, taniec socjalny, praktyka 5 rytmów, rozmowa z duszą – sesja regresywna, jasnowiedza, nowoczesna wiedunka, albo szeptucha, podróż poza tu i teraz, kontakt z wyższą jaźnią, – moc siły życiowej, analiza trudnych relacji karmicznych, zaklęta moc Twojego rodu, zdrowy tumiwisizm – transfering rzeczywistości. W domu przepływ energii regulują łapacze snów pod dyktat feng shui, a ciało zdobi tatuaż mehendi ku czci różnych hinduskich, afrykańskich, azjatyckich bóstw. Można też „zakwestionować stresujące myśli”, użyć uzdrawiająca moc pola serca i skorzystać z kwantowych narzędzi transformacji osobistej (cokolwiek to znaczy). Powyższe propagują utytułowani lekarze, psycholodzy, terapeuci z certyfikatami. Oferty pojawiają się w gabinetach, ośrodkach, i miejscach publicznych obdarzanych powszechnie zaufaniem. Członkowie rodzin olśnieni nowymi możliwościami finansują sobie wzajemnie kursy, festiwale, ewenty, od których aż kipi w miejskich informatorach wraz z cennikami (dochodowa działalność gospodarcza). Zmiany następują, oczywiście. Obejmują dezorganizację życia najbliższych z rozwodem włącznie, wprowadzenie dorastających dzieci w przestrzeń okultystyczną, która daje niezwykłą moc…chwilowo. W dłuższej perspektywie owocuje utratą systemu wartości, zdrowia psychicznego, możliwości uczenia się i pracy. Osiągania dojrzałej struktury osobowości opartej na zdrowych podstawach.Warto przyglądać się, który kierunek “rozwoju osobistego” obierają nasze żony, córki, siostry, kuzynki, matki, mężowie, synowie, bracia, kuzyni i ojcowie. Z praktyki pracy w poradni psychologiczno-pedagogicznej znam sprawy rodzin uwikłanych w gusła słowiańskie, astrologię i gwiezdną magię oraz inne praktyki ezoteryczne. Losy tych osób zwyczajnie przerażają. Opuszczając przestrzeń kultury chrześcijańskiej na rzecz neopoganizmu, zostały one narażone na wpływy takich sił, których źródła nie znamy. Jedyny ratunek w myśli Marii Konopnickiej: „Zachowajcie własną tożsamość, bo wchłoną was pogańskie narody. Pamiętajcie mowę ojczystą, kulturę, wiarę męczenników, honor bohaterów i mądrość uczonych. Jesteście przecież Królewskim Potomstwem. Was nie musiała karmić dzika wilczyca. Waszą Matką jest Ojczyzna, Niebieska Królowa Częstochowska, a Ojcem jest Wam Niebios Pan”.

Oby początek “rozwoju” nie stał się faktycznym początkiem rozkładu

Po wprowadzeniu czytelników w powyższy temat, chciałabym teraz skorzystać z przemyśleń osoby, która bezpośrednio spotkała się na przestrzeni ostatnich 10 lat z ingerencją współczesnych sposobów na bytową zmianę i przeobrażenie. W życiu człowieka przychodzi moment w którym, po skończeniu edukacji, założeniu rodziny, zdobyciu wymarzonej pracy, mieszkania, domu, auta oraz kupieniu psa lub kota zaczyna szukać nowych horyzontów. 

Częściej żony i matki niż mężowie i ojcowie próbują odkryć nowe pokłady drzemiące w nich samych. Ta naturalna dla człowieka chęć rozwoju staje się powodem otwarcia na “nowe ekscytujące doznania”. 

Odpowiednio przygotowani specjaliści, na  promowanych również przez samorządy kursach i szkoleniach, czekają tylko  na ten moment, by zaproponować cały wachlarz nowych umiejętności i doznań. Ów rozwój zazwyczaj implikuje troska o zdrowie psychiczne i fizyczne, które zwykle zagrożone jest narastającym stresem, wywołanym życiem rodzinnym, zawodowym, społecznym. Wiele potrzeb ulega frustracji, człowiek odczuwa ucisk i niespełnienie, jakiś brak bądź nadmiar. Pod tym hasłem redukcji stresu i powrotu do dobrostanu, poznamy filozofię życia “szczęśliwych Słowian”, zaprogramujemy „wolny wybór” terapią Hellingera, zgłębimy własny byt medytując z Buddą, uwolnimy energię cielesną poprawiając jego gibkość, ćwiczeniami jogi kundalini, skonsultujemy decyzje życiowe z mistrzem Reiki.. etc. Oferta jest przebogata i obiecująca. Ten nowo odkryty “piękny i rozwijający świat nowych doznań oraz możliwości”, daje (chwilowo) ukojenie zmysłów i poczucie wyjątkowości. Pozwala zrównać się marnemu wcześniej człowiekowi, z jego stwórcą, a nawet przejąć całkowitą władzę nad swoim życiem (wola boża nie istnieje). Różnorodne techniki z pogranicza okultyzmu, magii innych pozazmysłowych źródeł (nazywam je prywatnie „nie na rozum”) będą temu służyły. Niezauważalnym kosztem tej niezwykłej osobowej przemiany, oprócz niebagatelnych pieniędzy wydanych na sesje, które należy szacować na kilka tysięcy złotych,  stają się rozbite małżeństwa, zdestabilizowane psychicznie, a niekiedy nawet wykolejone dzieci, zerwane więzi rodzinne i środowiskowe. Trzeba też przyjąć w cenie i w świetle wiary katolickiej, że czeka „przemienionych” – odstępujących od wiary chrześcijańskiej, wieczne potępienie, które ze świadomości prawie zbiorowej, zostało wyeliminowane. Do ery rozwiniętych technologii zwyczajnie to pojęcie nie pasuje. Pachnie strychem, ciemnotą, ciemnogrodem…

Zachęcam, przy współpracy moich rozmówców, którzy służą swoimi doświadczeniami i wiedzą, by dokładnie przyglądać się proponowanym warsztatom, kursom, terapiom, a także szkołom, oby początek “rozwoju” nie stał się faktycznym początkiem rozkładu. Taki, ostrzegawczy, jest w zamyśle cel tego felietonu. Kończąc podkreślę jeszcze raz, że wiele ofert, niby pielęgnujących zdrowie, psychikę etc ma swoje korzenie w obcych kręgach kulturowych, całkowicie odmiennych duchowościach, nieprzystających do kultury chrześcijańskiej. Pamiętajmy dwuwiersz Karola Balińskiego:Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem”, który tak prosto scala naszą tożsamość narodową z wiarą (umysł z duszą).

Agata Pielka, pedagog – terapeuta, specjalista pomocy psychologiczno-pedagogicznej I stopnia. Członek WTM „Sychar”

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY