Jimenez o Wenezueli: Zabrali nam nawet Święta [NASZ WYWIAD]

TYLKO U NAS
Dodano   5
  LoadingDodaj do ulubionych!
Antonio Jimenez

Antonio Jimenez / Fot. Antonio Jimenez

O sytuacji w Wenezueli, skutkach rządów komunistów, niepewnym czasie Świąt i miłości do Polski, w rozmowie z Piotrem Motyką, specjalnie dla Mediów Narodowych, mówi Wenezuelczyk, absolwent hispanistyki na KUL i współpracownik Instytutu Myśli Schumana, Antonio David Jimenez Andrade.

Zobacz także: Wasilewski o konkursie o Dmowskim: Zachęcamy młodzież do udziału [NASZ WYWIAD]

Piotr Motyka: Jaka jest obecnie sytuacja w Wenezueli?

Antonio Jimenez: Warto powiedzieć ze Wenezuela była jednym z najbogatszych państw Ameryki Południowej, przez długi czas miała najwyższe PKB, a jeszcze pod koniec lat 80. ubiegłego wieku pracownicy zarabiali w tym kraju najwięcej w Ameryce Łacińskiej. W 1998 roku skrajna lewica z Hugo Chávezem na czele doszła do władzy i to był początek końca dla dzisiejszej Wenezueli. Rozpoczęły się wywłaszczenia ziemi, naruszenia własności prywatnej i unicestwienie sektora prywatnego. Sytuacja teraz w Wenezueli wygląda tak, że mamy największą hiperinflację na świecie, nie ma własności prywatnej, jest bardzo niebezpiecznie, prawie 98% populacji, żyje w ubóstwie, zarabia mniej niż dwa dolary miesięcznie. Jesteśmy biedniejsi niż na przykład Zimbabwe. Przeżywamy największe na świecie załamanie gospodarcze niezwiązane z wojną. Posiadamy największe zasoby ropy naftowej na świecie, a teraz brakuje paliwa, nie ma prądu, nie ma wody. Wenezuelczycy kojarzą dziś socjalizm z nędzą, głodem, zniszczeniem religii katolickiej i rozdzieleniem rodzin, dlatego robimy wszystko, co w naszej mocy, aby całkowicie wyjść z tego systemu.

Piotr Motyka: Czy uważasz, że źródłem tej sytuacji jest dojście do władzy komunistów?

Antonio Jimenez: Bez zwątpienia dojście do władzy Cháveza było największą tragedią, jaka mogła się wydarzyć. Pojawienie się go oznaczało znaczny wzrost liczby gwałtownych zgonów, niedożywienie ludności oraz niedobory lekarstw. Rządził od 1998 roku, kiedy wygrał wybory, do 2013 roku, kiedy zmarł na raka. Potem odbyły się sfałszowane wybory, w wyniku których wybrany został Nicolás Maduro. Popełnił on oszustwa podczas wyborów prezydenckich w 2013 roku i to bardzo zirytowało ludność Wenezueli, która już cierpiała z powodu braku żywności, lekarstw, utraty prądu i wody. Warto wspomnieć, że centrum odpowiadające za organizację wyborów jest jedną z instytucji znajdujących się pod władzą mafii od czasu przybycia castro-komunizmu do Wenezueli, dlatego ostatnie demokratyczne wybory odbyły się w 1998 roku. Wielu z nas miało nadzieję ze Maduro nie utrzyma się długo przy władzy po śmierci Cháveza. Brakowało mu bowiem kompetencji i doświadczenia. Mówimy przecież o byłym kierowcy autobusu. Myliliśmy się. Wraz z dojściem Maduro do władzy problemy nasiliły się jeszcze bardziej. Co należy podkreślić, Chávez stworzył podwaliny pod kryminalny konglomerat, a Maduro ukończył jego tworzenie. Poza tym okazał się osobą bardzo uległą, łatwą do manipulacji dla globalnych aktorów zainteresowanych Wenezuelą, takich jak Rosja, Iran czy Chiny. Te trzy państwa mają destabilizujące wpływy w całym regionie, a podczas jego kadencji, obecność tych aktorów w kraju wzrosła. Rosja od lat odpowiada za wysyłanie wojsk do niektórych istotnych punktów kraju. Ze swojej strony, Iran, naruszając sankcje Stanów Zjednoczonych, wysyła statki z benzyną do Wenezueli, a według danych kolumbijskiego wywiadu, reżim wenezuelski kupił od Iranu również pociski średniego i dalekiego zasięgu, co zagraża bezpieczeństwu kontynentu. Rola Chin na geopolitycznej planszy jest bardzo ważna, ponieważ oprócz bycia bardzo ważnym społeczno-komercyjnym podmiotem, jest to także kolejny aktor wojskowy, który pozostawał prawie niezauważony. Innymi słowy, reżim Maduro zmienił Wenezuelę w państwo narkotykowe, kontrolowane przez Rosję, Chiny, Iran, a nawet Kubę. Kolumbijskie grupy paramilitarne, partyzanckie, terrorystyczne, takie jak Armia Wyzwolenia Narodowego (ELN) czy wspierany przez Iran Hezbollah są rozproszone po prawie całym terytorium kraju. W Wenezueli jest też problem korupcji, są kartele. Po 2013 roku, wspólnota międzynarodowa zaczęła bacznej przyglądać się kartelowi „Cartel de los Soles”, organizacji przestępczej kontrolowanej przez wysokie szeregi sił zbrojnych i reżim Maduro, której celem jest handel narkotykami do Stanów Zjednoczonych, Karaibów i Europy. Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych oskarżył zarówno Maduro, jak i 14 urzędników jego reżimu o handel narkotykami i terroryzm. Amerykańska Agencja do Walki z Narkotykami (DEA) oferuje nagrodę w wysokości 15 milionów dolarów za złapanie Maduro. To jest walka z komunizmem i kartelem narkotykowym jednocześnie. Trudno zmienić taką sytuację.

Piotr Motyka: Czy teraz w Wenezueli trwa wojna domowa?

Antonio Jimenez: Jesteśmy na skraju wojny domowej. Teraz Caracas jest najniebezpieczniejszą stolicą na świecie. Protesty w kraju trwają od 1998 roku, ale po wyborach w 2013 roku tłumy ludzi wyszły na ulice. W czasie demonstracji wojsko zabiło wiele osób. W 2018 roku odbyły się kolejne, sfałszowane wybory, które miał wygrać Maduro. Część społeczności międzynarodowej nie uznała tych wyborów. W naszej Konstytucji jest zapis, że jeśli stwierdzi się, że wybory są nieważne, to Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Wenezueli zostaje tymczasowym prezydentem, do czasu nowych wyborów. Inżynier i polityk, Juan Guaidó, jako Przewodniczący został według części społeczeństwa za takiego uznany w styczniu 2019 roku. Na świecie jako pierwszego uznały go Stany Zjednoczone, w czasie rządów Donalda Trumpa, potem Unia Europejska, łącznie ponad 50 krajów. Mamy 2021 roku, faktycznie u władzy ciągle jest Maduro. Guaidó miał zaufanie większości populacji, ale teraz stracił poparcie, wielu uważa, że współpracuje z Maduro. Po dwóch latach, sytuacja jest wyciszona i to jest podejrzane, że mając takie poparcie, nic z tym nie zrobił. Guaidó nie mówi teraz za wiele, choć jest uważany za lidera, to nie ma takiego poparcia, jak wcześniej. Na początku miał 3 kroki do zrobienia: walczyć o władzę, odsunąć komunistów i zorganizować wolne, demokratyczne wybory, ale to się na razie nie udało.

Piotr Motyka: Jakie są wyniki wyborów regionalnych, które odbyły się miesiąc temu w Wenezueli?

Antonio Jimenez: Zgodnie z nimi wygrała Zjednoczona Partia Socjalistyczna (PSUV) Maduro, ale to też były sfałszowane wybory. Tylko w trzech miejscach wygrała opozycja albo raczej pseudo-opozycja, gdyż tym kandydatom, którzy tylko udają opozycjonistów, nie można ufać.

Piotr Motyka: Ilu ludzi wyemigrowało z Wenezueli?

Antonio Jimenez: Odkąd zaczął się komunizm w Wenezueli, wyemigrowało ponad 6 milionów ludzi. Ta liczba przekroczy ilość emigrantów z Syrii, gdzie przecież trwa wojna. U nas aż takiej sytuacji nie było, a jest taka liczba osób zmuszonych do emigracji, głównie do Kolumbii, Brazylii, Ekwadoru, Peru, Argentyny, Stanów Zjednoczonych. To smutny widok, widziałem to na własne oczy, jak rodziny, na piechotę, muszą uchodzić z kraju. Sporo ludzi emigruje też do Hiszpanii.

Piotr Motyka: Czy ten czas świąteczny daje wytchnienie Wenezuelczykom?

Antonio Jimenez: Kilkanaście lat temu te Święta wyglądały normalnie, gotowaliśmy, przygotowywaliśmy się. U nas jest zwyczaj, że pieczemy indyka, mamy nasze dania takie jak hallacas, pan de jamón, czy na deser panettone. A teraz nie można tego kupić, bo nie ma w supermarketach, albo jest za drogo. Zabrali nam nawet Święta i to jest bardzo smutne. Jesteśmy krajem katolickim, ale teraz ludzie nie mają głowy do świętowania.

Piotr Motyka: Jak oceniasz pomoc charytatywną z Polski taką jak na przykład akcja Caritas „Paczka dla Wenezueli”?

Antonio Jimenez: To cenna pomoc. My w Lublinie mieliśmy projekt akcji charytatywnej „Solidarność z Wenezuelą” z Caritasem, Ministerstwem Spraw Zagranicznych, Regionalnym Ośrodkiem Debaty Międzynarodowej, to miało być na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale zaczęła się pandemia Covid i nie mogliśmy tego zrobić. 

Piotr Motyka: Jak to się stało, że trafiłeś do Polski?

Antonio Jimenez: W 2013 roku poznałem polską rodziną, która przyjechała na wakacje do Wenezueli. To był mój pierwszy kontakt z Polakami. Polska mnie zaciekawiła i chciałem lecieć do Polski. Zaczynałem się uczyć języka polskiego w polskiej ambasadzie w Wenezueli, na początku 2016 roku. Potem pojawiła się okazja i miałem możliwość zrobić kurs języka polskiego na KUL. Dzięki wsparciu rodziców, przyjechałem do Lublina, we wrześniu 2016 roku. W między czasie sytuacja w Wenezueli się pogorszyła, a u mnie pojawiła się możliwość studiów i teraz jestem absolwentem hispanistyki na KUL. Obecnie złożyłem wniosek i czekam na polskie obywatelstwo. Od czasu przyjazdu do Polski nie byłem w Wenezueli, to już 5 lat. Jestem z Caracas, to piękne miasto, jest Park Narodowy El Ávila, ponad półtora miliona mieszkańców. Musisz mieć jednak świadomość, że jak nie popierasz rządu komunistycznego to jest niebezpiecznie.

Piotr Motyka: Jak Ci się podoba w Polsce?

Antonio Jimenez: Odkąd przyjechałem Polacy są bardzo gościnni, od początku czułem się tutaj jak w domu. Bardzo trudno było nauczyć się języka i przyzwyczaić do pogody. Szczególnie zimą, w Wenezueli mamy średnio 24 stopnie cały rok, a tu w zimie na przykład minus dwadzieścia kilka.

Piotr Motyka: Cieszymy się, że Polska stała się Twoją drugą Ojczyzną. Liczymy, że kiedyś będziemy mogli się spotkać w wolnej, rozwijającej się Wenezueli. Wierzysz w to?

Antonio Jimenez: Mam nadzieję, że tak będzie. Mam wspaniałe  wspomnienia z dzieciństwa, bardzo dobrze pamiętam, kiedy wraz z rodziną jeździliśmy na plaże, prawie w każdy weekend i również, kiedy podróżowaliśmy po kraju przy wielu okazjach. Mam bardzo miłe wspomnienia z mojego kraju sprzed kryzysu. Wenezuela jest jednym z najpiękniejszych krajów świata. Oczywiście zachęcam do odwiedzenia mojej ojczyzny, ale teraz, kiedy to wszystko się dzieje, podróżowanie jest bardzo niebezpieczne. Wśród, najpiękniejszych miejsc znajdują się wodospad Salto Angel (Angel Falls), najwyższy wodospad na świecie, góra Pico Bolívar, najwyższy szczyt Wenezueli, który ma prawie 5000 metrów wysokości  nad poziomem morza, archipelag los Roques, jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Jestem pewien, że prędzej czy później zdobędziemy wolność, i znów będziemy prosperującym krajem, takim jak przed komunizmem.  Siły dobrej woli zwyciężą i narodzimy się na nowo.

Piotr Motyka: Tego życzymy, wszystkiego najlepszego, serdecznie dziękuję za wywiad, szczęść Boże!

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY