- Podczas wtorkowej konferencji prasowej Tomasz Grodzki mówi o inwigilacji i, że czuje ją instynktownie.
- Odniósł się do podsłuchu Romana Giertycha i Ewy Wrzosek.
- Sprawę tą porównał do afery aferę Watergate z 1972 r. ze Stanów Zjednoczonych.
- Zobacz także: Zielona energia “dławi” niemiecką gospodarkę. Powrót do tradycyjnego paliwa
Intuicyjny dar do podsłuchów
Marszałek senatu Tomasz Grodzki na wtorkowej konferencji w Senacie odniósł się do inwigilacji Romana Giertycha i Ewy Wrzosek.
Intuicja podpowiada mi, że takich podsłuchiwanych było więcej skoro Izrael odmówił serwisowania Pegazusa, a Pegazusa kupowały tylko rządy i służby krajów. On nie był oferowany prywatnym dostawcom
– powiedział Grodzki.
Był taki prezydent Stanów Zjednoczonych, nazywał się Richard Nixon, za którego wiedzą założono podsłuchy u konkurentów w siedzibie partii demokratycznej. Opisano to jako słynną aferę Watergate, przez dwóch dziennikarzy. Jak to się skończyło? Jedynym w nowożytnej historii impeachmentem prezydenta Nixona. Musiał ustąpić
– mówił marszałek senatu porównując to do afery Watergate.
Podsłuchiwanie przez rząd ludzi bez powiadomienia, bez właściwych zarzutów w sposób nielegalny, bez zachowania procedur kwalifikuje ten rząd do dymisji
– dodał marszałek senatu.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
DoRzeczy.pl