Bezpieczeństwo kosztem wolności
Ostatnio w Mediach Narodowych przeprowadziłem wywiad z Bartoszem Baranem, ekonomistą i autorem książki „Wielki reset, czyli Komunizm 2.0 Manifest Kapitalistyczny XXI wieku” (Wydawnictwo CapitalBook). W czasie programu zapytałem mojego gościa, czym właściwie jest osławiony „Wielki Reset” i dlaczego medialny mainstream mówi w tym kontekście o teorii spiskowej dla szurów. Przypomnijmy, że omawiany termin posłużył za hasło przewodnie spotkania Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum), które odbyło się w Davos w czerwcu 2020 roku. Pojawił się również w tytule książki prof. Klausa Schwaba, założyciela ŚFE, czyli publikacji „Covid-19: The Great Reset”.
– Co ja rozumiem przez „Wielki Reset”? Jest to po pierwsze odchodzenie od wolności do bezpieczeństwa. Widzimy, co się dzieje ostatnio na świecie, przez ostatnie miesiące, jakie zmiany zachodzą, ludzie są skłonni oddać wolność za troszkę tymczasowego bezpieczeństwa. Żeby nam to bezpieczeństwo wspaniałe rządy i światowe korporacje zapewniły, to jest to możliwe wyłącznie za pomocą większej inwigilacji, mniejszej wolności jednostki i mniejszej wolności gospodarczej. Wszystko zmierza do tego, że to właśnie rola rządów i światowych korporacji będzie musiała rosnąć, aby nam to bezpieczeństwo zapewnić. A to jest tylko pozorne bezpieczeństwo – wyjaśnił gość programu „Wielki Reset, czyli jak korporacje i rządy odbiorą nam wolność!”.
Trudno nie zauważyć, że światowy kryzys wywołany koronawirusem w znaczący sposób odbił się na psychice społecznej, a zwłaszcza w tych krajach, w których wprowadzono najbardziej rygorystyczne formy lockdownu. Warto rozważyć, czy medialny przekaz prezentujący epidemię jako zjawisko kilkakrotnie bardziej niebezpieczne niż w rzeczywistości nie jest elementem szerszej rozgrywki politycznej, rzecz jasna w interesie globalnych elit.
Komunizm 2.0?
W czasie rozmowy poruszyliśmy również wątek tzw. kapitalizmu inkluzywnego, który jest promowany jako nowoczesna alternatywa dla starego systemu ekonomicznego. W teorii sprowadza się do zacieśnienia współpracy państw z wielkimi koncernami w celu zapewnienia szerokim masom społecznym dostępu do wyższej jakości usług. A w praktyce?
– Kapitalizm inkluzywny można według mnie nazwać korposocjalizmem. Wydaje się przeciętnemu Kowalskiemu, że wolny rynek, mechanizmy wolnorynkowe, byłyby korzystne dla największych przedsiębiorstw, dla osób najbardziej zamożnych. (…) Oczywistym jest to, że wielkie korporacje nie chcą wolnego rynku, one wydają pieniądze na lobbing. W Stanach Zjednoczonych są to 4 miliardy dolarów rocznie, w Unii Europejskiej to blisko 2 miliardy euro rocznie. Lobbują nie za wolnym rynkiem, a za korposocjalizmem, większą ilością regulacji, za utrudnieniem barier wejścia dla konkurencji, większą ilością podatków, licencji, koncesji itd. (…) aby małą i średnią konkurencję z rynku wyprzeć – wskazał ekonomista.
Niestety jak to często bywa, za górnolotnymi ideami, które ładnie wyglądają na papierze, kryją się interesy konkretnych grup. W tym przypadku sprawa wydaje się jasna – w układzie korporacyjno-państwowym pałeczkę trzymają kapitaliści, czyli właściciele największych korporacji, a także elity finansowe. Państwa pełnią wobec nich jedynie funkcję służebną, wdrażając konkretne rozwiązania, rzecz jasna w formie eksperymentów socjotechnicznych na żywym organizmie. Chyba nie należy wyjaśniać, że wspólnym wrogiem obu stron współpracy jesteśmy my – zwykli ludzie?
A co z Chinami?
Przeprowadziłem również dwie ciekawe rozmowy z Krzysztofem Rogalą, członkiem zespołu Encyklopedii Antykultury, czyli projektu, którego celem jest stworzenie kompendium wiedzy na temat marksizmu i innych lewicowych zagrożeń. Pierwszy z tekstowych wywiadów dotyczy tzw. łańcuchów dostaw oraz zjawiska deindustrializacji, które znacznie pogorszyło pozycję Zachodu względem szybko uprzemysławiających się Chin. Drugi natomiast, stricte związany z Wielkim Resetem, został poświęcony próbie odpowiedzi na pytanie, jaką rolę w całym procesie odgrywa Państwo Środka. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z oboma materiałami.
– O tym, że Chiny prędzej czy później (za 10, a może nawet 30 lat) osiągną w końcu dominację nad USA, mówił już premier Singapuru Lee Kuan Yew, ale zanim miało to nastąpić, Chiny miały się „uśmiechać”, „nie wychylać” i czekać spokojnie na moment, w którym będą mogły wyjść na mównicę i ogłosić światu swoją dominację. Stało się to w tym roku, kiedy w Davos przemawiający do uczestników szczytu Xi Jinping obwieścił uroczyście, że Chiny dążą do stworzenia światowego rządu (NWO). Ciężko sobie wyobrazić, mając na uwadze tę całą wiedzę, że główny architekt Wielkiego Resetu Klaus Schwab, który występuje w chińskiej telewizji, z własnej i nieprzymuszonej woli dziękuje Chinom za ich ogromny wkład w Wielki Reset – stwierdził mój rozmówca.
W jego ocenie zasadnicza przewaga Chin w stosunku do Zachodu wynika z przyczyn gospodarczych. Można powiedzieć, że tamtejsi komuniści doprowadzili do sytuacji, w której dominują ekonomicznie nad resztą świata i – mówiąc wprost – mogą rozdawać karty według własnego uznania. Biorąc pod uwagę fakt, że właśnie w Azji znajduje się „fabryka świata”, czyli realny potencjał produkcyjny, nie powinniśmy myśleć w kategoriach jakiegoś „resetu finansowego”. Nie jesteśmy tak naprawdę zależni od cyferek na nowojorskiej giełdzie, ale namacalnych towarów, które produkuje się poza granicami świata białego człowieka.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com