Przedszkolanki bez wiedzy nagrywane podczas pracy. Dyrekcja nie widzi problemu

Dodano   2
  LoadingDodaj do ulubionych!
Przedszkole. Zdjęcie ilustracyjne

Przedszkole. Zdjęcie ilustracyjne / fot. Unsplash/BBC Creative

Trzy kobiety pracujące w katolickim przedszkolu w Gomulinie (woj. łódzkie) odnalazły urządzenie nagrywające, które rejestrowało ich rozmowy. Dyrekcja przedszkola zdaje się nie widzieć problemu. Policja umarza sprawę. "Czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego".
  • Przedszkolanki odnalazły urządzenie nagrywające w jednej z sal, gdzie prowadzone są zajęcia z dziećmi.
  • Kobiety mają hipotezę, że za podsłuchem stoi nie rodzic, ale ktoś z placówki.
  • Bez konsultacji z organem prowadzącym nie udzielam żadnych informacji – powiedziała dyrektorka placówki, Marlena Szajder, ucinając rozmowę.
  • Zobacz także: Ma dość pandemii, więc zamieszkał w lesie.

Podsłuch w jednej z sal

Sytuacja miała miejsce 24 maja około godziny 17:00, kiedy to dwie pracownice przedszkola Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich w Gomulinie, niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego, sprzątały salę zabaw. Jedna z nich znalazła na parapecie ukryte małe urządzenie, przypominające pendrive’a.

W pierwszym odruchu pomyślałyśmy nawet z koleżanką, że może któraś z dziewczyn z porannej zmiany przyniosła do placówki zewnętrzny dysk, żeby odtworzyć dzieciom jakąś piosenkę. Ale co robiłby w takim miejscu? Wsadziłyśmy pendrive’a w przedszkolne radio, ale urządzenie nie chciało go czytać. Wtedy zdecydowałyśmy, że jedna z nas weźmie go do domu i zobaczy co to. – Relacjonuje jedna z kobiet.

Otworzyłam plik i z głośnika popłynęły nasze głosy. Zapis prowadzonych zajęć, głosy dzieci i wszystko to, o czym rozmawiałyśmy między sobą z koleżankami z popołudniowej zmiany. Nogi się pode mną ugięły.

Powiedziała jedna z nagrywanych przedszkolanek.

Od razu po ujawnieniu nagrania, przedszkolanki postanowiły zawiadomić władze przedszkola. Ta następnego dnia zwołała zebranie pracowników. Jednakowoż pokrzywdzone kobiety miały wrażenie, że była to jedynie formalność, a nie żywa chęć pomocy w wyjaśnieniu sprawy. – Pani dyrektor zapytała czy ktoś do kogoś “coś” ma, ale nikt nie przyznał się do zainstalowania podsłuchu i na tym się skończyło. W naszej ocenie pani dyrektor od razu chciała wszystko wyciszyć – mówi jedna z kobiet.

Sprawa trafia na policję

Po lekceważących – ich zdaniem – reakcji przełożonych, trzy przedszkolanki postanowiły zawiadomić policję. W tym celu zadzwoniły do najbliższego komisariatu w Grabicy. Usłyszały, że tego typu przypadkami zajmuje się policja w Piotrkowie Trybunalskim. Postanowiły się tam udać. Jednakże dyżurny uznał, że sprawą powinni zająć się policjanci z Grabicy, ponieważ to ich rejon.

Pan powiedział, że takie sprawy to tylko z powództwa cywilnego, że musimy iść do sądu. Nie dawało mi to spokoju, więc zasięgnęłam języka i znowu zadzwoniłam na komendę w Piotrkowie, że my koniecznie chcemy to złożyć. Policjant, który ze mną rozmawiał bardzo się zdziwił i odczytał mi, że śledczy z Grabicy wpisał w aktach, że zmieniłyśmy zdanie i odstąpiłyśmy od złożenia sprawy. – Powiedziała jedna z pokrzywdzonych.

W lipcu policjant, który prowadził sprawę, zaprosił nas nawet na rozmowę. Zapytałam, jakie są szanse na to, że ktoś tu dostanie zarzuty i on mi powiedział, że dowody są tak mocne, że nie zostanie to umorzone.

Tłumaczy przedszkolanka.

Jednakże 20 września br. śledczy z Piotrkowa Trybunalskiego umarzają sprawę. Ich zdaniem “czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego”.

“Cisza. Zero reakcji. Jakby się nic nie stało”

Niektórzy dziennikarze próbowali skontaktować się z dyrekcją przedszkola, celem usłyszenia także ich wersji. Jednak okazało się to niezwykle trudne.

Muszę skonsultować tę sprawę z organem prowadzącym. Nie udzielam odpowiedzi na żadne pytanie.

Kończy dyrektorka placówki.

Mam ogromny żal, że ani dyrekcja, ani stowarzyszenie nie wyjaśnili tej sprawy. Cisza. Zero reakcji. Jakby się nic nie stało. Chociaż nie! Jedna reakcja była! Usłyszałyśmy, że wyniosłyśmy pendrive’a z przedszkola nielegalnie i to my popełniłyśmy przestępstwo, bo przecież nie było to nasze mienie.

Żali się przedszkolanka.

Co więcej, wszystkie trzy kobiety od września nie pracują w przedszkolu w Gomulinie. Skarżyły się na zszargane nerwy i lęk przed kolejną, prowokacyjną sytuacją. Dwie z nich natomiast stwierdziły, że nie zostawią od tak tej sytuacji i będą odwoływać się od umorzenia.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

wydarzenia.interia.pl

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY