Merkel, czyli zarządzanie przez bierność [OPINIA]

TYLKO U NAS
Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Angela Merkel

Angela Merkel / Fot. pixabay

Wraz z wyborami do Bundestagu najprawdopodobniej zakończy się polityczna epoka Angeli Merkel. Żelazna kanclerz kieruje Niemcami od szesnastu lat. Stawia ją to w trójce najdłużej urzędujących szefów rządu w historii kraju obok Ottona von Bismarcka i Helmuta Kohla. Czy w praktyce odcisnęła się jednak na Niemczech lub Europie w jakikolwiek znaczący sposób?

Czy Merkel stworzyła niemieckie imperium?

Od samego początku istnienia niemieckiej, pre-niemieckiej czy też quasi-niemieckiej państwowości, czyli od traktatu w Verdun z 843 roku, który podzielił dziedzictwo Karola Wielkiego, Niemcy aspirowały do miana najpotężniejszego podmiotu politycznego w Europie. Nigdy nie osiągnęły jednak całkowitej hegemonii na Starym Kontynencie. Średniowieczne cesarstwo miało być uniwersalne. W praktyce uniemożliwiał mu to jednak najpierw papież, a potem formujące się nowoczesne monarchie narodowe, na czele z Francją. Polityczną jedność Europy ostatecznie uniemożliwił rozpad kulturowo-religijnej jedności kontynentu wraz z reformacją, będącą zresztą w znacznym stopniu właśnie niemieckim, germańskim, neopogańskim buntem przeciwko Rzymowi – ot, interesujący paradoks.

Zobacz także: Polska powinna pomniejszyć składkę unijną w ramach rachunku zwrotnego, mówią politycy PiS

Podporządkować Stary Kontynent Niemcom próbowali później cesarz Wilhelm II i Adolf Hitler. Ten drugi był niewątpliwie najbliżej realizacji dzieła – w szczytowym momencie cała kontynentalna Europa była pod jego kontrolą lub neutralna. Hegemonię Berlina uniemożliwił jednak zgodny sprzeciw USA, Związku Sowieckiego i Wielkiej Brytanii. Na tej samej zasadzie, zgodnie z którą Europy zdominować trwale nie mógł Napoleon I – po prostu wszystkie czołowe państwa poza Francją jednoczyły się przeciwko niemu, by przywrócić równowagę sił.

Paradoksalnie najbliżej politycznego zdominowania Europy w całej historii Niemiec może być właśnie Angela Merkel. Unia Europejska po rozszerzeniach z lat 2004 i 2007 obejmuje praktycznie całość Starego Kontynentu – od Portugalii po Bułgarię i Estonię, od Grecji po Finlandię. Większość z tych państw ma już walutę euro, której największym beneficjentem są Niemcy. 16 lat rządów Angeli Merkel przyzwyczaiło wszystkich, że Wspólnotą zarządza Berlin. Merkel nie ma żadnego konkurenta w postaci kolejnych regularnie zmieniających się i niecieszących autorytetem przywódców Francji, Włoch czy Hiszpanii. Na koniec kanclerz umieściła nawet swoją protegowaną Ursulę von der Layen na czele Komisji Europejskiej. Tym samym formalnie to Niemiec jest szefem “rządu” UE, po raz pierwszy od lat 60., w ogóle pierwszy raz odkąd Niemcy są zjednoczone.

Jednoczesne wyrzeczenie się władzy

To jedna strona medalu. Jednocześnie paradoksalnie Angela Merkel personifikuje również całkowite wyrzeczenie się przez prawicę prób jakiegokolwiek wpływu na społeczeństwo, kulturę i przestrzeń publiczną. Merkel to totalna akceptacja dechrystianizacji Europy. Totalna akceptacja zastąpienia Ewangelii przez hedonistyczną barbarię jako źródła moralności publicznej. Totalna akceptacja rozpadu tradycyjnych struktur społecznych na czele rodziną i narodem. Totalna akceptacja przerabiania Europejczyków na samotny tłum wykorzenionych jednostek, których sensem życia jest materialne przeżycie oraz krótkotrwałe przyjemności, których mogą dostarczać im seks bez zobowiązań, używki czy popkultura. Totalna akceptacja autodestrukcji Europy i europejskich narodów w imię wyimaginowanej historycznej winy naszej cywilizacji. Angela Merkel jest kluczowym antywzorem dla środowisk chcących przetrwania tej cywilizacji, najwspanialszej w historii ludzkości.

Przetrącony kręgosłup

Na tym polega paradoks Angeli Merkel. Warunkiem zgromadzenia przez nią tak wielkiej władzy było bowiem wyrzeczenie się przez prawicę jakiegokolwiek programu tożsamościowo-cywilizacyjnego, ale również wyrzeczenie się przez jej kraj ambicji innych niż czysto materialne. Niemieckie państwo, niemiecki kapitał, niemieckie organizacje pozarządowe, niemieckie banki i inne instytucje finansowe mają wielkie możliwości wpływu na Europę. Zasadą ich działania jest jednak nauczanie, że wszelka władza polityczna jest czymś złym, niebezpiecznym, zwłaszcza gdy stawia sobie jakiekolwiek cele inne niż materialne korzyści. Podobnie jak obywatele mają otrzymywać materialny komfort – tylko i aż. Zadaniem elit jest jedynie sprawne administrowanie. Angela Merkel jest doskonale nijakim, sprawnym urzędnikiem. Trybikiem w demoliberalnej maszynie.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Niemcy Angeli Merkel są bowiem, mówiąc śp. prof. Bogusławem Wolniewiczem, narodem z przetrąconym kręgosłupem. Pragnienie budowy nowego, lepszego świata, w którym Holocaust nie byłby możliwy, paradoksalnie łączy się z historycznie uwarunkowanymi skłonnościami do paneuropejskiego uniwersalizmu. Dlatego tak często chcą nam pomagać, byśmy rozliczyli się ze swoją “trudną przeszłością” czy “demonami nacjonalizmu”, tak jak zrobili to oni.

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY