- Bublewicz chciał zbadać, jak funkcjonują służby na terenie obowiązywania stanu wyjątkowego.
- Funkcjonariusze skontaktowali się z dziennikarzem i przedstawili jemu, a także operatorowi, dwa zarzuty.
- Dziennikarz stawił się na komendzie w Hajnówce celem złożenia wyjaśnień.
- Zobacz także: Odszkodowania za stan wyjątkowy. Rząd przygotuje program
Bublewicz, mimo wprowadzenia stanu wyjątkowego, prowadził relację z terenu przygranicznego. Bublewicz chciał zbadać, jak funkcjonują służby na terenie obowiązywania stanu wyjątkowego. Nie natrafił po drodze na żaden patrol, np. Straży Granicznej. Jednak, gdy jego relacja ukazała się na łamach portalu Onet, do sprawy wkroczyła białostocka Policja.
Funkcjonariusze skontaktowali się z dziennikarzem i przedstawili jemu, a także operatorowi, dwa zarzuty. Po pierwsze przebywania na terenie objętym zakazem. Po drugie utrwalania za pomocą środków technicznych infrastruktury granicznej. Dziennikarz stawił się na komendzie w Hajnówce celem złożenia wyjaśnień. Jak informuje portal Salon24, a miejscu policjanci odebrali operatorowi Onetu karty pamięci do kamer. Usiłowali także zarekwirować telefon redaktora Bublewicza.
Onet krytykuje działania służb
Do sprawy odniósł się wicenaczelny Onetu Paweł Ławiński.
Potwierdza się, że głównym celem rządzących jest uniemożliwienie mediom relacjonowania sytuacji na granicy. Obrazy pokazujące grupę 32 migrantów mają po prostu zniknąć z ekranów telewizorów, komputerów, telefonów. Temu ma służyć stan wyjątkowy w pasie przygranicznym. Wprowadzając go, rząd i prezydent chcą, jak widać, coś ukryć – stwierdził.
Sytuację skomentował też prawnik Grupy RASP, właściciela portalu Onet.
Odnoszę wrażenie, że postawienie zarzutów w tej sprawie ma na celu jedynie zastraszanie i utrudnienie pracy dziennikarzy – powiedział Jakub Kudła.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
salon24.pl, onet.pl