Czarnek śmie wciskać uczniom Tolkiena i Pileckiego, czyli ryk lewicy po ogłoszeniu nowej listy lektur [OPINIA]

TYLKO U NAS
Dodano   13
  LoadingDodaj do ulubionych!
Przemysław Czarnek

Przemysław Czarnek / Fot. PAP/Radek Pietruszka Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

Przemysław Czarnek ogłosił ostatnio nowy kanon lektur dla uczniów szkół podstawowych i średnich. Na liście znajdują się m.in. utwory Jana Pawła II, Zofii Kossak-Szczuckiej czy Stefana Wyszyńskiego. Powyższa wielka trójka wywołała w dużych ośrodkach miejskich ryk, który niejednego skłoniłby do klaśnięcia w dłonie i radosnych peanów na cześć ministra wydającego się ostatnim sprawiedliwym w szeregach żołnierzy obecnej władzy. A przynajmniej kimś, komu los przyszłych pokoleń faktycznie nie jest obojętny.

Lewicowo-liberalny mainstream zawył

Wielkomiejscy piewcy współczesnej popkultury jadącej na schematach amerykańskich zarzucili prof. Przemysławowi Czarnkowi, że ten postanowił zanudzić uczniów skostniałym językiem i nieżyciową tematyką, nieprzystającą do współczesnych standardów edukacyjnych. Standardy te od lat narzucają arbitralnie apologeci Netfliksa, mediów społecznościowych, komiksów i przede wszystkim superbohaterskiej papki, radośnie gwałcącej mitologię grecko-rzymską, podlanej obowiązkowym sosem liberalnego mitu o emancypacji mniejszości. I choć oczywista indoktrynacja osacza młode umysły ze wszystkich stron, przeciwnicy zaktualizowanej listy lektur nie dopuszczają do siebie myśli, by uczeń polskiej szkoły choć odrobinę odpoczął od zachodniej brei, która poza banałami, brutalnością i dosłownością nie ma praktycznie nic wartościowego do zaoferowania. Po przeczytaniu paru artykułów na temat nowych lektur można odnieść wrażenie, że tylko w ten sposób edukacja XXI wieku będzie w stanie dogodzić przyszłemu obywatelowi.

Zobacz także: 75. rocznica zamordowania Danuty Siedzikównej “Inki”

Przekaz mainstreamu jak zwykle nie zawiódł. Ministrowi Przemysławowi Czarnkowi zarzucono, iż chce indoktrynować dzieci propagandą katolicką. Po ujrzeniu zalewających Facebooka i Twittera fali złowieszczych nagłówków oraz komentarzy wyrażających oburzenie z tytułu obecności Karola Wojtyły w nowym kanonie, przeciętny konsument liberalnych popłuczyn zareagował dokładnie tak, jak od niego oczekiwano. Oto właśnie Przemysław Czarnek usunął język polski, zastępując go katechezą z naciskiem na tego znienawidzonego Wojtyłę, którego największą zbrodnią były szacunek i popularność, którymi do dzisiaj cieszy się w Polsce i na całym globie. A jak wygląda prawda?

Ten wredny katolik Tolkien

Jedną z większych niespodzianek jest z pewnością dodanie dla liceów ogólnokształcących oraz techników „Drużyny Pierścienia” Johna Ronalda Reuela Tolkiena. Próbując zrozumieć, czym tym razem podpadł minister Czarnek liberalnemu salonowi, spotkałem się z zarzutami „konserwatyzmu” i „nachalnego katolicyzmu”, którymi ponoć Tolkien cuchnie. I jeśli wierzyć pewnemu ekspertowi z poczytnego blogu poświęconego (przynajmniej w teorii) technologiom, „Władca Pierścieni” nie wzbudzi w młodym czytelniku ekscytacji. No bo to wcale nie tak, że Peter Jackson kręcąc przed dwiema dekadami jedno z największych kinowych widowisk w dziejach, opierał się na twórczości brytyjskiego lingwisty i literaturoznawcy. Potraktować to można jako wyraz pogardy wobec ojca fantastyki, jakim niewątpliwie jest Tolkien.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

W kanonie znalazł się również Witold Pilecki oraz jego „Raport”, napisany po ucieczce z obozu Auschwitz. Relacja Pileckiego jest obok raportów Karskiego pierwszym źródłem na temat niemieckich obozów zagłady, stanowiącym cenne świadectwo dokumentalne zbrodni hitleryzmu. Żałosne próby przyczepienia Pileckiemu „ramotkowatości” i czołowego argumentu liberałów „po co wracać do tego, co było 80 lat temu” w kontekście nieustających ataków Izraela i amerykańskich środowisk żydowskich na Polskę pominę milczeniem.

Pamięć o Prymasie Wyszyńskim

Podobna rzecz tyczy się Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego i jego „Zapisków więziennych”. Nie ma wątpliwości co do tego, że Wyszyński za czasów PRL cieszył się statusem nieoficjalnego przywódcy tej części narodu polskiego, która nie zachwycała się dobrodziejstwami realnego socjalizmu. „Zapiski więzienne” Wyszyńskiego pozwoliłyby przybliżyć uczniom liceów i techników standardy panujące w demokracji ludowej, tak chętnie hołubionej przez Lewicę oraz rosnące grono jej młodocianych fanów, pozbawionych stosownej edukacji historycznej. Ale po co w ogóle przypominać o wybitnej postaci Prymasa represjonowanego przez komunistyczną władzę? Cytując klasyka: „Ale po co o tym mówić? To niedobra jest!”.

Wśród dzieł zaktualizowanego kanonu znalazły się również fragmenty książki Piotra Kordyasza „Lolek. Opowiadania o dzieciństwie Karola Wojtyły” dla uczniów klas I-III. Pomijając nienachalny wymiar duchowy rzeczonej publikacji, śmiem wątpić, by książka opowiadająca o dzieciństwie człowieka, który walnie przyczynił się do upadku Bloku wschodniego, pozostawiła jakikolwiek rys psychiczny na umyśle dziecka. Ponadto dzieci zostaną zbombardowane przez tego złego Czarnka takimi katolicko-propagandowymi gadzinówkami, jak: „Którędy do Yellowstone? Dzika podróż po parkach narodowych”, „Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata”, „Mania, dziewczyna inna niż wszystkie. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie”, „Psie troski, czyli o wielkiej przyjaźni na cztery łapy i dwa serca” czy „Piaskowy Wilk”. Przyznacie, że aż włos jeży się na głowie od tej prawicowo-katolickiej indoktrynacji.

Subskrybuj
Powiadom o
13 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY