Statystyki zgonów bezwględne dla rządu. Pozamykana służba zdrowia gorsza od koronawirusa

WAŻNE
Dodano   3
  LoadingDodaj do ulubionych!
Szpital COVID-19

Szpital COVID-19 / Fot. Alberto Giuliani/ Wikimedia Commons

Dane z Głównego Urzędu Statystycznego pokazują wzrost zgonów o 16,5 procent względem 2019 roku. Część tych drastycznych informacji da się wytłumaczyć epidemią koronawirusa, lecz sprawa jest o wiele poważniejsza. Przez błędy w zarządzaniu Ministerstwa Zdrowia o kilkadziesiąt procent spadały liczby hospitalizacji pacjentów cierpiących na różne dolegliwości. Blisko ćwierć miliona osób zmarło poza szpitalami, gdyż odpowiednia pomoc nie dojechała niestety na czas.
  • W zeszłym roku powodu zaniedbań ze strony służby zdrowia oraz ministerstwa zmarło blisko 500 tysięcy osób, w tym większość wbrew oczekiwań rządu zmarło ze względu na brak odpowiedniej opieki
  • Około 249 tysięcy zmarłych ze względu na zamknięte szpitale, którzy nie chorowali na koronawirusa, nie doczekało się nawet hospitalizacji umierając w swoich mieszkaniach
  • Epidemia koronawirusa spowodowała, że ministerstwo zdrowia skupiło się głównie na tym jednym konkretnym schorzeniu pozostawiając innych potrzebujących pacjentów
  • Tragiczny spadek hospitalizacji pacjentów o blisko 34 procent przełożył się na bezpieczeństwo zdrowia publicznego
  • Zobacz także: Rusza szczepienie dzieci od 12 roku życia. Jest jasny sprzeciw niezależnych lekarzy

Na łamach portalu Buisness Insider opublikowano obszerny artykuł przedstawiający tragiczną sytuację pacjentów w Polsce, którzy przez ostatni rok muszą zmagać się z wieloma problemami natury urzędowej. Przez błędne zarządzanie Ministerstwa Zdrowia w naszym kraju zmarło w ubiegłym roku o 16,5 procent więcej osób niż w 2019 roku. Wydawać by się mogło, że taki wzrost zgonów możemy zapisać na konto epidemii COVID-19, jednakże dane statystyczne przedstawione przez Główny Urząd Statystyczny kładą długi i mroczny cień na naszą służbę zdrowia na czele z ministrem Adamem Niedzielskim. Przez zablokowane szpitale i nieefektywne działanie dopuszczono do śmierci tysięcy Polaków.

W ubiegłym roku umarło w Polsce 477,4 tysięcy osób, czyli o 67,7 tysięcy więcej niż rok wcześniej 

– czytamy w niedawno opublikowanym Roczniku Demograficznym na 2021 rok.

Z niespełna 70 tysięcy zgonów, zaledwie 28,6 tysięcy osób zmarło na COVID-19. Natomiast pozostała nadwyżka tj. 39,1 tysięcy osób zmarła na skutek niewydolności polskich szpitali oraz zablokowanie dostępu do usług służby zdrowia, dla wielu milionów obywateli.

W tym samym dokumencie Urzędu Statystycznego pojawiła się tablica, która prezentuje statystykę zgonów z podziałem na miejsce zgonu. Jak się okazuje, poza szpitalami zmarło aż 249 tysięcy Polaków. Dla porównania w 2019 r. było to nieznacznie mniej 201,6 tysięcy osób, a jeszcze rok wcześniej 188,6 tysięcy.

Ubiegłoroczne statystyki są gorsze niż za czasów komunistycznej Polski Ludowej, czyli w 1980 roku, kiedy poza szpitalami umierało 202,4 tysiące osób, czy też u progu wyjścia z PRL w 1990 roku – 208,2 tysięcy. W swoim domu życie zakończyło w ubiegłym roku aż 187,6 tysięcy ludzi, czyli o aż 30 procent więcej niż rok wcześniej. Dla porównania w najgorszym roku 1990 roku dotyczyło to 176,4 tysięcy osób.

Jeśli uwzględnić nie tylko szpitale, ale i inne zakłady opieki zdrowotnej, to zgonów poza jednostkami służby zdrowia było aż 212,8 tys., czyli o 27 proc. więcej rok do roku. Jak to działało w praktyce i dlaczego wielu obowiązkowo płacącym składki zdrowotne Polakom nie udzielono pomocy w krytycznej sytuacji?

Kolejną zatrważającą liczbą jest 212,8 tysięcy osób, które zmarły poza jednostkami służby zdrowia jak szpitale i zakłady opieki zdrowotnej. Jest to aż o 27 procent więcej zgonów niż w roku poprzedzającym epidemię. Dla wielu płacących obowiązkowo składki zdrowotne nie dotarła wymagana od Polaków pomoc w najbardziej krytycznej chwili ich życia.

Przerost łóżek covidowych nad zwykłymi

Portal Buisness Insider przypomniał również wywiad z marca tego roku profesora Piotra Kuny, który w przeciwieństwie do medyków i specjalistów z Rady Medycznej apeluje do rządu, aby ten zmienił nareszcie strategię. Wywoływał on na światło dzienne przerażającą znieczulicę decydentów ze służby zdrowia, która nakazywała szpitalom przyjmować w pierwszej kolejności pacjentów ze stwierdzonym zakażeniem koronawirusa. Inni pacjenci musieli tygodniami i miesiącami oczekiwać na udzielenie potrzebnej pomocy.

Przez ten roczny okres w Polsce umarło, wszyscy o tym przecież wiedzą i mówią, blisko 40 proc. więcej ludzi. Nie z powodu koronawirusa. Z powodu tak naprawdę tego, że polska ochrona zdrowia przestała leczyć. Przestała leczyć, oświadczam. W większości są to decyzje administracyjne, a nie indywidualne decyzje lekarza

– podkreślił prof. Kuna z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Łodzi w wywiadzie dla Radia Zet.

Wskazywał on w marcu, że rząd umieszcza szpitale z oddziałami covidowymi w centrach miast. Dodatkowo w tych szpitalach oddziały covidowe rozmieszczone są w centrum budynku. To jak podkreślił ceniony lekarz, wpłynęło negatywnie na pracę reszty oddziałów, a lekarze zmuszeni byli w ramach swojej pracy przemieszczać się między specjalnymi oddziałami, co wydłużało czas dostania się do pacjentów.

Umieszcza się oddziały covidowe w szpitalu w centrum miasta, wsadzając w środek szpitala, który rozwala wszystko maksymalnie, a w tym szpitalu, gdzie są pawilony w lesie, oddzielone, nie ma chorych. To jest zarządzanie przez wojewodę. Gdzie tu jest rozsądek,[…] gdzie tu jest dbałość o chorych? To się przekłada na liczbę zgonów. To się przekłada na to, że potem szpital, który jest budynkiem nieprzystosowanym do takich pacjentów, gdzie są ścieżki łączenia się transportu z wszystkimi oddziałami poprzez ten oddział covidowy, po prostu nie może przyjąć nikogo więcej, zostaje zablokowany

– alarmuje zaniepokojony specjalista od chorób zakaźnych.

Lekarz przypomniał wówczas, że przez decyzją wojewodów powstawało w takich oddziałach covidowych blokuje się dostęp do 300 łóżek, przy czym szpitale pawilonowe już wtedy stały puste. Zarzucał on rządzącym i wojewodom brak rozeznania w sytuacji epidemicznej.

Jedna decyzja wojewody nie powoduje tego, że powstaje tam 20-30 łóżek, tylko że się blokuje 200-300 łóżek, a jednocześnie szpitale pawilonowe stoją wolne, puste, mogą przyjmować. Widać, że osoby wydające decyzje administracyjne w sprawie pandemii, nie mają żadnego doświadczenia, żadnego rozeznania i niczego nie rozumieją

– podsumował profesor, dodając, że NFZ zakazywał nawet przyjmowania pacjentów planowych oraz kontrolował, czy szpitale przestrzegają wydanego polecenia.

Pacjenci niechętnie hospitalizowani

Statystyki zgonów poza szpitalami, mają swoje uzasadnienie w liczbie hospitalizacji, gdzie od marca do grudnia 2020 roku do szpitali przyjęto 2 769 000 pacjentów, z kolei w roku poprzedzającym w analogicznym okresie przyjęto, aż 4 212 000 osób. W takim przypadku spadek z roku na rok wyniósł 34 procent, co w przełożeniu na liczbę szpitali można porównywać do wyłączenia aż jednej trzeciej placówek.

Od stycznia do lutego 2021 roku hospitalizacji było 550 tysięcy, podczas gdy rok wcześniej w tym samym okresie, czyli jeszcze przed pandemią 843 tysięcy, a spadek wyniósł 35 procent.

Zobacz także: Niebieskie bransoletki we Francji. Paszporty sanitarne jednak mało praktyczne?

Szokujący jest spadek liczby przyjęć w trybie nagłym w wyniku przekazania przez zespół ratownictwa medycznego, czyli pacjentów przywożonych przez karetki. Spadek wyniósł w pierwszych dwóch miesiącach 2021 r. aż 86 proc. rok do roku. Od marca do grudnia 2020 r. spadek był tu 18 procent.

To statystyczny obraz dowodzący, że nagłaśniane przez media problemy karetek z przekazaniem chorych szpitalom nie były jednostkowe. Dochodziło wówczas do sytuacji, gdzie pielęgniarze z warszawskiego szpitala wzywali jednostkę policji do wyważenia drzwi placówki medycznej, gdyż ta zamknęła się na potrzebujących pacjentów.

Przez epidemię ci ludzie z innymi schorzeniami nie mogą dostać się do lekarza i powoli umierają w domach. Kiedy my przyjeżdżamy, ich stan bywa wręcz agonalny. Ten system nie będzie niewydolny za miesiąc. To już się dzieje

– podnosił alarm już w październiku zeszłego roku jeden z ratowników medycznych

Wznowiono natomiast od początku roku po długiej przerwie przyjęcia pacjentów onkologicznych. Przyjęć na podstawie karty diagnostyki i leczenia onkologicznego w pierwszych dwóch miesiącach 2021 roku było aż 284 tysięcy, w porównaniu do 10 tysięcy w analogicznym okresie 2020 roku. Dla porównania, od marca do grudnia 2020 roku przyjęto zaledwie 47 tysięcy pacjentów w porównaniu z 51,7 tysięcy w tym samym okresie 2019 roku.

Te schorzenia musiały poczekać

Wiele pacjentów z takimi schorzeniami laryngologicznymi jak choroby jamy ustnej, gardła, krtani, nosa i uszu, nie miało wystarczającego dostępu do porady medycznej ze strony swoich lekarzy specjalistów. Od marca do grudnia 2020 roku, aż o 53,9 procent mniej niż w roku poprzedzającym zanotowano liczbę zachowawczych hospitalizacji laryngologicznych, a o 43,8 procent mniej zabiegowych.

Na drugim miejscu było leczenie piersi, skóry i oparzeń. Liczba hospitalizacji zachowawczych spadła tu o aż 44,2 procent. Jako trzecie poszły w odstawkę choroby naczyniowe. Liczba hospitalizacji zachowawczych spadła tu o 43,2 procent.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

W bieżącym roku sytuacja w tej dziedzinie medycznej również nie należała do najciekawszych. Laryngologia znowu musiała czekać i hospitalizacji od stycznia do lutego 2021 roku było o aż 53,3 proc. mniej niż przed epidemią.

Na drugim miejscu były choroby układu oddechowego – w danych widać spadek o aż 51,9 procent hospitalizacji zachowawczych w porównaniu do 38,8 procent spadku w ubiegłym roku. Większość sił oddziałów leczących układ oddechowy przerzucona została najwyraźniej na walkę z covidem, który z racji swojej specyfiki atakował płuca.

Również w przypadku chorób sercowych spadła liczba wizyt u specjalisty, co przełożyło się również na spadek hospitalizacji zachowawczych, gdzie liczba zmniejszyła się aż 47,6 procent.

Sytuacja nie uległa poprawie nawet w chorobach zakaźnych

Przyczyn zmniejszonej liczby hospitalizacji można by szukać w epidemii koronawirusa, która w założeniu miała spowodować nagły przyrost pacjentów w oddziałach zakaźnych. Jednakże w grupie chorób płucnych, w tym wirusowych od marca do grudnia 2020 roku zanotowano spadek 30,6 procent hospitalizacji zabiegowych i 38,8 procent zachowawczych. Od stycznia do lutego 2021 notuje się spadek w hospitalizacji zabiegowych o 28,1 procent i 51,9 procent w hospitalizacjach zachowawczych.

Podobna sytuacja klarowała się w chorobach zakaźnych, zatruciach oraz chorobach układu krwiotwórczego. Tutaj w ciągu ostatnich 10 miesięcy ubiegłego roku hospitalizacji zabiegowych ubyło o 3,7 procent względem roku poprzedzającego, natomiast zachowawczych odnotowano spadek rzędu 29,8 procent.

Dane pokazują, że nie jest tak, że system nie miał mocy przerobowych i zabrakło lekarzy czy pielęgniarek. Problem jest w organizacji dostępnych zasobów. Statystyki dowodzą, że cały system zdrowia mimo pandemii pracował o jedną trzecią mniej rok do roku. Z pewnością część lekarzy i pielęgniarek pracowała ponad miarę, ale większość służby zdrowia utrzymywano w oczekiwaniu i łóżka w wielu szpitalach stały puste. Tymczasem w domach i karetkach rozgrywały się dramaty.

– opisuje tragiczną sytuację polskich pacjentów portal Buisness Insider

buisnessinsider.com.pl

Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY