O co walczyli powstańcy warszawscy? [OPINIA]

Dodano   1
  LoadingDodaj do ulubionych!
Uroczystości 77. rocznicy Powstania Warszawskiego

Obchody 77. rocznicy Powstania Warszawskiego / Fot. Twitter/Kancelaria Prezydenta

Przy okazji kolejnej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego stosunkowo mało było sporów na temat samej decyzji o rozpoczęciu powstania. Wzmocniła się natomiast próba przejęcia i wykorzystania mitu przez obóz liberalno-lewicowy. To ciekawe zjawisko, nad którym warto się pochylić.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Tramwaje uczą tolerancji

W nową kampanię zaangażował się sam prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. W stołecznej komunikacji miejskiej zaczęto wyświetlać komunikaty sygnowane logiem kotwicy i hasłem “przeciw faszyzmowi”. “Apelujemy do Polaków słowami Mariana Turskiego – nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. My nie będziemy – Związek Powstańców Warszawskich”. “Każdemu człowiekowi należy się szacunek i godność, również temu, który ma odmienne preferencje seksualne – Związek Powstańców Warszawskich”. Również w mediach pojawiło się wiele wypowiedzi w

Mit powstańczy urósł w ostatnich kilkunastu latach wbrew demoliberalnemu establishmentowi. Społeczny sukces Muzeum Powstania Warszawskiego, praca wykonana przez IPN i fenomen kolejnych Marszów Niepodległości wspólnie złożyły się na wzbudzenie w Polakach mody na patriotyzm, zainteresowanie własną historią najnowszą i jej bohaterami. To zjawisko nie mogło cieszyć ćwiczącej Polaków w niekończącym się rozliczaniu się z własną “ciemną przeszłością” “Michnikowszczyźnie”. Tym bardziej, że przełożyło się z czasem również na polityczny sukces PiSu. Po 2015 prawicowa, patriotyczna narracja na temat historii najnowszej ewidentnie zdominowała przestrzeń publiczną, przejmując dla siebie większość społeczeństwa. Wydaje się, że demoliberalne elity przyjęły ten fakt do wiadomości i uznały, że przejmowanie jej dla siebie będzie lepszą taktyką niż dalsza walka z pamięcią o powstaniu czy żołnierzach wyklętych.

To nie tylko polski problem – spójrzmy na Francję

Znalezienie wśród weteranów powstania osób o lewicowych czy liberalnych poglądach gotowych podpisać odpowiednie komunikaty ideowe nie stanowiło problemu. Trzeba uczciwie przyznać, że jest prawdą, że wśród walczących przeciwko Niemcom czy w samym powstaniu rzeczywiście byli ludzie od prawa do lewa. Podobnie było we Francji, o sytuacji w której zgrabnie wyraził się Charles de Gaulle, dowodzący w czasie wojny organizacją Wolnej Francji, czyli de facto rządem na uchodźstwie:

„Istniały dwa rodzaje ruchu oporu, między którymi jakakolwiek wspólnota nie jest możliwa po Wyzwoleniu. Po pierwsze, my – opór wobec wroga. Po drugie – opór politykierski, który był antynazistowski, antyfaszystowski, ale w żaden sposób nie był narodowy”.

I tak, oczywiście de Gaulle’a też wielu uważało w czasie wojny i po niej za faszystę. Takich opinii nie brakowało na francuskiej lewicy i wśród francuskich establishmentowych liberałów takich jak niecierpiący Generała z wzajemnością ojciec “Stanów Zjednoczonych Europy” Jean Monnet. Monnet już w 1943 pisał: “Niemożliwa jest wspólnota (entente) z de Gaulle’m, który jest wrogiem ludu francuskiego i jego swobód (libertés), jest wrogiem konstrukcji europejskiej”. “Trzeba go zniszczyć w interesie Francuzów, Aliantów i pokoju”.

Czym była II wojna światowa?

Tu dochodzimy do istoty problemu. Dla milionów członków okupowanych przez Niemcy narodów wojenny koszmar był po prostu walką o przetrwanie, niepodległe państwo, możliwość spokojnego, normalnego życia z rodzinami i najbliższymi. Nie zastanawiali się specjalnie nad tym, czy okupujący ich Niemcy pochodzą z prawicy, lewicy czy centrum. Nie prowadzili politologicznych egzegez hitleryzmu ani historiozoficznych rozważań na temat wpływu wojny na cywilizację. Miała miejsce jeszcze jedna wojna z Niemcami – bardziej krwawa, bardziej bezwzględna niż poprzednie, ale zasadniczo taka sama. Nie ma dla Polaków sytuacji bardziej naturalnej, znanej z historii, utrwalonej poprzez kulturę w tożsamości zbiorowej niż jeszcze jeden konflikt z Niemcami lub Rosją. Podobnie o II wojnie myślał wspomniany de Gaulle, też uważający Niemcy za odwiecznego wroga Francji, a lekceważący czynnik ideowy. Nie walczył o demokrację czy prawa człowieka – walczył o przetrwanie swojego narodu i niepodległe państwo francuskie. Tak samo myślała zapewne zdecydowana większość zwykłych Polaków zaangażowanych w antyhitlerowską okupację.

Jednocześnie jednak dla przedstawicieli niewielkiej, ale wpływowej liberalno-lewicowej elity – polityków, pisarzy, artystów, różnego rodzaju intelektualistów – wojna była właśnie apokaliptycznym starciem demokracji z autorytaryzmem, postępu z zacofaniem, praw człowieka z wyzyskiem. Cała przesiąknięta demoliberalizmem rzeczywistość polityczna Zachodu po 1945 uformowana jest właśnie na założeniu, że hitleryzm był największym Złem, jakie zaistniało w historii świata. A zaistniało, ponieważ ciemny lud wyniósł do władzy populistycznego demagoga, który wykorzystał złowrogie jego instynkty narodowe. Wobec czego ciemny lud musi być nadzorowany przez uformowaną ideologicznie elitę, która będzie ograniczać ludowi możliwość wyboru jedynie do zatwierdzonych przez siebie polityków. Dla pewności sam rząd będzie oddawał swoje kompetencje różnego rodzaju “niezależnym”, niewybieranym przez lud instytucjom, a ustanowione przez elitę autorytety będą sukcesywnie przerabiać narody europejskie na samotny tłum wyemancypowanych jednostek. Dla ich własnego dobra i bezpieczeństwa.

Oczywiście nie można zaprzeczyć, że również w polskiej klasie politycznej zorganizowanej w emigracyjne struktury istniał pewien konsensus, że odbudowana po wojnie Polska nie może być prostą kontynuacją II RP. Również środowiska narodowe przeszły znaczącą ewolucję, odsuwając się od broniącej swego stanu posiadania arystokracji i akceptującej konieczność reform własnościowych. Ostatecznie jednak władzę w Polsce ustanowił Stalin i sowieckie czołgi, a nie Polacy i reprezentujący ich politycy, więc problemy te podjęli na swój sposób komuniści.

Nie jesteśmy w stanie przeprowadzić sondażu wśród powstańców warszawskich i powiedzieć, ilu dokładnie z nich identyfikowało się z prawicą, ilu z lewicą, ilu walczyło za swój naród a ilu bardziej za marzenia o budowie nowego, lepszego świata. Byłoby to zresztą o tyle mylące, że ludzie 77 lat temu nie mieli szans przewidzieć, jak daleko zajdzie destrukcja tradycyjnych struktur społecznych, gdy próby realizacji marzeń o tymże nowym świecie zaczną być podejmowane. Jest jednak oczywistym absurdem twierdzenie, że powstanie z 1944 wybuchło w obronie tej samej “wolności”, o którą walczą dziś aktywiści LGBT.

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY