Bodakowski: Śledztwo IPN w sprawie Jedwabnego oparto na zeznaniach wymuszonych przez UB torturami i na komunistycznej podstawie prawnej [OPINIA]

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Fragment okładki książki "Jedwabne. Historia Prawdziwa".

/ Fragment okładki książki "Jedwabne. Historia Prawdziwa".

0d ponad 20 lat kolportowane jest kłamstwo o odpowiedzialności Polaków za wymordowanie Żydów w Jedwabnem. Zbrodni tej w rzeczywistości dokonali Niemcy. Polacy są o nią oskarżani w ramach zaplecza propagandowego dla bezzasadnych roszczeń żydowskich wobec Polski. Wodą na młyn kłamliwej antypolskiej propagandy było uzasadnienie umorzenia śledztwa IPN w sprawie Jedwabnego, w którym prokurator Instytutu Pamięci Narodowej Radosław Ignatiew, zdaniem naukowców, bezpodstawnie i błędnie, wbrew dowodom, pomówił Polaków o tę zbrodnię.

Autorzy (wydanej przez wydawcę „Najwyższego Czasu” wydawnictwo S3 media) pracy naukowej „Jedwabne. Historia Prawdziwa” (socjolog i wydawca Tomasz Sommer, historyk profesor Marek Chodakiewicz, i Ewa Stankiewicz — ale nie ta znana reporterka) oskarżyli prokuratora IPN Radosława Ignatiewa o to, że by „przypisać sprawstwo zbrodni Polakom, uznał za prawdziwą relację Szmula Wasersztejna […], mimo iż miał świadomość, że ta relacja jest fałszywa”. Zdaniem autorów pracy Ignatiew „uznał za prawdziwe samooskarżenia, które zostały wymuszone torturami […] przez UB w 1949 roku”.

Praca Sommera, Chodakiewicza i Stankiewicz to pierwsze upublicznienie i ocenienie zawartości 38 akt śledztwa IPN w sprawie Jedwabnego, które z racji na swoje umorzenie pozostawało przez dekady tajne – z racji na umorzenie „zgodnie z polskim Kodeksem Postępowania Karnego” akta śledztwa IPN „zostały objęte klauzulą tajności”. Uprzywilejowanym te dokumenty miały być udostępniane.

Śledztwo IPN w sprawie mordu w Jedwabnem

5 września 2000 roku Radosław Ignatiew (potomek Rosjan) prokurator Instytutu Pamięci Narodowej Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku wszczął śledztwo w sprawie mordu na Żydach w Jedwabnem. Było to pokłosie publikacji Grossa „Sąsiedzi” z 2000 roku, w której bezpodstawnie oskarżono Polaków o wymordowanie 1600 Żydów w Jedwabnem. W ramach śledztwa rozpoczęto w miejscu zbrodni 21 maja 2001 ekshumacje, którą przerwał Lech Kaczyński (minister sprawiedliwości i prokurator generalny) na polecenie Żydów.

Autorzy pracy głoszą, że Ignatiew oparł się na kłamliwych relacjach Żydów i zignorował bezpośrednich świadków mówiących prawdę sprzeczną z żydowskimi kłamstwami. W swoim przesłuchaniach, zdaniem autorów pracy, Ignatiew miał zadawać pytania sugerujące pożądane przez niego odpowiedzi wskazujące fałszywie na polską odpowiedzialność za zbrodnie.

Śledztwo IPN prowadzone było na podstawie dekretu sierpniowego PKWN (czyli ciała stworzonego przez ZSRR do legalizacji sowieckiej okupacji Polski – władze komunistyczne były nielegalne, bo nie miały mandatu demokratycznego uzyskanego od Polaków w wolnych wyborach) z 31 sierpnia 1944 roku. Dekret ten działał wstecz i „był jedną z podstaw represji reżimu komunistycznego wobec Polaków”. „Dekret sierpniowy był aplikacją na gruncie polskim sowieckiego dekretu Prezydium Rady Najwyższej ZSRR z 19 kwietnia 1943 roku o karaniu faszystowskich przestępstw. IPN wykorzystał jako podstawę prawną swojego śledztwa dekret PKWN, choć mógł skorzystać z Dekretu Prezydenta RP z 30 marca 1943 roku o odpowiedzialności karnej za zbrodnie na Polakach.

UB wymuszała torturami przyznanie się do winy

Na podstawie dekretu komunistycznego okupanta (który IPN uznał za podstawę prawną swego śledztwa) komunistyczni oprawcy z UB torturował Polaków, by wymusić na nich przyznanie się do odpowiedzialności za pogrom w Jedwabnem. Tezę o polskiej odpowiedzialności UB opierało na kłamliwych opowieściach Szmula Wasersztajna, na tych samych kłamstwach swoją koncepcję śledztwa oparł też Ignatiew.

W okupowanej przez komunistów Polsce po drugiej wojnie światowej obowiązywała doktryna Prokuratora Generalnego ZSRR Andrieja Wyszyńskiego głosząca, że „podstawą wyroku powinno być przyznanie się oskarżonego do winy”, a nie dowody, których nie ma potrzeby przedstawiać. Doktryna ta powstała w 1938, kiedy sowieci przeprowadzali pierwsze na świecie ludobójstwo etniczne, którego padli ofiarą Polacy z Rosji sowieckiej, by można było maksymalnie skrócić sowiecką procedurę skazywania Polaków na śmierć. Przyznanie się do winy sowieci uzyskiwali, torturując uwięzionych i oskarżonych. W 1945 sowieci dzięki torturom wymusili na 15 z 16 porwanych przywódcach polskiego państwa podziemnego przyznanie do kolaboracji AK z Niemcami. Tortury NKWD były w prawie w 100% skuteczne – w trakcie ich trwania katowano, non stop przez wiele dni przesłuchiwano, głodzono, zmuszano do stania przez 15 dni non stop. Ból prowadzący do utraty świadomości, skłaniał torturowanych do podpisywania wszystkiego.

Oskarżenie Polacy w procesie Łomżyńskim w 1949 byli przez UB katowani, bito ich między innymi gumowymi pałkami po twarzy i uszach. Zmuszano ich do podpisywania zeznań na temat osób, których w ogóle nie znali. Polaków zmuszono do składania wzajemnie obciążających się zaznań – w czasie procesu przed sądem oskarżeni, informując o torturach, wycofywali się ze swoich zeznań.

Komuniści chcieli obarczyć Polaków odpowiedzialnością za mord dokonany przez Niemców

UB nie było zainteresowane dotarciem do prawdy, a tylko obciążeniem Polaków odpowiedzialnością za Jedwabne. Warto przypomnieć, że UB było dziełem NKWD, sowieci szkolili i kierowali UB (za pośrednictwem doradców lub bezpośrednio przez swoich dowódców). UB stanowiło „integralną część sowieckich służb specjalnych”. Twórcą bezpieki na ziemiach polskich był sowiecki generał Iwan Sierow (który jest bohaterem dla Aleksandra Jabłonowskiego). Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego nadzorujące UB miało swoich doradców (czyli nadzorców) – do kwietnia 1945 roku był nim Iwan Sierow. Sowiecki doradca MBP był zwierzchnikiem dla sowieckich doradców w wojewódzkich i powiatowych UB – było ich kilkuset. „Oficerowie sowieckich służb specjalnych kierowali prawie wszystkimi departamentami MBP”.

Wielu ubeków było albo przedstawicielami najgorszego menelstwa, albo Żydami – wykazywali oni własną inwencję w torturowaniu Polaków. Preparowanie dowodów torturami przez UB było powszechną praktyką. UB z Łomży i Białegostoku na tle innych powiatowych UB wyróżniało się szczególnie torturami i preparowaniem dowodów – stwierdził to nawet sam IPN w 2012 roku.

Komunistyczne kłamstwa powtarzają ”historycy” z zachodu

Warto wiedzieć, że ”naukowcy” z zachodu piszący o Jedwabnem ignorują wymuszanie zeznań torturami i fakt sowieckiej okupacji Polski, uznając komunistyczny proces z 1949 roku za wiarygodny. Nie można tak jak zachodni ”naukowcy” wierzyć w zeznania wymuszane torturami przez komunistyczną bezpiekę, tym bardziej że komuniści stosowali tortury, by obarczyć Polaków odpowiedzialnością za Jedwabne – było to im potrzebne do uzasadnienia sowieckiej okupacji Polski rzekomym polskim antysemityzmem. W procesie z 1949 komuniści działali standardowo. Skazali niewinne osoby, nie pociągając do odpowiedzialności rzeczywistych sprawców.

Zdaniem autorów książki Ignatiew „uznał za prawdziwe wymuszone torturami zeznania, które [realnie] nie mają żadnej wartości dowodowej” i powtarzał kłamliwe tezy Grossa. W czasie procesu IPN nie przebadano dostatecznie archiwów niemieckich, nie było żadnych badań na żydowskim cmentarzu. Szokujące jest też to, że Ignatiew zignorował łuski z niemieckiej broni znalezione w jamach nad szczątkami pomordowanych, które mogły pochodzić tylko z pogromu, bo w Jedwabne nie było terenem walk, Polacy nie dysponowali po dwu latach sowieckiej okupacji bronią, łuski pochodziły z testowych niemieckich karabinów maszynowych, których niewielką ilość posiadały tylko oddziały niemieckie, daty produkcji łusek niemieckich wszystkie pochodziły sprzed pogromu. Łuski zostały znalezione w jamie nad zwłokami, ale pod szczątkami pomnika Lenina, który został wrzucony do jamy z pomordowanymi.

Śledztwo IPN umorzono z powodu nie wykrycia sprawców

Śledztwo Ignatiew umorzył w 2005 roku – „jako bezpośrednią przyczynę umorzenia Ignatiew podał niewykrycie sprawców czynu”. Choć umorzył z racji niewykrycia sprawców, to jednocześnie odpowiedzialność za zbrodnie (wbrew faktom) przypisał 40 Polakom – Ignatiewowi nie udało się nikogo pociągnąć do odpowiedzialności – sam przyznał, że nie był w stanie, przypisać komukolwiek konkretnego zarzutu popełnienia czy uczestnictwa w zbrodni w Jedwabnem. Ignatiew oskarżył Polaków, choć sam stwierdził, że nie ma żadnych materialnych podstaw do postawienia komukolwiek zarzutów.

W opinii autorów książki w uzasadnieniu umorzenia Ignatiew zaprzeczył wiarygodnym świadkom, nie przedstawił dowodów uzasadniających swoje antypolskie oskarżenia. Antypolskie teorie były bez dowodów przez lata replikowanie. „Ignatiewowi nie udało się nawet dokładnie ustalić, kto konkretnie padł ofiarą zbrodni” i ile było ofiar – pomimo to o zbrodnie oskarżył Polaków – takie wnioski, zdaniem autorów pracy, były nadużyciem sprzecznym z Kodeksem Postępowania Karnego. Bezpodstawne wnioski Ignatiewa uznano za urzędowe potwierdzenie odpowiedzialności Polaków za zbrodnie. Dzięki utajnieniu akt śledztwa nie było jak polemizować z bezpodstawnymi wnioskami Ignatiewa.

Według Sommera, Chodakiewicza, i Stankiewicz, Ignatiew deklarował, że ma konfucjański stosunek do władzy, czyli wykonuje jej polecenia – władze III RP wbrew faktom chciały przypisania odpowiedzialności za Jedwabne Polakom i tak się stało.

Jan Bodakowski

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY