Ulicami miasta Aalst przeszła jak co roku tradycyjna parada karnawałowa. Belgijski antysemityzm wyczula izraelskich polityków, którzy żądają natychmiastowego zerwania z tą tradycją. Burmistrz miasta nie widzi w tym pokazie przejawów antysemityzmu.
W niedzielę ulicami miasta Aalst przeszła coroczna parada karnawałowa przedstawiająca m.in. wizerunki ortodoksyjnych żydów. Zeszłego roku Izrael wymusił na UNESCO wymazania tej imprezy z listy dziedzictwa kulturowego.
O wydarzeniu wspominał także francuski eurodeputowany Raphael Glucksmann – “Żydzi to robactwo (posiadające mnóstwo pieniędzy i kontrolujące świat), a naziści to mili faceci, którym dzieci oklaskują i z którymi pijemy piwo. Witamy w Aalst. W Belgii, sercu UE. Degeneracja” – oburzył się socjalistyczny polityk.
Zobacz także: Izrael wstrzymał wycieczki do Polski. Powodem jest koronawirus
“Belgia jako zachodnia demokracja powinna się wstydzić, że pozwala na taki antysemicki pokaz. Wzywam tamtejsze władze do potępienia i zakazania tej nienawistnej parady w Aalst” – pisał w mediach społecznościowych izraelski MSZ Israel Katz.
Swojego zdziwienia nie kryje jednak burmistrz miasta, Christoph D’Haese, który nie widzi w tej paradzie przejawów antysemityzmu – “To nie jest antysemicka parada. Aalst nie jest miastem antysemickim”.
Według Światowego Kongresu Żydowskiego w Belgii mieszka niewielka społeczność żydowska licząca około 30 tys. osób z ogólnej populacji kraju, wynoszącej 11 mln.
Zrzutka na organizacje Marszu Żołnierzy Wyklętych
tvp.info