Zaraz przed Marszem Niepodległości Policja odwiedziła członków Młodzieży Wszechpolskiej. Czy jest to przypadek czy próba zastraszania?
W państwie “dobrej zmiany” Policja odwiedza nie działaczy skrajnie lewackich, Komunistyczną Partię Polski, organizatorów tęczowych piątków, ale polską młodzież narodową, członków Młodzieży Wszechpolskiej i organizatorów Marszu Niepodległości. Ostatnio informowaliśmy o licznych sprawach sądowych i odwiedzinach policji kierowanych wobec prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, Roberta Bąkiewicza.
ZOBACZ TAKŻE: Skandal! Policja zastrasza prezesa Marszu Niepodległości [WIDEO]
Teraz okazuje się, że Policja nachodzi również członków Młodzieży Wszechpolskiej. To ideowo-wychowawcza organizacja młodzieży narodowej, jedna z organizacji współtworzących Marsz Niepodległości. Mateusz Marzoch, rzecznik prasowy MW i wiceprezes Stowarzyszenia MN poinformował o sprawie na Twitterze. O swoim przypadku napisał także prezes warszawskich struktur Młodzieży Wszechpolskiej, Paweł Lizoń.
Dziś rano z kolei do innego kolegi z @MWszechpolska funkcjonariusze @PolskaPolicja zapukali pod pretekstem jakiegoś zdarzenia drogowego, którego miał być świadkiem jadąc swoim Oplem. Co ciekawe ów kolega nigdy nie miał i nie ma żadnego samochodu. https://t.co/MCM3uzLGvk
— Mateusz Marzoch (@MateuszMarzoch) 30 października 2019
“Wczoraj wieczorem odwiedziła mnie policja, która rzekomo otrzymała zgłoszenie, że urządzam w mieszkaniu “libacje z Ukraińcami”. Oczywiście żadnych libacji nie urządzam, więc można śmiało stwierdzić, że sezon na przedmarszowe nachodzenie nas w domach został otwarty”, napisał Lizoń. Z kolei Mateusz Marzoch podał przykład działacza odwiedzonego niby w sprawie wypadku samochodowego, którego jako kierowca miał być świadkiem. Problem polega na tym, że działacz MW samochodu nie posiada.