Działacze kłobuckiego Koła Młodzieży Wszechpolskiej złożyli zażalenie na Gminę Kłobuck, w związku z promowaniem przez nią komunizmu!

Zażalenie zostało złożone na podstawie art. 37 kodeksu postępowania administracyjnego. Działacze MW Kłobuck złożyli je do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Częstochowie w związku ze stwierdzeniem niezałatwienia sprawy w terminie, poprzez niewykonanie przez organ Gminy Kłobuck art. 6 ust. 1 Ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej (Dz.U.2016 poz. 744).

Wszechpolacy wnoszą również o wyjaśnienie przyczyn niezałatwienia sprawy w terminie oznaczonym przez Ustawę. Podczas konferencji prasowej prezes lokalnego koła, kol. Mateusz Janik, stwierdził że pomimo upływu 28 lat od przemian ustrojowych w Kłobucku, jak i w wielu innych miastach, nadal mamy wątpliwą przyjemność spacerować po ulicach pośrednio lub bezpośrednio nawiązujących do systemu totalitarnego.

I tak przechadzając się po ul. 17 stycznia – daty rzekomego wyzwolenia miasta, czy ul. Bohaterów Armii Czerwonej zadałem sobie pytanie, czy w Niemczech byłoby możliwe spacerować al. Bohaterów Wermachtu i Waffen-SS? Organ pomimo upływu terminu nie podjął działań, do których został zobligowany. Co za tym idzie, wywołało to stan sprzeczny z obowiązującym prawem. Komentują działacze Młodzieży Wszechpolskiej.

Sprawę będziemy monitorować i informować o niej na bieżąco!

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Ruben Sanchez, flickr

Prokuratura postawiła dzisiaj zarzuty nadużycia władzy i podżegania do nadużyć trzem osobom.

Na zarzuty te odpowiedzą prezes NIK, były minister sprawiedliwości, Krzysztof Kwiatkowski, były poseł PSL Jan Bury oraz kontroler w rzeszowskiej delegaturze NIK.

Sprawą zajmuje się prokuratura w Katowicach. Kwiatkowskiemu zostały postawione cztery zarzuty, za które łącznie grożą mu nawet 3 lata pozbawienia wolności.

Kwiatkowskiemu zarzuca się nieprawidłowości przy konkursach na stanowiska w Najwyższej Izbie Kontroli, które zostały przeprowadzone w 2013 r. Obecny szef NIK miał ustawiać konkursy na stanowiska Dyrektora Delegatury NIK w Łodzi, Wicedyrektora Delegatury NIK w Rzeszowie i Wicedyrektora Departamentu Środowiska NIK. Jeszcze przed objęciem prezesury w NIK Kwiatkowski miał także podżegać do popełnienia przestępstwa ówczesnego Wiceprezesa NIK – Mariana Cichosza.

Kwiatkowski nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Złożył w prokuraturze w Katowicach oświadczenia dotyczące wszystkich czterech stawianych mu zarzutów.

Przedstawienie zarzutów prezesowi NIK było możliwe po tym, jak przed rokiem Sejm uchylił mu immunitet na wniosek prokuratury.

Dodano w Bez kategorii

W przyszłym tygodniu, przed zakończeniem prac nad ustawami o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, prezydent Andrzej Duda zaprosi na spotkanie przedstawicieli klubów parlamentarnych – poinformowała na Twitterze Kancelaria Prezydenta.

Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński powiedział dziś w radiowej Trójce, że projekty prezydenckich ustaw dotyczących sądownictwa są już na “ostatniej prostej”.

Zaznaczył, że prezydent będzie konsultował projekty z premier Beatą Szydło i ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą wtedy, gdy zostaną one ukończone. Rzecznik prezydenta dodał, że wtedy będzie przewidziany etap konsultacji “szerokich”, m.in. z opozycją, mediami i społeczeństwem.

Dodano w Bez kategorii
Flaga Niemiec powiewająca nad Reichstagiem.

Flaga Niemiec powiewająca nad Reichstagiem. / fot. pixabay.com

Zaodrzańska prasa sporo miejsca na swych łamach poświęca wyrokowi Trybunału Sprawiedliwości UE, który odrzucił skargę państw Grupy Wyszehradzkiej na obowiązkowe kwoty imigrantów. Niemiecka prasa jest jednomyślna – Polska, Czechy, Słowacja i Węgry muszą przyjąć “uchodźców”, czym im się to podoba, czy nie.

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” nie szczędzi krytyki pod adresem “krnąbrnych” rządów Europy Środkowo-Wschodnie.

Brak woli do przyjmowania imigrantów jest afrontem wskazującym na całkowity brak zrozumienia istoty Unii Europejskiej.

Z kolei regionalny “Lübecker Nachrichten” pisze o konieczności wyegzekwowania od Warszawy, Budapesztu, Bratysławy i Pragi przyjęcia narzuconych kwot “uchodźców”:
TSUE jasno podporządkowuje interes rządu narodowego europejskiemu rozwiązaniu problemu. Za naruszenie tego wyroku węgierski rząd może i musi zapłacić wysoką cenę. Europa pozostanie tylko w tedy wiarygodna, jeśli będzie w tej kwestii tak samo konsekwentnie postępowała wobec Węgier i Polski jak z Grecją w ratowaniu euro. Tym razem nie chodzi o wspólną walutę, lecz wspólne wartości.

„Reutlinger General-Anzeiger“ wróży kary finansowe dla Polski i Węgier:
Węgry i Polska muszą się nastawić na cięcia dotacji z unijnych programów lub kary pieniężne. Jeśli Orban zastanowiłby się, doszedłby do wniosku, że przyjęcie uchodźców finansowo jest bardziej korzystne niż cięcia dotacji.

Dodano w Bez kategorii
Ryszard Siwiec

/ fot. Wikimedia Commons / CC

Dziś przypada 49-ta rocznica dramatycznego protestu Ryszarda Siwca. 8 września 1968 roku dokonał on samospalenia w akcie sprzeciwu wobec interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji.

Ryszard urodził się we Lwowie. Z wykształcenia był filozofem. Podczas wojny walczył w Armii Krajowej. Za czasów PRL władza proponowała mu stanowisko nauczyciela. Mimo, iż miał na utrzymaniu żonę i pięcioro dzieci, odmówił, gdyż nie chciał przykładać ręki do indoktrynacji uczniów. Utrzymywał się ze skromnej pracy księgowego.

Przez lata rosła w nim niechęć do komunistów. Redagował antykomunistyczne ulotki, które podpisywał jako „Jan Polak”. W końcu doszedł do wniosku, że jego działalność jest niewystarczająca. Uznał, że rodaków może obudzić jedynie czyn radykalny. Był koniec sierpnia 1968 roku, rozpoczęła się inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Siwiec stwierdził, iż należy działać. Plan obmyślił dokładnie, po śmierci jego rodzina znalazła notatki z przygotowań.

Zależało mu na tym, by jego protest była zauważony przez możliwie jak największą ilość ludzi. Na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie zaczynały się akurat dożynki: ponad 100 tys. świadków, w tym przedstawiciele najwyższych władz państwowych. Załatwił wstęp na stadion, przygotował łatwopalny środek i biało-czerwoną flagę z napisem „Za Naszą i Waszą Wolność. Honor i Ojczyzna”, a także ulotki, które miały poinformować gapiów dlaczego zdecydował się na taki czyn.

8 września oblał się rozpuszczalnikiem i podpalił. Porozrzucał przygotowane ulotki i krzyczał  „Protestuję” oraz „Niech żyje wolna Polska”. Ryszard nie pozwalał gasić płomieni. Uroczystości nie przerwano, nie podano komunikatu o zdarzeniu reszcie zebranych, większość nie miała pojęcia co właściwie stało się obok nich. Siwiec zmarł cztery dni później w szpitalu. Miał poparzone 85% ciała.

Przed śmiercią nagrał na taśmę magnetofonową antykomunistyczne przesłanie. Kończyły je słowa:
“Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno!”

W pociągu do Warszawy napisał list pożegnalny do żony, który jednak został przechwycony przez SB. Dotarł do niej dopiero w roku 1990.
“Kochana Marysiu, nie płacz. Szkoda sił, a będą ci potrzebne. Jestem pewny, że to dla tej chwili żyłem 60 lat. Wybacz, nie można było inaczej. Po to, żeby nie zginęła prawda, człowieczeństwo, wolność ginę, a to mniejsze zło niż śmierć milionów. Nie przyjeżdżaj do Warszawy. Mnie już nikt nic nie pomoże. Dojeżdżamy do Warszawy, pisze w pociągu, dlatego krzywo. Jest mi tak dobrze, czuję spokój wewnętrzny jak nigdy w życiu.”

Aparat komunistycznej władzy skutecznie zapobiegł rozpowszechnianiu informacji o proteście Ryszarda Siwca. Co prawda krążyły plotki o tym, że jakiś człowiek podpalił się podczas dożynek, ale nie wiadomo było dlaczego ktoś zdecydował się na tak desperacki krok. Agenci SB rozpuścili informację, że był to jakiś pijak i szaleniec. W dodatku nie udało się wysłać jego przedśmiertnego nagrania. Siwiec miał nadzieje, że trafi do Radia Wolna Europa.

Skuteczne tłumienie pogłosek o czynie Ryszarda Siwca spowodowało, że Polacy dowiedzieli się o nim dopiero w 1991 roku, dzięki filmowi „Usłyszcie mój krzyk” Macieja Drygasa. W 2003 roku Siwiec pośmiertnie został uhonorowany Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (rodzina odmówiła przyjęcia odznaczenia od prezydenta Kwaśniewskiego). Siwiec został też bohaterem dla Czechów i Słowaków. Otrzymał najwyższe odznaczenia tych państw.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wikimedia Commons

Pięć osób – trzech ukraińskich politologów, działacz społeczny i dziennikarz – zginęło w wypadku samochodowym w obwodzie rówieńskim na Ukrainie. Jak podaje ukraiński portal „24tv.ua” według wstępnych ustaleń samochód zjechał na przeciwległy pas i zderzył się czołowo z jadącą naprzeciwko ciężarówką.

Tragicznie zmarli to politolodzy: dr Olexander Maslak, Oleksiy Kuriiny i Oleksander Nikonorow oraz dziennikarz Wołodymyr Karagian oraz działacz społeczny Sergij Popow. Wracali oni z Warszawy, gdzie wczoraj tj. 5 września września skończyła się konferencja poświęcona współpracy państw Międzymorza w warunkach wojny hybrydowej zorganizowana przez Jevgenija Bilonozhko z Instytutu Historii Świata Ukraińskiej Akademii Nauk, Instytut Demokratyzacji i Rozwoju, Instytut Geopolitycznego Wymiaru, a także ukraiński, polonijny portal PoloNews. Bilonozhko też miał jechać razem z pozostałymi, ale ostatecznie pozostał w Warszawie.

Śmierć tych ludzi to duża strata dla budowy dobrych stosunków z naszym południowo-wschodnim sąsiadem. Wszyscy z tragicznie zmarli byli specjalistami w swoich dziedzinach i co najważniejsze zwolennikami zbliżenia pomiędzy naszymi krajami. Światopoglądowo reprezentowali opcję zbliżoną do narodowej, jednak bez uprzedzeń do Polski.

Dr Olexander Maslak był członkiem Rady Politycznej Korpusu Narodowego (założonego przez Korpus Cywilny “Azow” – przypis redakcji) i jednocześnie zwolennikiem zbliżenia ukraińsko-polskiego. Wspierał akcję sprzątania grobów Polaków zamordowanych na Wołyniu. Miał krytyczne zdanie na temat działalności OUN i wprost mówił, że to co się stało w 1943 roku było ludobójstwem. A to w ukraińskich kręgach narodowych nie zdarza się często. Na pewno odczujemy tę stratę. – mówi Mariusz Patey, dyrektor Instytutu im. Romana Rybarskiego

Dodano w Bez kategorii
Pistolet.

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Od początku 2018 roku Ministerstwo Obrony Narodowej planuje wprowadzenie programu budowy nowych i rewitalizacji starych strzelnic. Program ma objąć docelowo wszystkie powiaty. O projekcie poinformował wiceminister Michał Dworczyk.

Dotychczas hasło ogólnodostępnych strzelnic zostało zaprezentowane w Postulatach Ruchu Narodowego na II kongresie RN, który odbył się 3 maja 2014r. Fragment postulatu dotyczącego militaryzacji narodu (pełna wersja znajduje się tutaj):

(…) Po trzecie, konieczny jest program udostępnienia, rewitalizacji lub budowy strzelnicy w każdym powiecie w celu szkolenia strzeleckiego młodych Polaków, zaznajamiania ich z bronią, a docelowo uwolnienia prawa posiadania broni. Tylko naród gotowy do obrony swojej ojczyzny może ocalić jej wolność i niepodległość.

Wygląda na to, że politycy PiSu przejęli ten postulat. Wiceminister Dworczyk twierdzi, że budżet dla projektu już został zaklepany:

Mamy zabezpieczone środki i jesteśmy na etapie wprowadzania zmian prawnych. Jest to program związany z dofinansowaniem budowy i rewitalizacji strzelnic. Chcielibyśmy, żeby w każdym powiecie poza jedną kompanią wojsk obrony terytorialnej, jedną szkołą średnią prowadzącą klasy wojskowe, była również jedna strzelnica – otwarta dla wszystkich, prowadzona przez samorząd.

Wiceminister stwierdził, że strzelnice cieszą się dużą popularnością a 100 strzelnic, które obecnie funkcjonują to niewystarczająca ilość.

Dodano w Bez kategorii

W Polsce celebryci od dawna aktywnie angażują się w dyskusje polityczne. Zazwyczaj wszyscy stają po jednej stronie i ostro krytykują ugrupowania odwołujące się do polskich tradycji i wartości chrześcijańskich. Niejednokrotnie wielu z nich zapowiadało, że wyjadą z Polski, ale jak dotychczas nikt tego nie zrobił. Teraz do tego grona dołączył Maciej Maleńczuk.

Celebryta w rozmowie z “Gazetą Wyborczą” opowiadał o swoich przemyśleniach na temat obecnej sytuacji politycznej w Polsce. Nie brakowało mocnych stwierdzeń, choć argumentów merytorycznych zbyt wiele się nie pojawiło. Właściwie ilekroć próbuję krytykować te rządy, tylekroć tak zwani symetryści pytają mnie: a co ci właściwie oni zrobili? A prywatnie właściwie nie zrobili nic, być może tylko dopakowali mi więcej widowni. – stwierdził. Natomiast człowiek na pewnym poziomie powinien jednak pomyśleć szerzej, i myśląc szerzej to już nie żyje mi się wygodnie – dodał.

Maleńczuk odniósł się również do głośnego tematu reparacji wojennych, których Polska domaga się od Niemiec. Celebryta przyznał, że nie wierzy w to, że uda się coś uzyskać. O ile dostaną, to ochłap, którym się podzielą pod stolikiem. To są rzeczy, o których trzeba zapomnieć – podsumował.

Muzyk nie krył swojego braku sympatii dla partii rządzącej. Nienawidzę PiSu, nienawidzę wszystkiego co oni robią. Dla mnie to jest dwulicowość. Gdyby oni byli szczerzy w tym, mógłbym to przyjąć. To nie jest szczere i to widać w każdej wypowiedzi. (…)Hipokryzja wylewa się im uszami”– mówił.

Przyznał również, że najbardziej obawia się tego, że PiS… wyprowadzi Polskę z UE. Jest to całkiem prawdopodobna sytuacja(…). Boję się tego, ja właściwie myślę o emigracji – podsumował.

Ciekawe tylko, czy już zakupił bilet?

Źródło: wpolityce.pl; wmeritum.pl
Fot.: wikimedia/Chorus

 

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay

Prezentujemy dzisiaj ciekawą analizę na temat koncepcji Nowego Jedwabnego Szlaku. Ogłoszona w 2013 roku, rozpaliła świadomość nie tylko zagranicznych czytelników, lecz także polskich. Jednak w naszym kraju wciąż nie jest ona dobrze znana. Wciąż brakuje całościowych opracowań, które zgromadziły by w jednym miejscu wszystkie za i przeciw wspominanego planu. Poniższy artykuł dokonuje próby takiego usystematyzowania i o ile Redakcja 3droga.pl nie może zgodzić się ze wszystkimi tezami jakie stawia autor, to bez wątpienia i tak stanowi on wartościowy głos w dyskusji, która obecnie toczy się w całym środowisku. 

W 2013 r. zaprezentowana została światu wizja zakładająca utworzenie szlaku handlowego łączącego Chiny z Europą. Inicjatywa ta, nazwana Nowym Jedwabnym Szlakiem, wzbudziła spore zainteresowanie i dała asumpt do coraz żywszych rozważań na temat aktualnego porządku światowego oraz roli Chin w kreacji nowego systemu zależności geopolitycznych.W 2013 r. zaprezentowana została światu wizja zakładająca utworzenie szlaku handlowego łączącego Chiny z Europą. Inicjatywa ta, nazwana Nowym Jedwabnym Szlakiem, wzbudziła spore zainteresowanie i dała asumpt do coraz żywszych rozważań na temat aktualnego porządku światowego oraz roli Chin w kreacji nowego systemu zależności geopolitycznych.

Projekt firmowany przez przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga, z grubsza rzecz ujmując, ma polegać na rozbudowie sieci infrastruktury łączącej Chiny, kraje Azji Środkowej, Bliskiego Wschodu, Afryki i Europy. W jej skład wchodziłyby połączenia lądowe (drogi, kolej), lotnicze oraz sieć przesyłowa paliw i infrastruktura telekomunikacyjna. Polska została uwzględniona w tym projekcie, jako jedno z państw tranzytowych. Istnieje kilka głównych planów określających przebieg szlaku. Każdy z nich może stanowić osobny wariant, ale również mogą one zaistnieć równocześnie. Ze znanych koncepcji można wymienić:

  • Korytarz północny zakładający posłużenie się rosyjską Koleją Transsyberyjską, począwszy od Kazachstanu, poprzez terytorium Rosji, by w ostatniej fazie zbliżyć się do terytorium Białorusi i Polski, będącej w tym wariancie „wrotami Europy”. Ten korytarz jest obecnie eksploatowany. Jego zaletą jest to, że przechodzi przez terytoria najmniejszej liczby państw, a co za tym idzie przekracza najmniejszą liczbę przejść granicznych. Minusem są trudne warunki klimatyczne na jego trasie oraz przejście przez obszar Rosji, będącej dla Chin silnym i potencjalnie roszczeniowym partnerem.
  • Korytarz południowy zaczynający się w okolicach Kazachstanu, następnie przechodzący przez Turkmenistan lub Kirgistan, Tadżykistan aż do Iranu. Przez Iran korytarz południowy dociera do Turcji, a następnie łączy się z Europą. Główne jego wady, to duża liczba przejść granicznych oraz polityczna niestabilność regionu.
  • Korytarz środkowy przecinający obszar Kazachstanu i korzystający z połączenia morskiego, docierający do azerskiego portu Alat, aby następnie przejść przez południowy Kaukaz i dotrzeć do Europy przez Turcję. Środkowy korytarz jest dobrą alternatywą ze względu na stosunkowo „przyjazne” kraje leżące na jego trasie. Główną jego wadą jest różnorodność form transportu oraz niepewność polityczna na Kaukazie.

Oprócz tych trzech wariantów planowana jest także trasa morska wspierająca współpracę w Azji Południowo-Wschodniej, Oceanii i Północnej Afryce. Korytarz morski przebiega poprzez kilka sąsiadujących ze sobą stref morskich – Morze Południowochińskie, Południowy Pacyfik i Ocean Indyjski. Istotną część tego szlaku stanowi Afryka Wschodnia. Od pewnego czasu dostrzegalne jest zainteresowanie się Chińczyków tamtym rejonem oraz podejmowane przez nich wielkie inwestycje, lub jak kto woli, wykupywanie i uzależnianie finansowe tamtejszych państw.

Polski rząd zainteresował się projektem, czego efektem są spotkania naszych włodarzy z reprezentantami CHRL oraz udział premier Beaty Szydło na szczycie w Pekinie. Nowy Jedwabny Szlak, to dla nas duża szansa i dobrze, że nasz rząd dostrzegł korzyści z niego płynące. Chiny to na dzień dzisiejszy druga po USA światowa gospodarka, a rozsądna współpraca z nimi może się przerodzić w znaczący skok cywilizacyjny i gospodarczy dla naszej Ojczyzny. Położenie geograficzne Polski jest olbrzymim atutem, stwarzającym możliwość zbudowania w naszym kraju centrum logistycznego obsługującego kraje Zachodniej Europy. Olbrzymi kapitał przeznaczony przez Chińczyków na realizację tego projektu może zawitać także do nas. Na razie toczą się rozmowy i brak konkretów, jednak można mieć nadzieję, że polskie władze staną wreszcie na wysokości zadania i będą w stanie zaangażować się w ten projekt, wyciągając z niego maksimum korzyści przy minimalizacji zagrożeń. Niebezpieczeństwa jednak istnieją i warto przyjrzeć się im bliżej.

Głównym zagrożeniem, które od razu rzuca się w oczy, jest ogrom chińskiej gospodarki, stwarzający ryzyko zdominowania nas przez tamtejszy kapitał. Na dzień dzisiejszy Chiny są największym eksporterem i drugim największym importerem na świecie. Wartość wymiany towarowej Chin w 2015 r. wyniosła 3 956,9 mld USD, w tym eksport 2 274,9 mld USD, a import 1 682 mld USD. Chińczycy do 2010 r. notowali dwucyfrowy wzrost PKB (10,6%). W kolejnych latach z roku na rok tempo wzrostu gospodarczego było coraz niższe, jednak nadal oscyluje w okolicach 7%. Chiny są także jednym z największych inwestorów zagranicznych. W 2015 r. wartość chińskich inwestycji zagranicznych osiągnęła 118 mld USD, co oznacza wielki wzrost w ostatnich latach . Nie od dziś wiadomo, że Chiny, tak samo jak każdy liczący się kraj, grają na swój interes. Wchodzenie w kontakty z tak dużym partnerem, stwarza spore trudności dla krajów małych i geopolitycznie słabych. Nasz ewentualny udział w tym projekcie, musi być dobrze przemyślany, a negocjacje nie mogą polegać na godzeniu się na wszystko, w zamian za wydumane, nierealne korzyści, tak jak ma to miejsce w przypadku naszych relacji z USA.

Tu pojawia się kolejne zagrożenie wynikające z rywalizacji Chińczyków i Amerykanów, będących na dzień dzisiejszy głównymi graczami w światowej polityce. Nasza zależność od wielkiego brata zza Oceanu nie wróży dobrze udziałowi w Jedwabnym Szlaku, czy jakiejkolwiek innej inicjatywie mogącej wzmocnić Państwo Środka. Tym bardziej, gdy w grę wchodzi spore uniezależnienie Chin od transportu morskiego, w którym dominują USA. Światowy prymat Amerykanów wynika w głównej mierze z kontroli nad szlakami morskimi, będącymi najtańszą formą transportu, napędzającą handel, a co za tym idzie wzrost dobrobytu. Siła USA jest wprost proporcjonalna do liczby kontrolowanych przez nie szlaków morskich, cieśnin oraz rozmiaru ich floty wojennej, będącej niezaprzeczalnym atutem tego państwa. „Stany Zjednoczone są drugim największym partnerem handlowym Chin. W 2016 r. wartość wymiany towarowej wyniosła 519 mld USD. Eksport Chin do USA wyniósł 385 mld USD. Wartość importu do Chin osiągnęła 134 mld USD”.

W rodzimych mediach pojawiają się komentarze odnośnie korzyści płynących ze współpracy z Chinami pod postacią wejścia tamtejszych firm na polski rynek. Z ubiegłorocznych wypowiedzi ministra Waszczykowskiego wynika, że widziałby on chińskich wykonawców zaangażowanych w budowę i modernizację naszych dróg, lotnisk czy linii kolejowych. Dostrzega możliwość stawania chińskich firm do przetargów publicznych, w tym wzięcia przez nie udziału w tworzeniu polskiej energetyki atomowej. Według jego słów: Wiele firm chińskich ma bardzo duże doświadczenie w tworzeniu takiej infrastruktury. Niektóre z nich mogłyby korzystać w Polsce z naszych przetargów i wejść w realizację tych przedsięwzięć u nas. Jak widać jest to typowy dla szefa MSZ objaw „lekkiego” podejścia do „ciężkich” tematów. Przy całym entuzjazmie dla współpracy z Chińczykami nie serwowałbym im lekką ręką wolnego dostępu do naszego rynku oraz realizacji naszych projektów wewnętrznych. Czy nie ma polskich firm, które mogłyby się tym zajmować? Z pewnością Chińczycy chcieliby budować nasze drogi, koleje i lotniska, jednak rodzi to spore zagrożenie dla rodzimej branży budowlanej. Rząd premier Szydło musi o tym pamiętać. Wszelkie negocjacje ze stroną chińską muszą toczyć się w oparciu o realia, a one są takie, że lekkomyślne działania w tej materii mogą zaprowadzić nasze państwo na skraj katastrofy ekonomicznej.

Jeszcze zapewne wszyscy pamiętają słynne hasło „Polska w budowie” oraz niesiony falą entuzjazmu przed Euro 2012 program budowy autostrad. Wiele osób powinno pamiętać również chińskie konsorcjum Covec, które zrezygnowało z budowy powierzonego mu odcinka A2, co nastręczyło nam sporo kłopotów. Miało być tanio i szybko, a wyszło jak zwykle. Polscy podwykonawcy nie dostawali pieniędzy, więc zatrzymali wszelkie prace, zaś Chińczycy zwinęli manatki i wrócili do siebie. Proponując cenę o połowę niższą od konkurencji, za sprawą wsparcia płynącego od chińskiego rządu, weszli szturmem na nasz rynek. Straty wynikające z zaniżonej ceny kontraktu na budowę odcinka A2 miało powetować państwo chińskie, dla którego konsorcjum Covec było forpocztą zdobywającą nowe rynki. Widać tu dobitnie chińską taktykę, polegającą na zdobywaniu nowych rynków za wszelką cenę. Nie wolno nam zapominać, ze Chiny to państwo, które jest w gruncie rzeczy komunistyczne. Wszelkie konsorcja kontrolowane są przez partię, a więc nie działają wedle ścisłego rachunku ekonomicznego. Straty pokryje ich państwo, jeśli zaistnieje wizja korzyści niebezpośrednich. Autostrada A2 najprawdopodobniej zostałaby w ten sposób ukończona, gdyby nie głośne swego czasu przetasowania na najwyższym szczeblu chińskich władz.

Wiele osób z polskich kręgów rządowych podnieca się również eksportem naszych towarów do Chin. Na dzień dzisiejszy jednak nie ma się czym zachwycać. Według danych GUS z 2016 r., wartość naszego eksportu do Chin wyniosła ok. 1 911 143 mln zł zaś wymiar importu ok. 23 945 058 mln zł. Sprowadzamy więc dużo więcej niż wysyłamy. Przyjrzyjmy się, co Chińczycy sprowadzają, a co wysyłają. W strukturze towarowej importu do Chin największy udział mają: maszyny elektryczne i nieelektryczne (17,1%), surowce (ok 12,5%), paliwa (ok. 11,8%), inne dobra konsumpcyjne (ok. 8%), maszyny biurowe i urządzenia telekomunikacyjne (7,2%), pojazdy, ich części i akcesoria (ok. 5,9%) oraz artykuły rolno-spożywcze (ok.5,7%). W strukturze towarowej eksportu z Chin dominują wyroby przemysłowe (ok. 95,4%), przy niewielkim udziale artykułów rolno-spożywczych oraz surowców (odpowiednio 2,8% i 1,8%). Najważniejszymi towarami eksportowymi są: maszyny biurowe i urządzenia telekomunikacyjne (ponad 21%), maszyny elektryczne i nieelektryczne (ok. 19%), produkty przemysłu chemicznego (ok. 5,7%), sprzęt transportowy (ok. 5%), oraz tekstylia i odzież (ok. 4,8%) . Jak to wygląda w praktyce każdy widzi, wystarczy przyjrzeć się etykietom wielu towarów na półkach polskich sklepów. Znacznie więcej eksportujemy chociażby do Czech czy Francji, nie wspominając już o Niemczech. Tanie produkty z Chin stanowią pewną wartość, jednak należy pamiętać, że nasi wytwórcy na tym nie zarobią. Tak samo, jak na niekontrolowanym napływie chińskiego kapitału i przedsiębiorstw nie skorzysta nasz handel. Możemy oczywiście położyć wszystko na jedną szalę i otworzyć rynek dla  Chińczyków, jednak zarżniemy w ten sposób własną przedsiębiorczość. Współpraca z państwem posiadającym tak wielkie zasoby ludzkie i finansowe jest dla nas nie lada wyzwaniem. Boję się, że możemy mu nie sprostać.

Relacje pomiędzy Unią Europejską a Chinami są trudne z wielu względów. Co prawda kraje UE pozostają największym partnerem handlowym Chin, jednak każda strona chce wyjść na swoje i opracowuje własne strategie, nieraz rażąco sprzeczne. Wartość dwustronnej wymiany handlowej na koniec 2015 r. wyniosła 564 mld USD. Chiński eksport do UE w 2015 r. wart był 356 mld USD, a wartość importu z krajów UE wyniosła 209 mld USD . Stosunek Chin do UE cechuje się sporą ambiwalencją. Unia z jednej strony stanowi jednolity rynek, będący dla Chińczyków lepszą opcją niż rozparcelowana na poszczególne kraje, z którymi trzeba się dogadywać osobno, Europa. Z drugiej zaś zbytnia jednomyślność państw UE, stanowi znaczącą przeciwwagę dla Chin, skutkującą trudnościami w forsowaniu przez nie własnego stanowiska. Na dzień dzisiejszy strategia Chin wobec UE zawarta jest w dokumencie „Deepen the China-EU Comprehensive Strategic Partnership for Mutual Benefit and Win-win Cooperation” („Pogłębienie kompleksowego strategicznego partnerstwa Chiny-UE na rzecz wzajemnego dobrobytu i korzystnej współpracy” – tłum. Autora). Dokument ten jest egzemplifikacją chińskiej wizji świata, w której Chinom zapewniona jest możliwość uprawiania wolnego handlu oraz uwypuklona jest kwestia nierównego traktowania ich kraju, zakłócająca postulowaną przez nich swobodę wymiany handlowej. Jak każdy z tego typu dokumentów pisany jest on „na okrągło”, czyli w sposób niepozwalający jednoznacznie niczego określić. Jasno postawione są tylko kwestie oczywiste, czyli chęć współpracy gospodarczej oraz deklarowane pragnienie zapewnienia stronom obopólnych korzyści. W kwestiach natury politycznej jest jeszcze bardziej ubogo, bo pomimo mglistych zapewnień o chęci porozumienia, miałoby ono bazować na wyjściu poza różnice ideologiczne i dążeniu do wzajemnego zrozumienia i współpracy . Brzmi to jak apel o niewtykanie nosa w nie swoje, czyli chińskie sprawy, bo państwowy komunizm tam żyje i ma się dobrze, a polityka to sprawa mocno relatywna i niepodlegająca arbitralnej ocenie. Chińczycy, w tym dokumencie, odnoszą się również do kwestii praw człowieka pisząc: Chińska strona jest gotowa kontynuować dialog na temat praw człowieka z UE, opierając się na zasadach wzajemnego poszanowania i braku ingerencji w sprawy wewnętrzne, czyli znowu to samo. Władze CHRL apelują też o niewykorzystywanie poszczególnych przypadków (naruszeń praw człowieka – dopisek autora) do ingerowania w suwerenność chińskiego wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych . Widać tu daleko posuniętą ostrożność i potrzebę zachowania suwerenności przez stronę chińską. Chińczycy podchodzą do sprawy jednoznacznie, współpraca tylko na ich zasadach. Nie łudźmy się, że nas to nie dotyczy i dobry wujek z Chin da nam zarobić, zmodernizuje nam kolej i lotniska i nie będzie chciał niczego w zamian. Chiny to państwo specyficzne, silne i diametralnie różne od Polski, zarówno kulturowo, jak i politycznie. Musimy pamiętać, że wszelkie nasze niedociągnięcia i błędy w kontaktach z nimi mogą mieć dla nas poważne konsekwencje.

Od 1994 r. w miejscowości Wólka Kosowska koło Piaseczna działa olbrzymie azjatyckie centrum handlowe. W przeważającej mierze działalność prowadzą tam Chińczycy. Polaków jak na lekarstwo, za to mnóstwo taniego chłamu sprowadzanego z Chin oraz równie tanich chińskich pracowników. Nie każdy zapewne wie, że chińska kultura różni się zdecydowanie od naszej, a wyzysk i załatwianie spraw „po koneksjach” jest u nich normą. Olbrzymi zasób chińskiej siły roboczej napływa do Europy, jednak pracują głównie u „swoich”. Gdyby dać im możliwość, zalaliby nasz rynek nie tylko słabej jakości towarami, ale również własnymi pracownikami oraz ich „etyką” pracy. Chińczycy, wyjechawszy z komunistycznego raju, za nic sobie mają polskiego fiskusa i nasze prawo. Umowa o pracę w Wólce Kosowskiej to luksus, zaś odprowadzanie podatków to, dla naszych orientalnych gości, sprawa nad wyraz kłopotliwa. Przyznać trzeba, że Chińczycy czy Wietnamczycy nie sprawiają zauważalnych problemów. Nie rozrabiają na ulicach, nie drenują zasiłków, są pracowici i spokojni, jednak żyjemy w Polsce i nasz interes narodowy wymaga ochrony. Nieograniczony zalew tanich towarów i wspieranych przez chiński rząd przedsiębiorstw może zniszczyć nasz kraj w mgnieniu oka. Firmy zachodnie eksploatujące nasz rynek zapewniają chociaż miejsca pracy, a Chińczycy sprowadzają tabuny własnych pracowników. Zapewnianie im jakichkolwiek preferencji, dawanie ulg podatkowych i innych przywilejów, którymi ściągamy do siebie zagranicznych inwestorów, musi być bardzo dobrze przemyślane. To nie jest tak, że przyjdzie Chińczyk, zbuduje fabrykę, zatrudni Polaków i będzie grzecznie płacił podatki. Chiny są graczem światowej klasy, a ich ekspansja jest wielotorowa. Począwszy od olbrzymiego kapitału, poprzez ogromne rzesze ludzkie, na działaniach wywiadowczych skończywszy. Dlatego są dla nas ekstremalnie niebezpiecznym partnerem. Posmakowali tego już Rosjanie, doświadczając chińskiej kolonizacji Syberii. Z nieoficjalnych danych wynika, że w ślad za uciekającymi ze wschodnich rejonów Federacji Rosyjskiej, w poszukiwaniu lepszego życia, Rosjanami, nadciągają Chińczycy, osiedlając się oraz inwestując kwoty liczone w miliardach dolarów rocznie. Nietrudno wyobrazić sobie kolonizację i faktyczne przejęcie kontroli przez Chińczyków nad sporym obszarem dzisiejszej Rosji. Masowa migracja oraz inwestycje to świetny sposób, aby stopniowo i bezkrwawo przejmować rzeczywistą władzę nad regionami, czy też państwami. Wiedza przeciętnego Polaka o Chinach jest znikoma. W telewizji ich brak, więc mało o nich wiemy. Jednak oni tu są i działają, zarówno legalnie, jak i pod przykrywką. Państwo Środka jest silne nie tylko gospodarczo, ma również potężny wywiad, który od wielu lat działa również w Polsce. Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego zwane Guoanbu, to struktura, dla której na świecie pracuje, według szacunków, kilkadziesiąt tysięcy osób. Agenci chińskiego wywiadu działają także w Polsce, a brak doniesień medialnych na ten temat świadczy nie tyle o ich słabości, lecz o profesjonalizmie. Kierując się zasadą rozproszonych źródeł informacji, analizują sytuację polityczną i nastroje w naszym kraju. Lobby chińskie istnieje i walczy o wpływy w każdym państwie, leżącym w kręgu zainteresowań CHRL. Polska w tym kręgu jest od lat, z racji swojego strategicznego dla Chińczyków położenia oraz planów ekspansji na Europę, które właśnie nabierają tempa. Straszeni od wielu lat Rosją i jej wywiadem, znając takie nazwy jak CIA czy Mossad, nie jesteśmy świadomi zainteresowania naszym krajem agencji o wiele dla nas groźniejszej. Chiny, co prawda, nie są naszym wrogiem, jednak twardo kierują się swoim interesem, a tam, gdzie go widzą,Chiny od wielu lat starają się wykreować na czołowe światowe mocarstwo. Dawny układ sił, rozkładający się pomiędzy USA i ZSRR, rozsypał się w pył wraz z rozpadem sowieckiego imperium. Lukę po nim stopniowo zaczęły wypełniać Chiny, rosnące w siłę z wielu względów, głównie dzięki ogromnym zasobom taniej siły roboczej, będącej ich głównym atutem, który zresztą mistrzowsko wykorzystują. Quasi komunistyczna gospodarka jest obrazem pragmatyzmu i rozsądku Chińczyków, tworzących na swoim terytorium wolnorynkowe strefy ekonomiczne. Zachęcanie zachodnich koncernów do inwestowania i przenoszenia produkcji do ich kraju, sprawiło, że na dzień dzisiejszy olbrzymia część artykułów na całym świecie ma etykietę „made in China”. Gospodarka chińska odgrywa dziś niespotykaną rolę w kształtowaniu międzynarodowego handlu. Produkcja na ich terenie nie obejmuje już tylko prostych produktów, lecz coraz większy jej procent stanowią najnowsze technologie. Wszystko to wyprowadziło Chiny na czołową pozycję, zagrażającą nawet dominującej roli Stanów Zjednoczonych. Zacieśnianie współpracy z Rosją, będącą znaczącym dostarczycielem surowców dla chińskiej gospodarki, również może niepokoić polityków przywykłych do aktualnego status quo. Rosja, co prawda, nadal przejawia tendencje imperialistyczne, jednak w obecnej sytuacji może być dla Chińczyków najwyżej słabszym wspólnikiem, a nie równorzędnym graczem.

Polityka zagraniczna obecnych polskich władz zasadza się na szukaniu bezpieczeństwa w NATO, czyli najprościej rzecz ujmując u Amerykanów, oraz poszukiwaniu możliwości nowych rozwiązań gospodarczych, wbrew dotychczasowemu ukierunkowaniu na Niemcy i w mniejszym stopniu na Rosję. Rozmowy z Chińczykami czy wyjazdy prezydenta Andrzeja Dudy do Etiopii wpisują się w ten schemat i nie ma w tym nic złego. Jakkolwiek w przypadku Afryki ewentualne korzyści są wątpliwe, to współpraca z Chinami może nam przynieść korzyść. Wśród przedstawicieli naszych władz głosy są jednak różne. Głównym oponentem zaangażowania Polski w chińskie projekty gospodarcze wydaje się być minister obrony Antoni Macierewicz. Jego zdaniem Nowy Jedwabny Szlak jest częścią planu zakładającego „zlikwidowanie Polski, jako niepodległego podmiotu”, w związku ze zmniejszeniem wpływów USA w naszym regionie. Widać tu wyraźnie pokładanie zbyt dużej nadziei w czynniku amerykańskim, co mnie w ogóle nie dziwi, ponieważ PiS w ewidentny sposób kultywuje czołobitność wobec Waszyngtonu. Dziwi mnie za to zaangażowanie w rozmowy z Chińczykami. Widać polscy decydenci nie dostali jeszcze reprymendy od Wielkiego Brata. Niewątpliwie, gdy tylko w USA połapią się, o co w tym chodzi, nadejdą instrukcje i udział Polski w Jedwabnym Szlaku stanie pod znakiem zapytania. Chińczycy dogadają się z kimś innym, a my zostaniemy z ręką w nocniku i kilkoma amerykańskimi żołnierzami na pocieszenie. Irytuje mnie nieustanne pokładanie wiary w tego, czy innego możnego patrona, zamiast budowania suwerennej polityki i siły własnego państwa. Macierewicz ma oczywiście pod pewnymi względami rację i wiele argumentów na korzyść jego stanowiska w kwestii chińskiej już w tym tekście padło. Nie zgadzam się tylko, co do istoty formułowanych obiekcji. Wycofywanie się Amerykanów z Europy nie jest dla nas dużym zagrożeniem, tym bardziej, że za prezydentury Obamy proces ten de facto postępował. Europa wyszła z kręgu zainteresowania USA wraz ze wzrostem siły Chin, będących dla Amerykanów głównym konkurentem. Teraz, wraz z chińskimi projektami ekspansji na rynek europejski, uwaga Stanów Zjednoczonych znowu skupi się na Europie. Oni też chcieliby z nami bezproblemowo handlować. CETA, TTIP, to wszystko są próby gospodarczej kolonizacji, z tym, że zza Oceanu. Tak samo Chiny skolonizują nas, jeśli nie postąpimy mądrze. Sądzę, że w tym przypadku bardzo ważna byłaby solidarność państw Europy, jednak będąc realistą, ciężko mi w to uwierzyć. W każdym razie obecne poczynania rządu premier Szydło w kwestii chińskiej nastrajają pozytywnie. Co prawda niczego jeszcze nie wywalczyła, ale sam fakt poszukiwania nowych szans dla Polski, odbieram z zadowoleniem. Niezadowolony za to jestem z braku konkretów i rzeczowej, publicznej dyskusji na ten temat. Wydaje mi się, że kwestia współpracy z Chinami może zaważyć na naszym losie na długie lata. Źle rozegrana nie wróży zaś niczego dobrego.

Jarosław Gryń

Dodano w Bez kategorii

/ youtube.com

8 września 1944 r. pod Rząbcem (dziś województwo świętokrzyskie) miała miejsce bitwa z udziałem Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Jej żołnierze rozbili oddział AL wspierany przez radzieckich skoczków. Więcej w poniższym filmie.

Jak napisali twórcy filmu jest to próba odkłamania historii. By położyć kres tym propagandowym kłamstwom, Fundacja Odzyskajmy Naszą Historię przedstawia fabularyzowany film dokumentalny „Bitwa pod Rząbcem – historia prawdziwa.”

Film to historia starcia, które przez wiele lat było przedmiotem komunistycznej propagandy. Odkłamaniem tych wydarzeń zajęła się Fundacja Odzyskajmy Naszą Historię. W fabularno-dokumentalnej produkcji wypowiadają się m.in. historyk Leszek Żebrowski. Można usłyszeć również uczestnika bitwy kpt. Stanisław Turski. Zachęcamy do oglądania.

Batalia to bitwa partyzancka stoczona 8 września 1944 w lesie pod Rząbcem. Stoczono ją między oddziałami Narodowych Sił Zbrojnych a oddziałem Armii Ludowej i grupą radzieckich skoczków spadochronowych.

youtube.com

Dodano w Bez kategorii