Kolejny etap „afery maseczkowej” rozgrywa się na naszych oczach. Tym razem w kolejnej odsłonie zajścia udział bierze mecenas Roman Giertych. Któremu grozi wydalenie z zawodu oraz rada dyscyplinarna.

TVP info opublikowało materiały z korespondencji pomiędzy adwokatem Romanem Giertychem a biznesmenem Łukaszem G. tym od którego Ministerstwo Zdrowia zakupiło maseczki bez atestów. Kiedy MZ zaczęło domagać się zwrotu pieniędzy biznesmen zwrócił się o pomoc do kancelarii Romana Giertycha.  

Biznesmen pisał do adwokata około 11 maja „Szanowny panie mecenasie, kontaktował się ze mną dziennikarz, z którym się spotkałem u pana w kancelarii. Wskazuje, że chce publikować informacje przekazane w trakcie spotkania u pana w kancelarii, które miały być objęte tajemnicą adwokacką”

12 maja na łamach „Gazety wyborczej ukazał się artykuł. W którym opisano relacje biznesmena z Ministrem Zdrowia Łukaszem Szumowskim.

Ofiara gry politycznej

Biznesmen uznał iż publikacja materiału zagraża jego interesom. Nie zgadza się aby jego wypowiedzi były upublicznione, gdyż wszystko co do wiadomości miał przekazane adwokat powinno objęte być tajemnicą dla dobra śledztwa. Stwierdził  że został wykorzystany w politycznej grze. „Teraz okazuje się, że jako pana klient stałem się marionetką w jakiejś rozgrywce politycznej” napisał biznesmen. Który nie  zgadzał się na upublicznienie rozmów z mecenasem.

Giertych odpowiada na zarzuty

„Tylko dlatego miało dojść do spotkania z dziennikarzem. Nie z mojej winy informacje, które mu pan przekazał okazały się stać w całkowitej sprzeczności z wersją, którą przedstawił pan mi. I na dodatek zmienił pan strategię wycofując się z zawiadomienia i wypowiadając pełnomocnictwo. Jestem tylko i wyłącznie poszkodowany w tej sprawie i tak się czuję”

O aferze z maseczkami pisaliśmy na łamach Mediów Narodowych https://medianarodowe.com/afera-w-ministerstwie-zdrowia-chodzi-o-maseczki/

Źródło: TVP info

Dodano w Bez kategorii

W nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego wskutek rozruchów w Waszyngtonie zdewastowano pobliski pomnik Tadeusza Kościuszki. Obecny na miejscu korespondent Polskiego Radia w USA Marek Wałkuski nagrał swoją rozmowę z ludźmi zgromadzonymi pod monumetem.

W amerykańskich miastach od kilku dni trwają rozruchy wywołane zabójstwem George’a Floyda przez policjanta w Minneapolis w stanie Minnesota. O udział w aktach przemocy w czasie demonstracji członkowie i zwolennicy administracji oskarżają bojówki Antifa. Prezydent USA Donald Trump ogłosił wczoraj, że zamierza uznać skrajnie lewicowy ruch za organizację terrorystyczną. Informację tę przekazał za pośrednictwem Twittera.

Podczas wieczornych demonstracji w Waszyngtonie zniszczono pomnik Tadeusza Kościuszki, znajdujący się kilkaset metrów od Białego Domu. Polski dziennikarz Marek Wałkuski pytał zgromadzonych wandali, dlaczego zniszczyli pomnik. Mężczyźni nie potrafili na to odpowiedź, nie wiedzieli też kogo upamiętnia monument.

– Ludzie chcieli wyrazić swój gniew i frustrację – stwierdza jeden ze zgromadzonych. Inny stwierdza z kolei, że Polacy nie powinni czuć się urażeni tymi wydarzeniami.

Całe wideo można zobaczyć tutaj:

Na te bulwersujące wydarzenia zareagował również ambasador Polski w USA Piotr Wilczek.

“Jestem zniesmaczony i zbulwersowany aktami wandalizmu pomnika Tadeusza Kościuszki w Waszyngtonie – bohatera, który walczył o niepodległość Polski i Stanów Zjednoczonych” – napisał na Twitterze. Zaapelował również do amerykańskich władz o jak najszybsze przywrócenie wyglądu pomnika do pierwotnego stanu.

źródło: Twitter/ Marek Wałkuski

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Stiopa, wikimedia commons

W niedzielę podczas zabawy w piasku w pobliżu skarpy dwóch braci omal nie zginęło, będąc żywcem pogrzebanymi przez masę piasku. Młodszy z nich cudem uniknął przysypania, dzięki czemu zdołał powiadomić o tym zdarzeniu swoich rodziców. Na miejsce szybko przybyła karetka pogotowia. Dzisiaj chłopiec wybudził się ze śpiączki.

Dzisiaj w toruńskim szpitalu dziecięcym ze śpiączki został wybudzony chłopiec. W niedzielę podczas zabawy z bratem w kopanie dziur został przysypany piaskiem z pobliskiej skarpy. 10-latka uratowało szczęście młodszego brata, który powiadomił o tym zdarzeniu swoich rodziców.

Zobacz także: GUS fałszuje obraz bezrobocia? Rzeczywistość sprowadza nadzieję rządu do parteru

Ojciec chłopca natychmiast wezwał służby medyczne do Krępin, gdzie miało miejsce zdarzenie. Tam odkopał syna z pokrywy piaskowej i rozpoczął reanimację. Po przywróceniu oddechu, przekazał go przybyłym na miejsce medykom.

“Najprawdopodobniej chłopcy kopali dziurę w pobliskiej skarpie. Wówczas ziemia obsunęła się i przysypała piachem starszego. Młodszy brat niezwłocznie powiadomił o zdarzeniu swojego ojca, który przybył na miejsce i wezwał służby ratunkowe. Mężczyzna zaczął udzielać chłopcu pierwszej pomocy, przywrócił mu oddech, a następnie dalsze czynności przejęły służby ratunkowe” – relacjonowała st. sierż. Anita Szefler-Ciupińska z włocławskiej komendy policji.

Policjanci zabezpieczyli teren osuwiska. Prowadzą czynności śledcze w celu ustalenia przyczyny niebezpiecznego dla życia dzieci zdarzenia, które miało miejsce na terenie działki rekreacyjnej w Krępinach.

polsatnews.pl

Dodano w Bez kategorii

Można śmiało powiedzieć, że polski przemysł odbił się od dna. Na to wskazują badania opinii wśród kluczowych menadżerów w prywatnych firmach produkcyjnych. Jest jeszcze jednak dużo za wcześnie, żeby ogłaszać koniec problemów w gospodarce.

Wskaźnik PMI może zmieniać się w zakresie od 0 do 100 pkt., a poziom 50 pkt. traktowany jest jako równowaga. Wszystko co poniżej, traktowane jest jako spadek w najbliższej przyszłości. PMI powstaje na bazie ankiet menadżerów do spraw zakupów w firmach, którzy o rzeczywistości gospodarczej mają największą wiedzę u źródła. Polski wskaźnik PMI dla przemysłu odbił w maju do poziomu 40,6 pkt. z historycznej depresji w kwietniu wynoszącej 31,9 pkt. To dużo lepiej, niż oczekiwali ekonomiści. Średnia prognoz zebranych przez PAP wskazywała na zaledwie 35,7 pkt.

Powrót do normalności będzie długim procesem

– Mimo odbicia PMI z rekordowo niskiego poziomu odnotowanego w kwietniu, majowy odczyt indeksu zasygnalizował, że warunki gospodarcze w polskim sektorze wytwórczym były nadal bardzo słabe na skutek wciąż obowiązujących obostrzeń społecznych wprowadzonych w Polsce i za granicą w walce z pandemią koronawirusa – informuje Trevor Balchin, ekonomista IHS Markit.

Jak podaje, wskaźniki produkcji i nowych zamówień odnotowały drugie najniższe wartości w historii badań, a pierwszy z nich był spójny z kolejnym dwucyfrowym spadkiem rok do roku produkcji przemysłowej według oficjalnych danych GUS.

– W maju prognozy odnośnie przyszłej produkcji uległy poprawie, lecz poziom optymizmu był wciąż bardzo niski na tle badań historycznych. Mniej więcej tyle samo badanych firm spodziewało się wzrostu produkcji za 12 miesięcy, co jej spadku. Wygląda na to, że powrót do sytuacji sprzed kryzysu jest jeszcze daleki – ocenia Balchin.

Pozostałe składniki badania są już mało optymistyczne. “Nowe zamówienia spadły w maju w drugim najszybszym tempie w historii badań. Tak szybki spadek wynikał z druzgocącego wpływu na popyt obostrzeń społecznych obowiązujących zarówno w Polsce jak i w wielu innych krajach na całym świecie” – podano, wskazując jednocześnie, że trend spadkowy nowych zamówień utrzymuje się już od 19 miesięcy.

Słaby był też popyt eksportowy. “Poziom zamówień z rynków zagranicznych obniżył się w drugim najszybszym tempie w historii badań” – pisze IHS Markit.

Subindeksy zatrudnienia oraz zapasów pozycji zakupionych ponownie negatywnie wpłynęły na odczyt głównego wskaźnika. “Poziom nowych miejsc pracy obniżył się w trzecim najszybszym tempie w historii badań, a zapasy środków produkcji spadły szybciej jedynie raz w ciągu niemal siedmiu ostatnich lat” – opisano. Chodzi o nowe miejsca pracy, więc w sytuacji, gdy w gospodarce są zwolnienia spadek liczby nowych miejsc pracy nie jest dziwny.

Dodatkowo, przy analizie wskaźnika trzeba wziąć jednak jeszcze poprawkę na jego błąd konstrukcji w obecnych okolicznościach. Wskaźnik opóźnień w dostawach rośnie przy większych opóźnieniach, bo w normalnych okolicznościach opóźnienia w dostawach oznaczają zbyt wiele zamówień. W czasie pandemii jest to jednak świadectwem blokad gospodarczych. Subindeks opóźnień był rekordowy i stanowił 15 proc. wagi wskaźnika głównego – podaje IHS Markit.

“Chińczyki trzymają się mocno”

IHS Markit przygotowuje podobne analizy dla kilkudziesięciu kluczowych krajów świata. W poniedziałek rano opublikowano wskazania dla 25 krajów plus łącznie dla strefy euro.

Dane są dość zgodne z tendencjami rozwoju pandemii. Najgorzej jest w Indiach, Rosji oraz w Niemczech. Nieznaczne perspektywy wzrostu przemysłu pojawiły się w Chinach i Kazachstanie. Polska jest niemal równo w połowie światowej stawki razem z Wielką Brytanią i Francją. Największe odbicie od dna widoczne jest we Włoszech, Malezji, Birmie oraz w Grecji. Największe pogorszenie nastrojów wystąpiło z kolei w Japonii.

źródło: businessinsider.com.pl

Dodano w Bez kategorii

W Starachowicach w województwie łódzkim pacjent zaatakował własną pielęgniarkę. Prokuratura nie podaje stanu zdrowia poszkodowanej oraz motywów napastnika. Sprawcy grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

10. maja w Starachowicach doszło do ataku na jedną z pielęgniarek w miejscowym szpitalu. Pacjent zaatakował kobietę na oddziale rehabilitacyjnym. Prokurator Eliza Juda odmawia szerszego komentarza w tej sprawie informując jedynie o zdarzeniu oraz rozpoczęciu procedury karnej.

Zobacz także: USA: Waszyngton płonie. Demonstranci zdewastowali pomnik Kościuszki

“Postępowanie prowadzone jest w kierunku art. 223 kodeksu karnego (napaść na funkcjonariusza publicznego). Gromadzimy materiał dowodowy i ustalamy okoliczności całego zdarzenia” – ujawniła prokurator Juda.

Prokuratura Rejonowa w Starachowicach ze względu na dobry tok postępowania nie zamierza udzielać informacji na temat napaści na pielęgniarkę. Nie wiadomo również jaki jest stan zdrowia poszkodowanej oraz jakim narzędziem została zraniona. Napastnikowi za ten czyn grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

interia/pap

Dodano w Bez kategorii

Rzeczniczka Lewicy Anna Maria Żukowska porównała Armię Krajową do skrajnie lewicowych bojówek Antify. Szybko odpowiedział jej europoseł PiS Dominik Tarczyński.

Od kilku dni, w amerykańskich miastach trwają rozruchy wywołane zabójstwem George’a Floyda. Afroamerykanin zmarł wskutek niefortunnej interwencji policji. Udział w aktach przemocy w czasie demonstracji członkowie i zwolennicy administracji oskarżają bojówki Antify. ​Prezydent USA Donald Trump ogłosił, że zamierza uznać skrajnie lewicowy ruch za organizację terrorystyczną.

Anna Maria Żukowska odnosząc się do tych wydarzeń wrzuciła na Twittera grafikę, na której amerykański żołnierz bije Adolfa Hitlera. Obok nich stoi Donald Trump, który krzyczy “Widzicie? Alt-left też posługuje się przemocą”.

Wojciech Mucha zamieścił komentarz pod jej wpisem, wskazując, że “bronienie zwyroli z antify to ślepa uliczka.

“Kiedy jeszcze raz napisze Pan o antyfaszystach „zwyrole”, to proszę sobie wspomnieć o Armii Krajowej” – odpisała z kolei Żukowska.

“Dno komuszego dna” – skomentował postawę Żukowskiej członek PiS Dominik Tarczyński.

Europoseł z ramienia Zjednoczonej Prawicy ostatnio dużo udziela się na portalach społecznościowych. Niedawno skomentował rozmowę Roberta Mazurka z posłanką KO, Agnieszką Pomaską.  „Niczego lepszego dziś nie zobaczycie” – skomentował, wstawiając nagranie kompromitujące Pomaskę. Jak się okazuje, sam Tarczyński od dwóch lat nie przyjmuje zaproszenia do Porannej rozmowy RMF FM.

źródło: Twitter

Dodano w Bez kategorii

W kolejnym odcinku z serii pt. Czerwony Terror, red. dr Anna Madrela przedstawiła obraz obozu w Świętochłowicach oraz postać Salomona Moreli. Filia KL Auschwitz była krótko po II wojnie światowej użytkowana przez komunistów do zwalczania opozycji i osób wpisujących się na tzw. listę Volksdeutsch w trakcie okupacji niemieckiej.

W dzielnicy Zgoda w miejscowości Świętochłowice mieściła się filia obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Po wkroczeniu na ten teren Armii Radzieckiej w styczniu 1945 roku nie usunięto napisu “Arbeit macht frei” oraz nie zlikwidowano baraków. Wkrótce po przejęciu kompleksu na nowo uwięziono Polaków, a także Niemców, Romów i osoby innej narodowości.

“Komunistyczne władze określały wszystkich tych Ślaząków, którzy podpisali Volkslistę jako zdrajców i był to główny powód trafienia do tego obozu” – powiedziała dr. Anna Mandrela, wyjaśniając powody takich ruchów poczynionych przez Polaków na Śląsku w trakcie okupacji niemieckiej – “Niemcy tak zarządzili, że każdy mieszkaniec miał do wyboru podpisać się pod listą, albo trafić do obozu koncentracyjnego” – informowała.

Zobacz także: Donald Trump wymierza wojnę ANTIFIE: „USA uznają ją za organizację terrorystyczną”

Następnie po przedstawieniu zarysu historii obozu w Świętochłowicach, redaktor Anna Mandrela przeszła do opisu postaci komendanta tego kompleksu, z ramienia komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Wyjaśniła kim był Salomon Morel oraz przytoczyła fakt z życia jego żydowskiej rodziny, która ukrywała się w gospodarstwie Józefa Tkaczyka w Garbowie. Sam gospodarz został w 1983 roku uhonorowany medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Z relacji świadków Salomon Morel miał witać więźniów słowami – “Jestem żydem, jestem byłym więźniem obozu Auschwitz, teraz się na was zemszczę” – faktycznie, nie był więźniem obozu w Oświęcimiu czy też innego ośrodka zagłady.

W czasie sprawowania jego rządów w tym obozie, latem 1945 roku wybuchła epidemia tyfusa i czerwonki. Komunistyczne ukarały komendanta za brak informacji o tym wydarzeniu. Lecz głównym powodem śmierci był głód – dzienna dawka wynosiła 400 kalorii i opierało się to na porannej kawie, zupy z pokrzyw na obiad, a na kolację skrawek chleba – “Cała trawa z terenu obozu została wyjedzona przez więźniów oraz zdarzały się przypadki kanibalizmu” – opowiadała redaktor Mandrela.

W trakcie epidemii zginęło według oficjalnych danych IPN 1855 osób. Jednakże z nieoficjalnych wyliczeń w czasie postępowania wirusa oraz aktywności obozu zmarło około 2,5 tysiąca osób. Łącznie uwięziono co najmniej 5764 osób, która w trakcie pobytu przechodziła piekło i śmierć głodową.

Więcej w materiale poniżej:

Media Narodowe

Dodano w Bez kategorii

Niemcy to największy globalny konsument węgla brunatnego oraz największy emitent dwutlenku węgla w Europie. Mimo walki z praktycznie bezemisyjną energetyką jądrową i niechętnej dekarbonizacji, zdołały przekonać świat, że są ,,zielone” . W dużej mierze jest to efekt sprawnej propagandy. Jaki jest więc cel tej maskarady?

Energiewende- niemiecka transformacja energetyczna często przedstawiana jest innym krajom za wzór. Politycy zza Odry często podkreślają potrzebę ratowania klimatu i ,,ekologizacji” gospodarki. Ale jak jest w rzeczywistości? Jakuba Wiech, autor książki „Energiewende. Nowe niemieckie imperium”, twierdzi, że cel Niemiec jest zupełnie inny niż się wydaje.

W powszechnej świadomości, Niemcy funkcjonują jako kraj przodujący w rezygnowaniu z energetyki węglowej. w 2018 roku roku światowe media obiegły zdjęcia z uroczystej ceremonii zakończenia wydobycia w ostatniej niemieckiej kopalni węgla kamiennego. Prasa szumnie ogłosiła, że w RFN ,,era węgla dobiegła końca”. Nie jest to jednak prawda. Gdy skończyło się wydobycie surowca, niemiecka energetyka i przemysł przestawiły się na paliwo z importu. Co więcej, Niemcy wytwarzają z węgla brunatnego praktycznie tyle samo energii, ile wytwarzali w 1992 roku. Plany przewidują spalanie tego ,,brudnego” paliwa co najmniej do 2050 roku. Odpowiednia otoczka medialna przynosi jednak efekty.

,,Ratowanie” klimatu jest opłacalne

Jak każdej energetycznej transformacji, tak i niemieckiej, oficjalnie przyświeca pójście na odsiecz cierpiącemu klimatowi. Mimo to, nad Renem przewiduje się odejście od energii atomowej- efektywnego, skalowanego i przede wszystkim bezemisyjnego źródła energii. Dlaczego?

Postulaty Berlina stoją w kontrze do ustaleń Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu. Według raportów Panelu, energetyka jądrowa jest potrzebna do zahamowania globalnych wzrostów średniej temperatury. Tymczasem Niemcy chcą nie tylko zamknąć swoje jednostki jądrowe (już w 2022 roku), ale i powstrzymać budowę podobnych elektrowni z funduszy europejskich

Co ciekawe, proponowany przez Niemcy system energetyczny złożony z odnawialnych źródeł energii wspartych gazem, nie należy do najbezpieczniejszych. Przekonali się o tym sami pomysłodawcy, w zeszłym roku niebezpiecznie blisko ocierając się trzykrotnie o tzw. blackout- poważny, rozległy zanik zasilania. Konieczne okazały się wówczas awaryjne importy energii zza granicy.

Innym zagrożeniem tworzonym przez niemiecki profil systemu jest generacja tzw. przepływów kołowych, które stwarzają niebezpieczeństwo dla krajów sąsiadujących, m.in. Polski.

Jakub Wiech zauważa, że na wspieranie OZE, Berlin wyda do 2020 roku 680 miliardów euro. Pieniądze te zostaną pozyskane dzięki EEG Umlage- specjalnej opłacie zawartej w rachunkach za prąd dla odbiorców indywidualnych. Za tę kwotę Niemcy mogłyby wybudować dostatecznie dużo elektrowni jądrowych, by zasilać się w pełni czystą i bezpieczną energią. Nie taki jest jednak ich cel.

Wygaszanie bloków jądrowych w Europie (a zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, którą Niemcy tradycyjnie traktują jak swoją strefę wpływów), zwiększy popyt na gaz. Tego zaś RFN będzie miała pod dostatkiem, dzięki dwóm gazociągom Nord Stream. Już teraz eksportuje rocznie ok. 30 mld metrów sześciennych tego paliwa.

Źródło: Energetyka24

Dodano w Bez kategorii
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej

/ Źródło: nf.pl

Przez ostatnie miesiące na polskich pracowników padł cień bezrobocia. Wielu pracodawców wykorzystało szansę jaką dała epidemia koronawirusa do masowych zwolnień. Część małych i średnich przedsiębiorców również była zmuszona do przeprowadzenia zwolnień w swoich firmach. GUS podaje zaniżone wskaźniki bezrobocia, za co głównie odpowiada brak zgłoszeń do urzędu.

Od początku marca, gdy w Polsce pojawił się pacjent zero chorujący na COVID-19 ukryty wskaźnik bezrobocia znacząco zaczął lecieć do góry. Pracodawcy byli zmuszeni zamykać swoje działalności. Zwłaszcza mali i średni przedsiębiorcy odczuli na sobie rządowe restrykcje wprowadzone w gospodarce. Epidemia stała się również szansą dla dużych przedsiębiorstw jak Volksgwagen Poznań, które zwalniały masowo swoich pracowników i zamykały linie produkcyjne. Z tego powodu pracę straciło tysiące Polaków.

Jak podaje “Rzeczpospolita” faktyczne bezrobocie w kwietniu mogło osiągnąć 10,3 procent. Ponad dwukrotnie więcej niż wskazują na to państwowe instytucje takie jak Główny Urząd Statystyczny. Jest to głównie spowodowane brakiem rejestracji bezrobotnych w urzędzie. Wprowadzone restrykcje znacząco utrudniły komunikacje z miejskimi czy powiatowymi urzędami, w tym urzędami pracy.

Zobacz także: Murgrabia: „Sobór watykański II przestawił naukę Kościoła o małżeństwie” [WIDEO]

Z oficjalnych danych statystycznych wynika, iż w kwietniu stopa bezrobocia wynosiła 5,8 procent, a więc od marca wzrosło o 0,4 procenta.

Eksperci z Badania Ekonomicznej Aktywności Ludności potwierdza, że znaczna cześć bezrobotnych, która straciła pracę w czasie epidemii nie poszukuje sobie nowego zajęcia – “Gdyby także je uznać za bezrobotne, to liczba bezrobotnych wynosiłaby pod koniec kwietnia ponad 1,5 mln. To oznaczałoby zaś stopę bezrobocia na poziomie 10,3 proc.” – informują.

“Wielu osobom obawy o zdrowie nakazują samoizolację. Poza tym poszukiwanie pracy często wymaga kontaktów osobistych z firmami, których znacząca część pracowników też pracuje z domu. Wreszcie, w okresie pandemii części osób może być trudno uwierzyć, że gdzieś niedaleko czeka na nich praca, trzeba jej tylko poszukać” – podkreśla Joanna Tyrowicz, jedna z autorów raportu.

Wpływ na to, ile spośród osób faktycznie bezrobotnych będzie się zgłaszało do UP, może mieć też wysokość zasiłku, na który mogą liczyć. Rząd przedstawił już propozycję jego podwyżki, ale z ostatnich wypowiedzi minister rozwoju Jadwigi Emilewicz wynika, że nastąpi do najwcześniej w lipcu.

rp/buisnessinsider

Dodano w Bez kategorii

Aresztowanie lidera opozycji Siargieja Cihanouskiego wzbudziło duży odzew społeczny. Tysiące ludzi wyszło na ulice Mińska, Brześcia i innych miast, aby żądać zwolnienia polityka. Demonstranci masowo podpisują listy poparcia dla kandydatów niezależnych przed sierpniowymi wyborami prezydenckimi. Hymnem protestów stały się ,,Mury” Jacka Kaczmarskiego, śpiewane po białorusku i rosyjsku.

Znany białoruski opozycjonista, Siargiej Cihanouski gromadził setki zwolenników w celu zebrania podpisów dla swojej żony. Swietłana Cichanouska kandyduje na prezydenta, jednak nie bez przeszkód ze strony reżimu. W wyścigu o fotel wystartowała, kiedy jej mąż siedział w areszcie za ,,udział w nielegalnym zgromadzeniu”, jej kandydaturę odrzucono. Po wyjściu na wolność, opozycjonista ruszył w ,,wyborczą” trasę po kraju, gdzie przyciągał tłumy. W Mińsku, kolejka chętnych do złożenia podpisu ciągnęła się na ponad kilometr.

Cihanouski prowadził antyrządową kampanię pod nazwą ,,Stop karaluch”, której symbolem stały się… kapcie. Nawoływał on w niej do ogólnokrajowego strajku i ostrzegał, że jeśli wybory prezydenckie 9 sierpnia zostaną sfałszowane,w białoruskich miastach wybuchną masowe protesty.

W piątek, podczas spotkania w Grodnie, doszło prawdopodobnie do milicyjnej prowokacji, zakończonej aresztowaniem opozycyjnego działacza przez funkcjonariuszy jednostki OMON. Przebywa on obecnie w grodzieńskim areszcie. Centrum obrony praw człowieka ,,Wiosna” informuje, że oprócz Cichanouskiego, w Grodnie zatrzymano jeszcze ponad dziesięciu aktywistów. To nie koniec, ponieważ napływają informacje o kolejnych aresztowaniach.

Białoruski Majdan?

Protesty relacjonowane są szeroko za pośrednictwem mediów społecznościowych. Białorusini w Mińsku i Brześciu ustawiają się tłumnie w kolejkach, aby podpisać listy poparcia dla niezależnych kandydatów. Widać zabronione biało-czerwono-białe flagi białoruskie, a także flagi Unii Europejskiej. Wśród haseł pojawiają się: ,,Wolność! Wolność!”, ,,Obalić karalucha”, czy ,,Uwolnić Cihanouskiego!” Hymnem demonstracji stały się ,,Mury” autorstwa Jacka Kaczmarskiego w wersji białoruskiej i rosyjskiej. Sam aresztowany opozycjonista przed swoim zatrzymaniem intensywnie propagował piosenkę polskiego barda na swoim kanale w serwisie You Tube.

,,Myślę, że Majdan się dopiero zaczyna” – napisał Franak Viačorka, który zdaje sprawozdanie z demonstracji na Twitterze. ,,Gdybym był Łukaszenką, bardzo bym się bał. Tłumy gromadziły się we wszystkich regionach Białorusi po aresztowaniu Cihanouskiego” – dodał.

Społeczeństwo zmęczone Łukaszenką

Adam Eberhardt, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, odniósł się na Twitterze do sytuacji na Białorusi. Zaznaczył, że tak widocznej mobilizacji społecznej nie było tam od 11 lat. Według eksperta, sierpniowe wybory dla władzy mogą być szczególnie trudne. Po 26 latach rządów Łukaszenki, ludność odczuwa zmęczenie. Kryzys gospodarczy, lekceważenie przez rząd epidemii, wszystko to potęguje niezadowolenie Białorusinów. ,,W dodatku destabilizacji może sprzyjać Rosja, oczekująca wreszcie realnej integracji.”- napisał Eberhardt.

Źródło: Polska Times

Dodano w Bez kategorii