Można śmiało powiedzieć, że polski przemysł odbił się od dna. Na to wskazują badania opinii wśród kluczowych menadżerów w prywatnych firmach produkcyjnych. Jest jeszcze jednak dużo za wcześnie, żeby ogłaszać koniec problemów w gospodarce.
Wskaźnik PMI może zmieniać się w zakresie od 0 do 100 pkt., a poziom 50 pkt. traktowany jest jako równowaga. Wszystko co poniżej, traktowane jest jako spadek w najbliższej przyszłości. PMI powstaje na bazie ankiet menadżerów do spraw zakupów w firmach, którzy o rzeczywistości gospodarczej mają największą wiedzę u źródła. Polski wskaźnik PMI dla przemysłu odbił w maju do poziomu 40,6 pkt. z historycznej depresji w kwietniu wynoszącej 31,9 pkt. To dużo lepiej, niż oczekiwali ekonomiści. Średnia prognoz zebranych przez PAP wskazywała na zaledwie 35,7 pkt.
Powrót do normalności będzie długim procesem
– Mimo odbicia PMI z rekordowo niskiego poziomu odnotowanego w kwietniu, majowy odczyt indeksu zasygnalizował, że warunki gospodarcze w polskim sektorze wytwórczym były nadal bardzo słabe na skutek wciąż obowiązujących obostrzeń społecznych wprowadzonych w Polsce i za granicą w walce z pandemią koronawirusa – informuje Trevor Balchin, ekonomista IHS Markit.
Jak podaje, wskaźniki produkcji i nowych zamówień odnotowały drugie najniższe wartości w historii badań, a pierwszy z nich był spójny z kolejnym dwucyfrowym spadkiem rok do roku produkcji przemysłowej według oficjalnych danych GUS.
– W maju prognozy odnośnie przyszłej produkcji uległy poprawie, lecz poziom optymizmu był wciąż bardzo niski na tle badań historycznych. Mniej więcej tyle samo badanych firm spodziewało się wzrostu produkcji za 12 miesięcy, co jej spadku. Wygląda na to, że powrót do sytuacji sprzed kryzysu jest jeszcze daleki – ocenia Balchin.
Pozostałe składniki badania są już mało optymistyczne. “Nowe zamówienia spadły w maju w drugim najszybszym tempie w historii badań. Tak szybki spadek wynikał z druzgocącego wpływu na popyt obostrzeń społecznych obowiązujących zarówno w Polsce jak i w wielu innych krajach na całym świecie” – podano, wskazując jednocześnie, że trend spadkowy nowych zamówień utrzymuje się już od 19 miesięcy.
Słaby był też popyt eksportowy. “Poziom zamówień z rynków zagranicznych obniżył się w drugim najszybszym tempie w historii badań” – pisze IHS Markit.
Subindeksy zatrudnienia oraz zapasów pozycji zakupionych ponownie negatywnie wpłynęły na odczyt głównego wskaźnika. “Poziom nowych miejsc pracy obniżył się w trzecim najszybszym tempie w historii badań, a zapasy środków produkcji spadły szybciej jedynie raz w ciągu niemal siedmiu ostatnich lat” – opisano. Chodzi o nowe miejsca pracy, więc w sytuacji, gdy w gospodarce są zwolnienia spadek liczby nowych miejsc pracy nie jest dziwny.
Dodatkowo, przy analizie wskaźnika trzeba wziąć jednak jeszcze poprawkę na jego błąd konstrukcji w obecnych okolicznościach. Wskaźnik opóźnień w dostawach rośnie przy większych opóźnieniach, bo w normalnych okolicznościach opóźnienia w dostawach oznaczają zbyt wiele zamówień. W czasie pandemii jest to jednak świadectwem blokad gospodarczych. Subindeks opóźnień był rekordowy i stanowił 15 proc. wagi wskaźnika głównego – podaje IHS Markit.
“Chińczyki trzymają się mocno”
IHS Markit przygotowuje podobne analizy dla kilkudziesięciu kluczowych krajów świata. W poniedziałek rano opublikowano wskazania dla 25 krajów plus łącznie dla strefy euro.
Dane są dość zgodne z tendencjami rozwoju pandemii. Najgorzej jest w Indiach, Rosji oraz w Niemczech. Nieznaczne perspektywy wzrostu przemysłu pojawiły się w Chinach i Kazachstanie. Polska jest niemal równo w połowie światowej stawki razem z Wielką Brytanią i Francją. Największe odbicie od dna widoczne jest we Włoszech, Malezji, Birmie oraz w Grecji. Największe pogorszenie nastrojów wystąpiło z kolei w Japonii.
źródło: businessinsider.com.pl