- Korporacja farmaceutyczna, dwie kancelarie prawne i detektywi przeciwko Emilii N.
- Pod jej samochodem zamontowano nadajnik GPS, fotografowano ją w czasie pracy i w czasie wolnym.
- Informację o tym, że to pracodawca wynajął detektywów przekazała jej dopiero policja 3 miesiące po odnalezieniu GPS-a.
- Zobacz także: Noworodek w warszawskim oknie życia. To już 19 dziecko oddane siostrom zakonnym
Kobieta żyła w strachu o własne życie
Odkrycie GPS-a zamontowanego pod samochodem służbowym Emilia N. niezwłocznie zgłosiła pracodawcy. Ten jednak nie poinformował jej, że wynajął detektywów. Poszkodowana przez 3 miesiące żyła w strachu o życie swoje i rodziny, ponieważ nie wiedziała, kto i dlaczego ją inwigilował.
Informację, że to pracodawca wynajął detektywów, przekazała jej dopiero policja, 3 miesiące po odnalezieniu GPS-a.
Zanim to nastąpiło, na komisariacie pojawiła się pełnomocniczka spółki AstraZeneca, która, powołując się na tajemnice spółki, prosiła policję, aby nie udostępniać poszkodowanej akt sprawy.
Po czterech latach sprawa znalazła swój finał w sądzie, ale na ławie oskarżonych nie zasiadł nikt z ramienia koncernu. AstraZeneca uważa sprawę za zakończoną.
GPS pod samochodem pracowniczki AstraZeneca
6 sierpnia 2017 roku mieszkająca pod Poznaniem pracowniczka koncernu farmaceutycznego AstraZeneca Pharma Poland dokonuje zaskakującego odkrycia.
– Mój mąż montując hak holowniczy do pojazdu służbowego ujawnił czarne pudełko z kompozytu na metalowej części auta, do której przykręca się hak
– zeznawała poszkodowana Emilia N. na komisariacie policji w Poznaniu, dwa dni po znalezieniu GPS-a.
Początkowo małżonkowie nie wiedzieli, co znaleźli, ale szybko zorientowali się, że jest to nadajnik GPS. Dwa dni później, składając zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, kobieta podkreślała, że nie wie, kto mógłby ją śledzić i że nikogo o to nie podejrzewa. Mówiła też, że w związku z tym, iż samochód należy do firmy, zgłosi fakt znalezienia GPS-a pracodawcy.
Analiza bilingów telefonicznych karty SIM znajdującej się w urządzeniu GPS wykazała, że Emilia N. była śledzona przez ponad 3 miesiące – od 13 kwietnia 2017 r. do 25 lipca 2017 roku.
W tym okresie wykonano 1163 prób połączeń i wysłano 933 wiadomości SMS. Połączenie powodowało wybudzenie urządzenia ze stanu spoczynku i wysyłanie na łączący się numer SMS-a z odnośnikiem do mapy Google z aktualną lokalizacją nadajnika.
Ale to nie wszystko. Kobiecie robiono także zdjęcia. W raportach detektywistycznych znajdują się fotografie rodziny poszkodowanej – jej męża i córki.
Prowadzona była też obserwacja domu. Jak wykazała pełnomocniczka Emilii N., była ona śledzona również w dni wolne od pracy, w dni, kiedy pełniła obowiązki związane z obejmowaną przez nią funkcją przewodniczącej w Zakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność”, działającej w AstraZeneca, a także w dni opieki nad dzieckiem.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Głos Wielkopolski