Próby wykorzystywania tragedii
Jak informowaliśmy na początku grudnia, wbrew twierdzeniom aborcjonistów, tragedia młodej matki z Pszczyny nie wynikała z obowiązujących w Polsce przepisów, przyznających prawie każdemu (tj. z wyjątkiem dzieci poczętych w wyniku czynu zabronionego i wtedy, kiedy podejrzewa się zagrożenie życia lub zdrowia matki) prawo do życia. Jak ujawniła matka zmarłej 30-latki, sekcja zwłok wykazała, że dziecko, które pani Izabela nosiła pod sercem, było zdrowe. Kobieta obwinia o śmierć swojej córki i wnuka lekarzy. W cytowanej wypowiedzi ujawnia, że to nie pierwszy znany jej przypadek, kiedy lekarze błędnie sugerowali, że dziecko urodzi się chore. Na początku grudnia NFZ zaprezentował wynik kontroli w pszczyńskim szpitalu. Placówka otrzymała karę finansową.
Przy okazji afery, jaka wybuchła po śmierci młodej matki w szpitalu w Pszczynie, popularność zdobyło hasło “Ani jednej więcej”. Było ono promowane przez aborcjonistów, którzy stwierdzali, że nie pozwolą, aby “przez prawo aborcyjne” zmarła jakakolwiek kolejna kobieta. Tym razem na podobnej zasadzie wypłynęła historia tragedii kobiety ze szpitala w Częstochowie.
Kto za to odpowiada?
W internecie pojawił się “apel rodziny”. Można w nim przeczytać m.in.:
Agnieszka T. – to 37 letnia kobieta z Częstochowy, która była w I trymestrze ciąży bliźniaczej. Trafiła do Wojewódzkiego Szpitala w Częstochowie na Oddział Ginekologii w dniu 21 grudnia 2021r z powodu pogorszających się bóli brzucha i wymiotów. Wcześniej lekceważono jej skargi, mówiąc, że to ciąża bliźniacza i ma prawo tak boleć.
Trudno zaakceptować podejście na zasadzie “ma boleć, nie histeryzujcie”. Wygląda to na lekceważące podejście do pacjentów. Jednak po pierwsze należałoby zweryfikować, czy rzeczywiście takie było podejście lekarzy. Przy okazji afery z Pszczyny lekarz z wieloletnim doświadczeniem, Bogumiła Boba, w wywiadzie dla naszego portalu, przestrzegała przed zbyt pochopnym ferowaniu wyroków.
Przede wszystkim jestem oburzona postawą mediów i osób w nich występujących, które wydają z domniemania wyrok oskarżający lekarzy, nim sprawa została zbadana. Od 1971 roku jestem lekarzem, wiem, że zdarzają się tragiczne zgony okołoporodowe. Nagłe zgony w położnictwie zdarzały się i ciągle się zdarzają, dlatego nie można wyrokować przed zbadaniem sprawy. Jest kilka możliwych przyczyn. Wszystko w tej chwili jest w rękach prokuratury i my lekarze nie mamy do niczego dostępu. Przykro mi i jest to przerażające, że od razu z domniemania wydaje się wyroki sugerujące ukaranie lekarzy, nie wiedząc jaki był dokładny przebieg zdarzenia. Czy coś zostało zaniedbane? My tego jeszcze nie wiemy, dopiero jak się skończy postępowanie prokuratorskie, będzie można na ten temat coś powiedzieć – mówiła.
Czy na pewno tak było?
W dalszej części “apelu rodziny”, zrelacjonowano (rzekomy) przebieg zdarzeń.
Według epikryzy lekarskiej, 23 grudnia 2021 zmarł jej pierwszy z bliźniaków, niestety nie pozwolono na usunięcie martwego płodu, ponieważ prawo w Polsce temu surowo zabrania. Czekano aż funkcje życiowe drugiego z bliźniaków samoistnie ustaną. Agnieszka nosiła w swoim łonie martwe dziecko przez kolejne 7 dni (!!!) Śmierć drugiego z bliźniaków nastąpiła dopiero 29 grudnia 2021 r. Następnym karygodnym faktem jest, że ręcznego wydobycia płodów dokonano po następnych 2 dniach (!!!) a mianowicie 31.12.2021 roku. Przez ten cały czas, zostawiono w niej rozkładające się ciała nienarodzonych synków. Nie zapomniano jednak w porę poinformować księdza, aby przyszedł na oddział i odprawił pogrzeb dla dzieci (!!!)
Niezależnie od tego, czy opisywane sytuacje rzeczywiście wyglądały tak, jak w cytowanym oświadczeniu, to trzeba stwierdzić kilka kwestii. Nie ma w Polsce ani jednego przepisu, który by “surowo zabraniał usunięcia martwego płodu”. Z kontekstu całego tekstu można się domyślać, że chodzi o przepisy aborcyjne. Jednak byłoby to absurdalne twierdzenie. Przepisy aborcyjne odnoszą się do żywych osób – matki i jej dzieci (czy jak wolą aborcjoniści – żywych płodów). Nie dotyczą zmarłych. Kuriozalnie też brzmi opis rzekomego pogrzebu, który miałby się odbyć na oddziale ginekologicznym częstochowskiego szpitala. Pogrzeby zmarłych dzieci nienarodzonych są normalną praktyką, ale przecież miejscem Mszy Św. pogrzebowych jest kościół, a ceremonii pogrzebowej cmentarz, a tutaj mowa o jakimś (rzekomym) “pogrzebie” na oddziale szpitalnym. Pozostaje dociec, czy to rzeczywisty absurd, który się zdarzył, czy niestworzona historia, którą ktoś domyślił przy okazji tragedii, do jakiej doszło.
Zachorowała na sepsę… tak sądzimy
Agnieszka zachorowała na sepsę, tak sądzimy po wynikach, ponieważ kiedy trafiła do szpitala badanie CRP wskazywało na 7 jednostek, dzień przed śmiercią, było to już 157,31H (norma 5), informacji o sepsie jednak nigdzie w dokumentach nie ma. Jej funkcje życiowe z dnia na dzień pogarszały się do takiego stopnia, że w przeciągu kilku dni stała się przysłowiowym ‘warzywem’ i z ginekologii trafiła na neurologię – można przeczytać w kolejnym fragmencie.
Rozumiejąc niewyobrażalną tragedię, przez jaką musi teraz przechodzić rodzina, niezależnie od tego, jakie były rzeczywiste powody jej wystąpienia, to jednak nie mogę przyjąć argumentu na zasadzie “wydaje nam się, że”. Z kolei szpital, w wydanym oświadczeniu, w którym odpiera zarzuty przedstawione przez rodzinę (szerzej piszemy o nim w artykule pod tym linkiem), twierdzi, że kobieta zachorowała na COVID-19. Póki co jedno jest pewne – na pewno nie można ani rodzinie, ani szpitalowi uwierzyć na słowo. Należy wyjaśnić fakty, tak jak to się dzieje w przypadku tragedii z Pszczyny, o czym wspomniałem na początku tekstu.
Oddział omijany szerokim łukiem?
Dużo do myślenia w tej sprawie daje wpis dziennikarki “Wprost”, Pauliny Socha-Jakubowskiej.
Moje rodzinne miasto, oddział ginekologiczny, który wszystkie kobiety z mojej rodziny – omijają szerokiej łukiem… – napisała.
Moje rodzinne miasto, oddział ginekologiczny, który wszystkie kobiety z mojej rodziny – omijają szerokiej łukiem… #anijednejwiecej https://t.co/uxLx359oHo
— Paulina Socha-Jakubowska (@PSJakubowska) January 26, 2022
Jest zresztą rzeczą łączącą placówki w Pszczynie i w Częstochowie, że wokół nich już wcześniej, nie dopiero po wyroku TK, do którego odwołują się aborcjoniści, doszukiwano się nieprawidłowości. Nie można ferować wyroków bez dogłębnego zbadania sprawy. Natomiast po wyroku TK ws. aborcji część osób jakby zapomniała, że w polskich szpitalach co roku dochodzi do budzących kontrowersje zgonów – niekiedy z powodu błędów lekarskich, niekiedy mimo wszelkich wysiłków medyków. Wyrok TK stał się prostą wymówką, na którą można zwalić wszystko i nie zawracać sobie głowy zastanawianiem się, co naprawdę było przyczyną tragedii.
Ordo Iuris oferuje pomoc
Jak oceniła Katarzyna Gęsiak, Dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Instytutu Ordo Iuris, afera wokół tragedii z Częstochowy, to “kolejna próba instrumentalnego wykorzystania tragedii do ideologicznych celów”. Instytut zaoferował pomoc w wyjasnianiu sprawy i pociągnięciu winnych do odpowiedzialności.
Kolejna próba instrumentalnego wykorzystania tragedii do ideologicznych celów. Śmierć p. Agnieszki wymaga wyjaśnienia i pociągnięcia do odpowiedzialności os. odpowiedzialne. Polskie prawo nakazuje ratować życie. Wyrok TK nic w tej sprawie nie zmienił. Ordo Iuris oferuje pomoc. https://t.co/8OETQbhCgm
— Katarzyna Gęsiak (@KatarzynaGesiak) January 26, 2022
Co wiemy o sprawie z Częstochowy?
— Jerzy Kwaśniewski (@jerzKwasniewski) January 26, 2022
Po śmierci bliźniaka nie zawsze dokonuje się ingerencji
Ale po śmierci 2. bliźniaka lekarze czekali 2 dni – to musi ocenić @RzeczPacjenta
Co do prawa: niezmiennie nakazuje ratować matkę, nawet wobec zagrożenia dziecka. Wyrok TK nic nie zmienił
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com