- Donald Tusk pędził służbowym autem przez teren zabudowany tak szybko, że policjanci musieli zabrać mu prawo jazdy.
- Tusk feralnego dnia wracał do swojego domu bez kierowcy. Według Interii „lider partii był akurat przeziębiony i nie chciał wracać z szoferem”.
- Politycy PO przekonują, że Tusk zapędził się w kozi róg.
- Zobacz także: Spięcie między posłankami PiS. “Warto, by władze klubu starannie przygotowywały listy wyborcze”
Kryzys w Platformie Obywatelskiej trwa. Donald Tusk pędził służbowym autem przez teren zabudowany tak szybko, że policjanci musieli zabrać mu prawo jazdy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że polityk jechał sam, bo „był akurat przeziębiony i nie chciał wracać z szoferem”.
Kryzys w Platformie Obywatelskiej
Media donoszą, że w Platformie już zaczęło się szukanie winnych pirackiego rajdu szefa PO. Politycy tego ugrupowania dodają, że „to żadna tajemnica, że Donald lubi jeździć i ma ciężką nogę”.
W sobotę szef Platformy Obywatelskiej został zatrzymany za przekroczenie prędkości – jechał ponad 100 km/h w terenie zabudowanym. Do incydentu doszło w miejscowości Wiśniewo koło Mławy (woj. mazowieckie).
Polityk otrzymał mandat w wysokości 500 zł i zatrzymano mu prawo jazdy. Niedługo potem Tusk potwierdził na Twitterze, że „przekroczył przepis drogowy”.
“Jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji” – dodał były premier.
Za swoje zachowanie nie przeprosił.
W sieci pojawiło się nagranie z momentu zatrzymania polityka; portal tvp.info potwierdził jego autentyczność w kilku źródłach. Jak udało nam się ustalić, Donald Tusk jechał autem służbowym, był sam.
“Był spokojny” – przekazuje źródło portalu TVP INFO .
Tusk feralnego dnia wracał do swojego domu bez kierowcy. Według Interii „lider partii był akurat przeziębiony i nie chciał wracać z szoferem”. Według portalu politycy PO zachodzą w głowę, dlaczego Tuska nikt nie wiózł.
“Taką mamy w tej chwili Platformę. Wypuścili faceta, który był chory. Dla mnie to niechlujstwo. Miał się w domu wykurować przez weekend” – mówi portalowi „jeden z prominentnych polityków partii”.
Mówi anonimowo, bo – jak wskazano – „wszyscy działacze, z którymi rozmawiamy, proszą, żeby nie podawać ich nazwisk, bo nie chcą się narażać swojemu szefowi”.
Kto powinien zadbać o podróż Tuska?
Rozmówcy portalu wskazują na dwie osoby, które ich zdaniem powinny zadbać, by Tusk miał kierowcę. Chodzi o dyrektorkę biura krajowego Monikę Krzepkowską oraz sekretarza generalnego partii Marcina Kierwińskiego.
“Współpraca z mediami nie należy do moich kompetencji” – powiedziała Krzepkowska, pytana o przejazd Tuska na trasie z Warszawy do Sopotu.
Politycy PO przekonują, że Tusk zapędził się w kozi róg.
“Wspominają jego przemówienie z wrześniowej konwencji partii w Płońsku, kiedy upominał krnąbrnych działaczy własnego ugrupowania” – czytamy.
“Te litery PO muszą znowu, tak jak kiedyś, znaczyć „pełna odpowiedzialność” – mówił wówczas Tusk.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
“Etyka odpowiedzialności”
“Etyka odpowiedzialności mówi o tym, że trzeba rozumieć wszystkie skutki, także te dalekosiężne, swoich działań, swoich manifestacji, swojej ekspresji” – przekonywał.
“Donald jest sam sobie winien. Cały ten incydent wpisuje się w jego złą passę: słabe wywiady, obecność na pół gwizdka (przez tydzień nieobecności w Polsce podczas kryzysu na wschodniej granicy Tusk zajmował się konwencją EPP w Rotterdamie). Ale nie po to został szefem, żeby go zaraz podważać po jednej wpadce” – twierdzi rozmówca Interii.
Politycy dodają, że „to żadna tajemnica, że Donald lubi jeździć i ma ciężką nogę”.
tvp.info