- Jako jeden z nielicznych duchownych, towarzyszy i wspiera polskich olimpijczyków podczas pobytu na igrzyskach w Tokio
- Ks. Pleń opowiada, że proponowano mu wcześniejszy powrót do kraju. Nie zgodził się, mówiąc „jestem tu jak kapitan na statku, który jako ostatni go opuszcza”
- – Gdy idę spać, czuję się zmęczony, ale jest to radosne zmęczenie po dobrze spędzonym dniu pracy – powiedział Salezjanin
- Zobacz także: Transpłciowy zawodnik na Igrzyskach Olimpijskich przegrał z kobietami. Zmiana płci nie pomogła
Służba sportowcom jako powołanie
– Sport lubiłem od dzieciństwa. Salezjanie “przyciągnęli” mnie swoim programem zajęć sportowych, który powoduje, że młodzi ludzie mogą spędzić czas na boisku, zdrowo dla ciała i duszy, a nie tylko wpatrując się cały czas w smartfony – powiedział ks. Edward, opowiadając o swoim zamiłowaniu do sportu. Jako ksiądz szczególnie wspiera, a także otacza troską polskich olimpijczyków, towarzysząc im podczas igrzysk w Tokio.
Na terenie wioski olimpijskiej znajduje się duża sala, w której odprawia Msze Święte. Ich godziny sprawowania kapłan dostosowuje do zajęć sportowców i ich treningów. – Moim głównym mottem jest przecież “służyć i jeszcze raz służyć” – powiedział. Ponadto służy sakramentem pokuty i pojednania, a także błogosławi sportowców, którzy nie mogą uczestniczyć w liturgii. Wielu z nich chętnie uczestniczy w organizacji Mszy Świętych, np. czytając teksty mszalne.
Ks. Edward Pleń towarzyszył polskim sportowcom również w 2016 roku na igrzyskach w Rio de Janeiro. Wtedy olimpijczykom towarzyszyła także figura Chrystusa. Kapłan nie tylko dodaje im otuchy, ale także naucza. Jak sam mówi, walczy z przeklinaniem wśród zawodników, tłumacząc im, że są wzorem dla młodego pokolenia.
Przecież ludzie patrzą na ciebie, a ty przez cały czas patrz na Chrystusa
– mówi ks. Edward Pleń sportowcom.
Realizując swój charyzmat
Ks. Edward Pleń początkowo działał w Salezjańskiej Organizacji Sportowej RP (SALOS), funkcjonującej od 1992 roku, natomiast później stał się krajowym duszpasterzem sportowców. Obecnie towarzyszy reprezentantom Polski na Igrzyskach Olimpijskich. Ks. Pleń traktuje swoje powołanie jako – w pewnym sensie – parafię personalną, której olimpijczycy są parafianami. Ponadto prowadzi kursy przedmałżeńskie i cały czas towarzyszy modlitwą.
Najważniejsze jednak jest to, aby mieć dla nich zawsze czas. Te “pandemiczne” Igrzyska w Tokio paradoksalnie bardzo się temu przysłużyły, gdyż nie mogę nigdzie się poruszać poza hotelem i wioską olimpijską
– powiedział.
W rozmowie opowiedział także sytuację, jaka miała miejsce podczas obecnych igrzysk. Po przyjeździe do Tokio, wraz ze swoim zakonnym współbratem z Tokio-Chofu chcieli udać się samochodem do figury Matki Bożej u stóp góry Fudżi. Dotarcie tam okazało się natomiast niemożliwe, więc postanowili odwiedzić kościół w Chofu, w którym modlili się za polską reprezentację przy grobie Sługi Bożego ks. Vincenta Cimattiego. Niedługo potem przyszła fantastyczna nowina – Polska zdobyła pierwszy olimpijski medal.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
niedziela.pl