Murem za JKM! Murem za Mentzenem! Czyli między młotem a kowadłem

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Materiały prasowe Konfederacji

Nie gasną komentarze oraz emocje po tym jak najpierw Janusz Korwin-Mikke została zawieszony w prawach członkowskich Konfederacji, a następnie prezes Nowej Nadziei oznajmił, że JKM już więcej nie wystartuje w wyborach z list Konfederacji.

Swój komentarz do tego co się wydarzyło zmieścił m.in. Roman Łazarski, pełnomocnik finansowy Komitetu Wyborczego Konfederacji Wolność i Niepodległość w ostatnich wyborach. Komentarz o tyle ciekawy, że przedstawia również okoliczności jak działało państwo “prawa” PiS. A szczególnie wymiar “sprawiedliwości” pod zarządem Zbigniewa Ziobro.

Poniżej pełna treść tłita Romana Łazarskiego:

Między młotem a kowadłem. Murem za legendą JKM. Murem za działaniami Sławomira Mentzena.

Kiedy pięć lat temu niespodziewanie przejąłem firmę ojca, znalazłem się pod dużą presją odpowiedzialności. Ojciec został gwałtownie zabrany przez ziobrowską prokuraturę i osadzony w areszcie wydobywczym. Trafił tam za przestępstwa, których nie popełnił i nie wiadomo było kiedy zostanie wypuszczony. W firmie rozgościły się służby. Aresztowano pracowników, zabrano komputery, a klienci zaczęli nas opuszczać. Czułem się jak na Titanicu.

Wiedziałem, że jeżeli nie podejmę działań, za chwilę moja rodzina, ja, pozostali pracownicy, klienci, wobec których mieliśmy zobowiązania, wszyscy zostaniemy zalani falą konsekwencji, które zbliżały się, czy tego chcieliśmy, czy nie, słusznie, czy niesłusznie. Nie mogłem sobie pozwolić na unikanie decyzji. Zacząłem odcinać balast. Nie byłem pewien, czy robię dobrze, ale nie miałem czasu na sentymenty.

Wiele z tamtych decyzji miało dramatyczne konsekwencje, kosztowały przyjaźnie i wieloletnie współprace. Nie wiem, czy bez tej przymusowej motywacji byłbym zdolny do dokonania tamtych wyborów, ale wiem, że były to decyzje, bez których nie dałbym sobie rady i popadł w głębsze kłopoty. Dlatego z perspektywy czasu cieszę się, że je podjąłem, choć na tamten moment, było mi raczej do płaczu.

W przeciągu kilku lat udało się odbudować firmę, a nawet znacznie zwiększyć obroty. W międzyczasie udało się także wyciągnąć ojca z więzienia. Po doświadczeniu piekła zniszczenia życia za niewinność, ojciec nie był tym samym człowiekiem. Trauma, długotrwały stres, warunki więzienne, potem szpital odcisnęły na nim piętno. W międzyczasie dobił też do wieku emerytalnego.

Ojciec, tak jak JKM, nie potrafi odłożyć szabel. Żyje dla swoich dokonań i nie umie przestać walczyć o swoją pracę. Wiedząc o tym, zrobiłem co mogłem, by stworzyć warunki do jego powrotu i przywrócić należne mu status oraz splendor. Wciągnąłem go w wir wydarzeń w firmie i na powrót umieściłem w roli prezesa. Wynikały z tego przeróżne dziwne sytuacje, w tym także przykre i żałosne. Bywało, że ojciec, miast zająć się mentoringiem, edukacją, pouczaniem młodej załogi, angażował się w drobiazgi niegodne roli, z którą potrzebowałem go utożsamiać. Bywało, że podejmował zadania wymagające rozeznania i właściwości, których ze względu na długotrwałą nieobecność i osłabienie sił witalnych już nie miał. Wiele spraw wymagało poprawiania po nim, pilnowania, przypominania. Pracownicy widzieli, że jest z tym dodatkowa robota. Przykro było mi obserwować jak słabnie autorytet, którym potrzebowałem go darzyć. Było to tym bardziej frustrujące, że nie siłą rzeczy słabł ten autorytet, tylko przez niepotrzebne działanie i upór w postrzeganiu siebie. Bo ojciec, podobnie jak JKM, jest uparty.

Ale ma też coś, czego Korwinowi chyba trochę brakuje. Nie uważa się za nieomylnego i potrafi zrobić krok wstecz. Po kilku niepowodzeniach i serii tarć między nami, zorientował się w sytuacji i bez specjalnego namawiania, wycofał się na pozycję, którą starałem się dawać mu do zrozumienia od samego początku, zapewniając przy rozmaitych okazjach, że wszystkim się zajmę i żeby on robił to, w czym jest naprawdę dobry. Ostatecznie udało się uzyskać taki podział ról, że ojciec skupił się na robocie eksperckiej – doradztwie i pisaniu opinii, co lubi i co pasuje do wieku i dorobku zawodowego. Ja natomiast zajmuję się działaniami operacyjnymi i podejmowaniem decyzji. Ojciec nie miesza w moim garnku i mi nie przeszkadza, w zamian za co ja z wdzięcznością pytam go o radę.

Sądzę, że podobnego układu chciał Sławek z JKM. Nie udało się. Zapewne nie tylko przez upór Korwina. Wymiana informacji i bieżący kontakt w ich układzie pewnie nie mogły iść tak dynamicznie, jak pomiędzy mną a ojcem. Jednak uważam, że w tej sprawie, nic jeszcze straconego. Partia potrzebuje jednego i drugiego – legendy JKM i działania Sławka. Kwestia tylko zgody JKM na zajęcie wyznaczonej dla niego pozycji. Nikt go przecież z partii nie wyrzucił. Dostał jedynie bana na kandydowanie.

Nie mam do Sławka żalu ani pretensji. Przeciwnie. Rozumiem go i popieram. Gdyby moja firma była zagrożona działaniem kogokolwiek, w tym mojego ojca, odsunąłbym bym go. Owszem, nigdy nie pozwoliłbym sobie na coś takiego jak Tumanowicz (nota bene wymagałoby to oficjalnych przeprosin), ale sądzę, że Sławek też tego nie chciał. Znalazłszy się w obliczu faktów dokonanych i pod dużą presją odpowiedzialności, wziął je po prostu za katalizator tego, co chyba nieuniknione. Wie, że inaczej sam utonie, a z nim wysiłek jego i ludzi. Dlatego wspieram Sławka, co nie znaczy, że jakkolwiek odcinam się i potępiam JKM.

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY