Czeka nas kolejna katastrofa ekologiczna? “Odra to pikuś”

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Od lat powracają apele o podjęcie szeroko zakrojonych działań w celu uniknięcia katastrofy ekologicznej na Bałtyku. Mimo tego temat nieszczególnie mocno przebił się do opinii publicznej.
  • Na dnie Bałtyku zidentyfikowano ok. 300 wraków okrętów, w tym ok. 100 w Zatoce Gdańskiej. Te najgroźniejsze to pochodzące z okresu II wojny światowej Stuttgart i Franken – podała NIK.
  • o tego w rejonie Głębi Gdańskiej może spoczywać na dnie co najmniej kilkadziesiąt ton amunicji i bojowych środków trujących (BŚT), w tym jeden z najgroźniejszych iperyt siarkowy. Od czasów wojny kilkakrotnie doszło do poparzenia nim rybaków i plażowiczów – dodano.
  • Należy stworzyć wokół tego problemu społeczność, polityków, naukowców i specjalistów od ochrony środowiska, podobną do tej, jaką stworzono dla rozwiązania problemu zmian klimatu. Tylko to daje szanse znalezienia adekwatnego i skutecznego rozwiązania – podkreślił prof. Jacek Bełdowski, wiceprzewodniczący Rady Naukowej Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk. Kierownik pracowni Współczesnych Zagrożeń Ekosystemów Morskich.
  • Zobacz także: Co z reparacjami od Niemiec? Będzie manifestacja pod ambasadą

Katastrofa może nastąpić w każdej chwili

W ostatnich latach sprawa była obiektem zainteresowania m.in. Najwyższej Izby Kontroli.

Na dnie Bałtyku zidentyfikowano ok. 300 wraków okrętów, w tym ok. 100 w Zatoce Gdańskiej. Te najgroźniejsze to pochodzące z okresu II wojny światowej Stuttgart i Franken. Z pierwszego już wydobywa się paliwo, drugi, z powodu korozji może się zapaść w każdej chwili i spowodować ogromną katastrofę ekologiczną. Do tego w rejonie Głębi Gdańskiej może spoczywać na dnie co najmniej kilkadziesiąt ton amunicji i bojowych środków trujących (BŚT), w tym jeden z najgroźniejszych iperyt siarkowy. Od czasów wojny kilkakrotnie doszło do poparzenia nim rybaków i plażowiczów – podała NIK.

Temat był też przedmiotem powtarzających się interpelacji poselskich.

Niekorzystną sytuację pogłębia specyfika geologiczna Bałtyku. Np. chemikalia złożone na obszarze Głębi Gdańskiej pokrywa zaledwie około 10 centymetrów osadu dna morza, gdyż wskutek słabych prądów żwiry, piaski, muły i iły odkładają się tam wyjątkowo wolno. Jest to opinia Pani dr Marzeny Stempień- Sałek z Instytutu Nauk Geologicznych PAN. Pani geolog ostrzega także, że jeśli dojdzie do skażenia wód morskich chemikaliami, będzie się ono utrzymywać przez dziesiątki lat, gdyż Bałtyk jest morzem zamkniętym i pełna wymiana wody następuje w nim dopiero po 42 latach.

Trujące chemikalia mogą zatruwać wodę, ryby, a także zanieczyszczać plaże. W przeszłości już wielokrotnie takie zdarzenia następowały. Jak podaje ˝Ozon˝: ˝w 1954 roku fale wyrzuciły w okolicy Juraty beczkę z iperytem siarkowym˝. ˝Do najtragiczniejszego w skutkach wypadku z bronią chemiczną doszło w lipcu 1955 roku na plaży w Darłówku. Woda wyniosła na brzeg zardzewiały pojemnik, z którego zaczęła wydobywać się brunatnoczarna ciecz. Środkiem bojowym poparzyła się blisko setka dzieci, z których czworo straciło wzrok˝ – napisał Miller.

W 1997 roku 30 mil morskich na północ od Władysławowa (na trasie, którą Rosjanie transportowali broń do Głębi Gotlandzkiej) łowiąca ryby załoga kutra wydobyła z wody pięciokilogramową bryłę iperytu. W następstwie tego znaleziska cała załoga trafiła do szpitala. ˝Iperyt nie przestaje być toksyczny nawet przez sto lat – zwraca uwagę Miller. – Zbija się w bryły, które toczone prądami po dnie nabierają kulistego kształtu, a to z kolei ułatwia ich dalsze swobodne przemieszczanie się. Nie możemy mieć żadnej pewności, że taka niespodzianka nie pojawi się nagle na którejś z polskich plaż˝ – można przeczytać w interpelacji z 2005 roku.

Podobne incydenty powtarzają się do dziś.

Jak piszą Małgorzata Kosmacz i Aleksander Astel z Akademii Pomorskiej w Słupsku ostatni taki przypadek miał miejsce w 2012 r. W okolicach Czołpina, na plaży między Ustką a Łebą znaleziono grudki fosforu białego. Skażeniu uległo 13 kilometrów wybrzeża. W sumie zneutralizowano ok. tony tego środka. Szczęśliwie nikt nie ucierpiał. Podobne incydenty miały miejsce również w Niemczech, Danii i Szwecji, Litwie i Łotwie – podała NIK.

Potrzeba działań

Według NIK “zarówno administracja morska, jak i ochrony środowiska nie rozpoznawały zagrożeń wynikających z zalegania w zatopionych na dnie Bałtyku wrakach ropopochodnego paliwa i broni chemicznej”.

Nie szacowały też ryzyka z nimi związanego i skutecznie nie przeciwdziałały rozpoznanym i zlokalizowanym zagrożeniom. Może to doprowadzić do katastrofy ekologicznej na niespotykaną skalę – oceniła NIK.

Czas nie jest sprzymierzeńcem w tej sprawie. Potrzeba szeroko zakrojonych działań.

Należy stworzyć wokół tego problemu społeczność, polityków, naukowców i specjalistów od ochrony środowiska, podobną do tej, jaką stworzono dla rozwiązania problemu zmian klimatu. Tylko to daje szanse znalezienia adekwatnego i skutecznego rozwiązania. Od 2011 roku miałem szczęście prowadzić wszystkie unijne projekty dotyczące broni chemicznej na Bałtyku. Udało się nam stworzyć niesamowitą społeczność naukowców z poszczególnych państw basenu Morza Bałtyckiego i, co ważne, polityków. Jednak potrzebne jest znacznie więcej. Współpracę trzeba rozszerzyć. Na Morze Czarne, Północne, Śródziemne. Tam procesy podobne do tych obserwowanych na Morzu Bałtyckim także zachodzą. W innych warunkach, czasem szybciej, czasem wolniej, ale odpowiednio duża baza danych i wiele perspektyw badawczych, pozwolą nam zrozumieć więcej, a więc i działać znacznie skuteczniej – podkreślił prof. Jacek Bełdowski, wiceprzewodniczący Rady Naukowej Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk. Kierownik pracowni Współczesnych Zagrożeń Ekosystemów Morskich.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Twitter, Sejm.Gov.PL, Teraz-Srodowisko.PL, Wprost

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY