Piotr Motyka: Jaki wpływ na polską gospodarkę ma konflikt między Ukrainą a Rosją?
Dr Cezary Mech: Agresja Rosji na Ukrainę ma wyjątkowo negatywny wpływ na polską gospodarkę. Oddziaływanie jest wielokanałowe i na wielu płaszczyznach i to głównie dlatego że ta wojna z typu asymetrycznego, przekształciła się w typ proxy, w którym to głównie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Wielka Brytania i Polska są zmuszone do jej finansowania. Polska w relacji do finansowych możliwości nie tylko najbardziej pomaga Ukrainie, ale również jest najbardziej narażoną na jej niszczycielskie efekty w przypadku eskalacji, polegającej na przekroczeniu granicy Ukrainy – jak to trafnie określił Gideon Rachman „wykreowania paradoksalnej sytuacji w której, gdy nawet im lepiej Ukrainie będzie szło na polu bitwy, tym bardziej groźna sytuacja powstanie”.
Ponosząc wiele różnych grup kosztów do najpoważniejszych w ujęciu historycznym będą należały koszty społeczne polegające na tym, że przy tej masowej emigracji do Polski w najgorszym przypadku nastąpi powtórka konfliktów narodowościowych znanych z Galicji i Wołynia, a w najłagodniejszej formie oddanie władzy w największych miastach PO na stałe. I to przy jednoczesnym osłabieniu tak istotnego dla bezpieczeństwa naszego kraju ukraińskiego bufora narodowościowego między Polską a Rosją.
Drugi to koszt fiskalny, polegający na tym, że Polska ponosi znaczące koszty finansowe akomodacji uchodźców, co przejawia się w znaczących transferach na ich rzecz, przy ograniczeniu również kosztem Polaków, dostępności do służby zdrowia i usług społecznych. To wyzwanie wiąże się również z systemowym zagrożeniem finansów samorządów, które z jednej strony są obciążone znaczącymi obowiązkami związanymi z akomodacją solidarnościową uchodźców, a z drugiej strony reformy podatkowe obniżające wysokość podatków ograniczają tą ich część, która autonomicznie do nich wpływa. Bardzo poważny jest koszt monetarny procesów inflacyjnych i to ze strony podażowej jak i popytowej. Dodatkowy popyt który stanowi 40% jego przyrostu jest ze strony Ukraińców uciekających przed wojną, a który jest w znacznym stopniu finansowany przez zasoby naszego kraju.
Ponadto jest to również związane z tym, że niezależnie od procesów lokalnych, występuje bardzo silny wpływ wojny na całą gospodarkę światową w postaci braku i zakłócenia dostaw surowców energetycznych i żywności, który przejawia się wzmożoną inflacją globalną na skalę tej, która była w latach 70-tych ubiegłego wieku. Według Banku Światowego wzrost cen w ciągu 23 miesięcy wyniósł 444% w surowcach energetycznych i 84% w żywności. Polska jako kraj pryncypialnie dążący do ograniczania zakupów surowców rosyjskich, w przeciwieństwie do tych krajów które nie do końca tą politykę stosują, musi płacić za ropę i surowce energetyczne zdecydowanie więcej, na skalę około 50%, jeśli chodzi o ropę.
Innym źródłem niezadowolenia społecznego które nasili się na jesieni będzie brakflacja związana z niedostatkiem podaży istotnych usług w Polsce, spowodowana masowym napływem uchodźców z Ukrainy. Z powodu dużej ilości dzieci w wieku szkolnym, jak jesiennym szczytem chorobowym nasili się brak dostępności do wolnych od opłat usług szkolnych i możliwości skutecznego skorzystania z pomocy medycznej w chorobie. Polacy są społeczeństwem szybko się starzejącym, za mało przeznaczającym na publiczną służbę zdrowia, a teraz wraz udostępnieniem za darmo publicznej służby zdrowia dla milionów uchodźców z Ukrainy kolejki które były utrapieniem dla osób chorych jeszcze bardziej się wydłużą, a jakość usług jeszcze bardziej spadnie. O ile w przypadku Wielkiej Brytanii gdzie mierzy się czas oczekiwania do lekarza, ile osób stoi w tych kolejkach, tam po covidzie, wystąpił wzrost około 50%-owy, to u nas nie tylko mierzymy wyzwań pocowidowych i ukraińskich, ale również nie staramy się tej wyjątkowo trudnej sytuacji zaradzić. Najczęściej działamy nawet nie zastanawiając się, kto za podjęte decyzje zapłaci i ile kosztują poszczególne granty których udzielamy.
Tego typu decyzje solidarności z walczącym narodem Ukrainy mają swój wpływ inflacyjny, o czym osoby popierające sankcje niestety zapominają, gdy przychodzi to oceny ich skutków inflacyjnych polegających na wzroście kosztów importu z innych kierunków geograficznych. Efekt inflacyjny jest wzmożony gdyż polityka Unii Europejskiej i całego świata zachodniego dąży do oziębiania klimatu poprzez ograniczenie korzystania z tanich nośników energii, takich jak węgiel brunatny i ropa naftowa, na rzecz kapitałochłonnych wykorzystujących energię wiatru i promieniowania słonecznego. Regulacje idące w tym kierunku sprawiły że inwestycję w klasyczne, tanie źródła energii spadły o połowę prowadząc do braków energii i windowania jej ceny. Tego typu regulacje mają wyjątkowo negatywny wpływ na konkurencyjności polskiej gospodarki. W efekcie koszty produkcji w naszym kraju będą coraz wyższe, co będzie miało negatywny wpływ na zapotrzebowanie produkty polskie i ograniczało inwestycje krajowe z powodu spadku opłacalności produkcji. W sytuacji, kiedy do sankcji nie przyłączyły się kraje Afryki, Ameryki Łacińskiej, a z krajów Azji jedynie Japonia, Kore Pd i Tajwan.
Następuje pogorszenie sytuacji konkurencyjnej w aspekcie kosztowym, ale również postrzegania naszego kraju jako frontowego, co przy pasywności działań może doprowadzić do ucieczki kapitału. Mimo dużej i wysokiej rentowności polskich obligacji, mimo tego, że złotówka jest w miarę stabilna, to obligacje muszą być sprzedawane ze znaczącym dyskontem i są coraz tańsze nie zachęcając do ich posiadania. W kraju który jest uzależniony od kapitału zagranicznego na skalę 2,5 bln zł, 600 mld dolarów, równowartości rocznego PKB wielokrotny wzrost rentowności spowodowany wzrostem ryzyka kraju w połączeniu z perspektywą wyhamowania perspektyw zysku jest groźny. Zagrożenia związane z ucieczką kapitału kompletnie nie docierają do opinii publicznej, utrudniając podjęcie koniecznych przeciwdziałań. A sytuacja staje dramatyczna, gdyż analizy rynku kapitałowego takie jak Taunus Trust pokazują że wśród 40 indeksów największych rynków kapitałowych świata polski rynek kapitałowy jest najgorszy – czterokrotnie tańszy od amerykańskiego i trzy i półkrotnie tańszy od rynku Indii. Co oznacza że aby przyciągnąć kapitał do Polski należy zapewnić kilkakrotnie(!) wyższe zyski z inwestycji. Jako kraj na dorobku jesteśmy pod taką presją, że z jednej strony ten kapitał próbuje się ewakuować, a z drugiej strony to my potrzebujemy olbrzymich nakładów inwestycyjnych na skalę 7-10 bln zł w celu przyspieszenia procesu konwersji dochodowej. W związku z procesem podziału pracy w ramach UE już wcześniej wpadliśmy w pułapkę średniego rozwoju, niskich płac i dochodów społecznych, jednocześnie będąc beneficjentem wzrostu gospodarczego opartego na produkcji podzespołów o niskiej wartości dodanej dla rynku Europy Zachodniej do którego będąc członkiem UE mamy dostęp.
Obecnie istnieje zagrożenie wpadnięcia w pułapkę już nie „średnich” a „niskich” dochodów spowodowaną tym, że procesy inflacyjne mające swoje źródło w polityce solidarnościowej względem Ukrainy wymuszą realne obniżenie wynagrodzeń w celu zachowania konkurencyjności polskich dostawców, na równi z napływem pracowników z Ukrainy obniżających kompensującą presję płacową. Dodatkowe ponoszenie kosztów fiskalnych pomocy dla kobiet z dziećmi z Ukrainy ograniczy możliwość dokonywania nakładów rozwojowych zarówno na szczeblu centralnym jak i samorządowym. Konsekwencją polityczną wydatków na pomoc dla uchodźców nie mających pokrycia w transferach zagranicznych będzie dążenie do osłabienia niezadowolenia społecznego poprzez eskalację populistycznych obietnic, nie mających pokrycia w dochodach podatkowych. Jednocześnie realne opodatkowanie polskich rodzin drastycznie wzrośnie w zakresie opóźniania waloryzacji 500+ która jest jedynie ulgą podatkową jaką polskie rodziny uzyskują płacąc podatki przy zakupach na utrzymania dzieci. Już obecnie powinny uzyskiwać 800+ gdyż o tyle w międzyczasie wzrosła baza podatkowa w Polsce. Niestety często się myli proinflacyjne wypłacanie 500+ na dzieci ukraińskie, których to wydatków ani rodzice, ani państwo ukraińskie nie finansują, z zasadnymi zwrotami jakie powinni uzyskiwać rodziny polskie, w sytuacji kiedy wiadomo z wyliczeń Financial Timesa że licząc od 1990 r. inflacja kosztów utrzymania dzieci przez rodziny jest dwukrotnie wyższa niż innych produktów.
Ucieczka kapitałów z Polski, obniżenie wysokości wynagrodzeń i koniecznych nakładów inwestycyjnych grozi wyhamowaniem procesu konwergencji, doganiania pod względem wydajności pracy i płac krajów zachodnich. Na to nakłada się koszt związany z niebezpieczeństwem pogorszeniem transferów unijnych, zarówno w postaci ich skali, ale i struktury polegającej na nakierowaniu na działania zbędne lub szkodliwe, w postaci finansowania starań mających na celu oziębianie klimatu kosztem taniej energetyki opartej na polskim węglu. Wojna na Ukrainie o ile pozornie zjednoczyła Zachód w sprzeciwie przeciwko agresji Rosji, o tyle jej przedłużanie grozi politycznym wzmocnieniem znaczenia Niemiec i Francji kosztem Stanów Zjednoczonych. Przedłużanie konfliktu w Europie, przy próbie wykorzystania jedności krajów NATO do rozciągnięcia ich na płaszczyznę konfliktu z Chinami może sprawić że rozmowy z Niemcami mogą się odbywać ponad naszymi głowami i skutkować nie tylko osłabieniem wpływów amerykańskich w Europie, ale i ignorowaniem kluczowych postulatów ekonomicznych Polski, czego już obecnie doświadczamy na wielu polach.
Piotr Motyka: Czy można dostrzec jakieś gospodarcze szanse tej sytuacji?
Dr Cezary Mech: Przeciąganie się konfliktu oznacza nie tylko olbrzymie ofiary i dodatkowe cierpienia po stronie Ukraińców, ale i niepotrzebną tułaczkę uchodźców nawet po zakończeniu wojny, ze względu na ogarniające coraz większy obszar miast zniszczenia. Wyzwania dotyczące przyszłej obudowy Ukrainy będą olbrzymie i jeśli nie zostanie wzmocniona polityczna pozycja Polski, to będziemy jako kraj jedynie ponosili część jej kosztów, podczas gdy zagraniczne grupy gospodarcze będą na odbudowie Ukrainy zarabiały. Tak jak to w Davos prezentowali amerykanie, to nawet zwycięstwo będzie miało gorzki smak nie mówiąc o zagrożeniu eskalacji konfliktu, który może przerodzić się w regionalną lub światową hekatombę. Koszty prowadzenia tej wojny są przeolbrzymie, to nie jest już wojna asymetryczna gdyż gospodarka Ukrainy załamała się w 40-50%, tylko typu proxy, która wymaga olbrzymich środków ze strony zagranicznych sojuszników Ukrainy.
W światowej perspektywie Rosja odciąga uwagę Stanów Zjednoczonych i jest proxy Chin. Przeciąganie tego konfliktu z Rosją ma cenę czasu jaką Chiny otrzymują na technologiczne dogonienie Ameryki. Stany Zjednoczone są w dużym dylemacie strategicznym, z jednej strony udaje się utworzyć jeden front państw Zachodu przeciwko Rosji, ale już trudno jest go rozszerzyć na Chiny bez wciągnięcia Tajwanu do konfliktu. Jednocześnie tworzenie wspólnego frontu ma swój koszt w zbyt poważnym opieraniu się na Niemczech jako sojuszniku kosztem interesów Polski.
Piotr Motyka: Czy Polska, w tej sytuacji, robi wszystko jak należy, czy są jakieś alternatywne sposoby działania, czy jest to czas, który należy po prostu przetrwać?
Dr Cezary Mech: Wydaje się, że wszystkie te scenariusze prowadzą do tego, że Polska powinna być zainteresowana pokojem i wesprzeć w wysiłku Papieża Franciszka, w jego dążeniu do zapewnienia pokoju i to na polu czysto ludzkim, jak i dla bezpieczeństwa zewnętrznego a nawet wewnętrznego Polski. Nam również powinno zależeć aby zniszczenia na Ukrainie były jak najbardziej ograniczone, aby ci uchodźcy których utrzymujemy w kraju mieli dokąd wrócić. Istnieje niebezpieczeństwo przeciągania tego konfliktu, kiedy z jednej strony to Ukraina jest finansowana przez świat Zachodu, a z drugiej strony jej gospodarka nie działa, występują olbrzymie straty infrastruktury przemysłowej co wywoła olbrzymie bezrobocie po zakończeniu wojny, a którego rozładowanie nastąpi poprzez wyeksportowanie żołnierzy jako emigrantów zarobkowych, ze stratą dla Polski ale również Ukrainy.
Dlatego powinniśmy wesprzeć dyplomację watykańską w ich wysiłkach pokojowych. Z drugiej strony uczulić dyplomację amerykańską na budowanie wspólnego frontu europejskiego opartego o wartości etyczne tak aby transfery, niezależność energetyczna Europy opierała się na zasobach kontynentu i naszego kraju. Jednocześnie w związku z nawiązaniem dużej ilości kontaktów z Amerykanami musimy je wykorzystywać do jasnego przekazu, że o ile my możemy Ameryce pomagać na Ukrainie, o tyle oni w swoim własnym interesie muszą wzmacniać pozycję Polski, gdyż osłabianie swojego najistotniejszego sojusznika po prostu im się nie opłaca. W ostateczności jeśli działanie w tym celu poprzez inne kraje UE w regionie nie będzie skuteczne, to administracja amerykańska bezpośrednio musi wywrzeć presję na Niemcy, aby z jednej strony UE odblokowała nam transfery, nie zmuszała do oziębiania klimatu i aby pozwolono nam na przyspieszenie procesów konwergencji, zwłaszcza w czasie kiedy ponosimy olbrzymie koszty związane ze wspieraniem polityki USA na Ukrainie. To jest kluczowe zadanie dla tych przedstawicieli polskich elit którzy w tych dniach współpracują ze stroną amerykańską. To oni muszą uświadomić amerykańskim urzędnikom, że odrodzenie się osi francusko-niemiecko-rosyjskiej mające na celu eliminację wpływów amerykańskich w Europie będzie pochodną osłabienia gospodarczego Polski.
Piotr Motyka: Wydaje się, że poprzednia amerykańska administracja bardziej to rozumiała i być może przyszła ale wierzmy, że i również obecna także to zrozumie. Serdecznie dziękuję za ciekawy wywiad, Bóg zapłać i szczęść Boże!
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com