- PiS zamierza zorganizować wybory samorządowe wiosną 2024 roku
- Powodem przesunięcia terminu głosowania są odbywające się niemal w tym samym momencie wybory parlamentarne
- Głos w tej sprawie zabrał sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzej Dera
- Dera wyjawił, że prezydent Andrzej Duda jest zwolennikiem przeprowadzenia wyborów w konstytucyjnym terminie
- Swój komentarz zostawił także prof. Waldemar Wojtasik z Uniwersytetu Śląskiego, autor książki “Manipulacje wyborcze”
- Ekspert wyjaśnił, dlaczego władzy tak bardzo zależy na przesunięciu wyborów lokalnych na 2024 rok
- Zobacz także: Jarosław Kaczyński: “Przed nami arcyważne pytanie (…). Musimy wyborcom dobrze wyjaśnić tę sytuację”
PiS chce przesunąć wybory
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzej Dera wystąpił w poniedziałek w programie “Kwadrans Polityczny” na antenie TVP1. Polityk powiedział, że nie wie, czy rozmawiano z głową państwa na temat zmiany terminu wyborów samorządowych.
Generalnie prezydent jest zwolennikiem przeprowadzania wyborów w konstytucyjnym terminie. Chyba, że są jakieś nadzwyczajne okoliczności, które tę generalną zasadę zmieniają. Mam wątpliwości, czy nałożenie się terminów wyborów samorządowych i parlamentarnych jest wystarczającą okolicznością, by ustawowy termin zmieniać.
– mówił Dera w “Kwadransie politycznym”.
“PiS toczyłoby tysiące bitew”
Onet w sprawie przesunięcia wyborów przeprowadził rozmowę z profesorem Waldemar Wojtasikiem z Uniwersytetu Śląskiego.
To nie jest tak, że łączenie wyborów jest samo w sobie niebezpieczne dla PiS, tylko chodzi o specyfikę wynikającą z wyborów samorządowych, w których ta partia wypada gorzej niż w innych (…). Może to odebrać partiom opozycyjnym część potencjału mobilizacyjnego wynikającego ze startu komitetów lokalnych, które w sposób naturalny ustawiają się w kontrze do władzy centralnej.
– wskazuje autor książki “Manipulacje wyborcze”.
Gdyby wybory samorządowe odbyły się w nieodległym od parlamentarnych terminie, radykalnie ograniczona zostałaby propagandowa rola przychylnych partii władzy mediów publicznych, bo wyborcy bardziej koncentrowaliby swoją uwagę na sprawach swojej gminy, o których dowiadują się z lokalnych mediów.
– mówi w rozmowie z Onetem prof. Wojtasik
Nie byłoby do końca jasne, które aktywności partii związane byłyby z wyborami samorządowymi, a które z parlamentarnymi. To byłoby dość istotne w trakcie rozliczania kampanii pod względem finansowym.
– dodaje rozmówca portalu.
Wojtasik uważa, że PiS nie walczyłoby na swoich warunkach w skali całego kraju z kilkoma partiami opozycyjnymi. Zjednoczona Prawica musiałaby toczyć jednocześnie tysiące bitew w gminach i powiatach, w których jest naturalnym celem krytyki.
Opozycja traci przede wszystkim możliwość hybrydyzacji swojej kampanii, którą zyskałaby, włączając do krytyki rządzących liczne komitety lokalne i władze samorządowe. Takie zwielokrotnienie przekazu sprawiłoby, że PiS musiałby się zmierzyć z nie z kilkoma, ale z co najmniej kilkoma tysiącami kampanii skierowanych przeciw sobie.
– wskazuje ekspert.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Onet