- Jak przekazała za pośrednictwem mediów społecznościowych Iryna Zemlyana na prośbę pewnych osób wyjechała z Polski.
- Ukraińska dziennikarka nie czuje obowiązku przeproszenia i wzięcia odpowiedzialności za oblanie rosyjskiego ambasadora farbą.
- Żaliła się ona również, że jej konto na instagramie było celem ataku rosyjskich botów.
- Zobacz także: Skandal na Uniwersytecie Adama Mickiewicza! Zwracanie się po imieniu pod groźbą molestowania
Podczas obchodów Dnia Zwycięstwa, rosyjski ambasador w Warszawie Siergiej Andriejew zamierzał złożyć kwiaty pod pomnikiem na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich. Jednakże zastał on przed wejściem tłum ukraińskich imigrantów i uchodźców. W pewnym momencie z tłumu przedostała się ukraińska dziennikarka Iryna Zemlyana.
Niestety oblała ona chronionego prawem międzynarodowym ambasadora czerwoną cieczą. W sieci pojawiło się również nagranie z nią, gdzie przyznała się do popełnionego czynu. Natomiast dzień po zajściu tłumaczyłą się, że zamierzała się oblać farbą na znak protestu, a dyplomata miał stać za blisko.
Zdarzenie podzieliło polską opinie publiczną i odbiło się szerokim echem na świecie. Nie zabrakło także oczywiście reakcji polskiego i rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, a polska ambasada w Moskwie w odwecie również została oblana czerwoną farbą.
Ukrainka uciekła z Polski
W poniedziałek Iryna Zemlyana poinformowała w mediach społecznościowych, że wyjeżdża z Polski.
W pierwszych godzinach po akcji wszystkie moje dane trafiły do rosyjskich kanałów na Telegramie. Wzywano, aby mnie zniszczyć. 25 tysięcy botów napisało na Instagramie w kilka godzin
– narzekała ukraińska prowokatorka.
Dodała też, że dostaje groźby śmierci okaleczenia, zgwałcenia. Wyjechała pod ochroną z Warszawy:
Na prośbę odpowiedzialnych za moje bezpieczeństwo nie mogę powiedzieć więcej na ten temat. Nigdy nie myślałam, że będę musiała uciekać dwa razy
– poinformowała.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
dorzeczy.pl