- Polscy sadownicy informują, że eksport jabłek jest w tym momencie bardzo ograniczona
- Krzysztof Cybulak zwraca uwagę, że Europejczycy spożywają coraz mniej jabłek
- Wpływa na obecne problemy sadowników ma również cena za paliwo, nawozy i prąd
- Problem sadowników ma rozwiąza skup interwencyjny
- Zobacz także: Białoruś poszerza prawo do kary śmierci. “Prawo wymierzone w partyzantów”
Polscy sadownicy alarmują, że sytuacja na rynku jest dramatyczna, a jabłka nie mają swoich zagranicznych odbiorców, głównie przez problemy logistyczne wywołane epidemią koronawirusa. Większość państwa obcina swoje wydatki na produkty rolne, które są w stanie wyprodukować u siebie i zapewnić odpowiedni poziom zapotrzebowania.
W marcu, podobnie jak w poprzednich miesiącach, wyjechało z Polski mniej jabłek w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Według danych Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa eksport w marcu ub. roku wyniósł prawie 49 991,653 ton, a w marcu br. 37 592,253 ton.
Głównymi kierunkami eksportu w marcu 2022 r. były takie kraje jak: Egipt, Kazachstan Indie, Mongolia, Jordania, Uzbekistan, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Królestwo Arabii Saudyjskiej.
Wiceprezes Związku Sadowników RP, zwraca uwagę na to, że spada spożycie jabłek nie tylko w naszym kraju.
Jabłek jedzą miej także Niemcy, czy Francuzi. Trend jest niestety europejski, a nawet światowy. Zwłaszcza teraz w obliczu wojny w Ukrainie jabłko jest towarem drugiej, a nawet trzeciej potrzeby
– zwrócił uwagę na rosnące koszty produkcji Krzysztof Cybulak.
Wszystko poszło w górę nawozy, paliwo, gaz i prąd
– wyliczył wiceprezes związku sadowników.
Zbigniew Chołyk, prezes Zrzeszenia Producentów Owoców “Stryjno-Sad” w Kawęczynie przyznaje, że z jego perspektywy sytuacja nie jest najgorsza, lecz zauważył, że większość jabłek sprzedaje w kraju niż zagranicą. Zaznaczył, żę sytuacja w branży nie powiewa optymizmem na najbliższy czas.
Na Białoruś wyjeżdżało od 100 do 300 tys. ton jabłek z Polski. Najwięcej w okresie styczeń-marzec. Teraz tego nie ma. Granica zarówno z Rosją jak i Białorusią jest uszczelniona. Jabłka zostały i wiele grup producentów rzeczywiście ma problem. Odmiany takie jak chociażby Jonagold, Gloster, Idared były przede wszystkim kierowane na wschodnie rynki, poza nimi nigdzie się ich nie sprzeda
– podkreślił producent.
Czytaj więcej: Polaków czekają podwyżki rachunków? Rosja wstrzymała dostawy gazu
Sadownicy upatrują nadzieję w skupie interwencyjnym
Pomóc ma ogłoszony w poniedziałek skup interwencyjny polegający na wycofaniu jabłek deserowych do przetwórstwa.
Zakłady przetwórcze zainteresowane zakupem jabłek w ramach tego mechanizmu muszą złożyć zgłoszenie do centrali ARiMR
– tłumaczy Krzysztof Gałaszkiewicz, dyrektor Lubelskiego Oddziału Regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Lista zgłoszonych zakładów ma zostać opublikowana w internecie w piątek 29 kwietnia. Na pomoc finansową – stawka wynosi 30 gr za kg dostarczonych jabłek mogą liczyć producenci tych owoców lub organizacje producentów.
Nabór wniosków o udzielenie pomocy będą prowadzić odziały regionalne ARiMR do 30 czerwca
– zapowiedział Gałaszkiewicz.
Sadownicy pozytywnie oceniają próby ratowania ich ciężkiej pracy, stwierdzają, że do przetwórni muszą trafiać jabłka deserowe, a przetwórnie rzeczywiście nie obniżą ceny, która obecnie wynosi około 70 groszy za kilogram.
Skup będzie skuteczny, o ile do przetwórni trafią rzeczywiście jabłka deserowe i o ile przetwórnie nie obniżą ceny, która obecnie wynosi 60, 70 gr/ kg i te dodatkowe 30 groszy za kg trafi rzeczywiście do sadowników
– zauważył Zbigniew Chołyk
Dyrektor operacyjny spółki Sokpol-Koncentraty z miejscowości Zagłoba Sławomir Malarczyk poinformował o dużym zainteresowaniu ich produktami za Zachodzie. Jest to spowodowane ograniczeniem dostaw do Chin.
Jest zainteresowanie koncentratem jabłkowym na zachodnich rynkach jak też w Stanach Zjednoczonych, ze względu na problemy logistyczne, które ograniczyły dostawy z Chin.
– podkreślił.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
dziennikwschodni.pl