Zobacz także: Podwójna polityka Chin wobec Rosji. Przedsiębiorcy wstrzymują się od zakup rosyjskiego węgla
Rosyjski imperializm
Na marginesie warto dodać, że nie państwa Europy środkowej i wschodniej są zainteresowane obecnością w sojuszu obronnym NATO, bo na przestrzeni swojej historii wielokrotnie padały ofiarą rosyjskich agresji (za czasów i caratu i komunizmu). Głównym powodem istnienia NATO jest rosyjski imperializm i zbrodnie, jakie Rosjanie popełniali na innych narodach. Rosja, za to, że jej sąsiedzi postrzegają ją jako państwo bandyckie, powinna obwiniać tylko siebie. To nie Polska okupowała Rosję przez 125 lat (od końca XVIII do początków XX wieku) tylko carska Rosja Polskę. To nie Polska chciała zniszczyć Rosję w 1920 tylko Rosja Polskę. To nie Polska razem z Niemcami napadła na Rosję, tylko Rosja razem ze swoim sojusznikiem hitlerowskimi Niemcami napadła na Polskę. To nie Polacy dokonywali na Rosjanach zbrodni w czasie II wojny światowej, tylko Rosjanie razem z Niemcami na Polakach. To nie Polska po II wojnie światowej okupowała Rosję, tylko Rosja Polskę. To nie Polacy odpowiadali za nędze Rosjan wynikająca z komunizmu, tylko Rosjanie ponoszą winę za cierpienia i nędze Polaków wynikającą z komunizmu. Polska i inne kraje mają więc wiele powodów, by postrzegać Rosję jako agresora, imperialistyczne bandyckie państwo.
Sojusz Niemiec i Rosji
Jak można się dowiedzieć z artykułu „Rozszerzenie NATO i Rosja: mity i rzeczywistość” autorstwa Michaela Rühle (opublikowanego na stronie NATO) kłamliwy mit o złamanej obietnicy jest non stop od lat bezpodstawnie powtarzany przez Rosjan. Powstanie mitu wynika z tego, że „niektóre oświadczenia zachodnich polityków, zwłaszcza ministra spraw zagranicznych Niemiec Hansa Genschera oraz jego amerykańskiego odpowiednika, Jamesa Bakera, można w istocie interpretować, jako ogólnie sformułowane odrzucenie jakiegokolwiek rozszerzenia NATO poza Niemcy Wschodnie. Jednak te stwierdzenia padły w kontekście negocjacji w sprawie ponownego zjednoczenia Niemiec, a radzieccy rozmówcy nigdy nie wyrazili w konkretny sposób swoich zastrzeżeń. Podczas kluczowych negocjacji „2+4”, które ostatecznie doprowadziły Gorbaczowa do zaakceptowania obecności zjednoczonych Niemiec w NATO w czerwcu 1990 roku, ta kwestia nie została w ogóle podniesiona. Jak przedstawiał to później radziecki minister spraw zagranicznych Eduard Szewardnadze, wyobrażenie sobie możliwości rozwiązania ZSRR i Układu Warszawskiego i dopuszczenie myśli o przyjęciu przez NATO państw Układu Warszawskiego przekraczały wyobraźnię protagonistów z tamtych czasów”.
Umów żadnych nie było
Z artykułu Adama Krzemińskiego (publicysty „Die Zeit”, „Der Spiegel” i „Frankfurter Allgemeine Zeitung”). „Jak Zachód kiedyś dogadywał się ze ZSRR” (zamieszczonego na stronach internetowych lewicowego tygodnika „Polityka”) wynika, że ówczesny sekretarz generalny NATO Manfred Wörner w 1990 stwierdził, że „mocne gwarancje bezpieczeństwa daje ZSRR fakt, że nie zamierzamy kwaterować wojsk NATO poza terytorium Republiki Federalnej”. Warto przy tym pamiętać, że „w maju 1990 r. Układ Warszawski jeszcze istniał i otoczenie Gorbaczowa nie wyobrażało sobie, by się miał niebawem rozpaść. Po drugie, sekretarz generalny NATO nie miał kompetencji dawania komukolwiek obietnic w tej sprawie. Po trzecie, przedmiotem konferencji 2+4 były warunki zjednoczenia Niemiec, a nie losy NATO”.
Faktem jest też to, że w 1990 roku „niemiecki minister spraw zagranicznych Hans Dietrich Genscher mówił na sympozjum w bawarskim Tutzing – zresztą bez porozumienia z kanclerzem – że „niezależnie od tego, co się stanie w Pakcie Warszawskim, nie będzie rozszerzenia terytorium NATO na wschód, to znaczy bliżej granic ZSRR… Zachód musi zdać sobie sprawę, że przemiany w Europie Wschodniej i zjednoczenie Niemiec nie mogą naruszyć sowieckich interesów bezpieczeństwa”. Po czym 6 lutego powiedział brytyjskiemu ministrowi Douglasowi Hurdowi: „Rosjanie muszą otrzymać jakieś zapewnienie, że jeśli, dajmy na to, rząd polski miałby kiedyś wyjść z Paktu Warszawskiego, to nie przystąpi do NATO…”. Jednak niechętna reakcja sojuszników na takie uwagi dowodzi, że była to sugestia, a nie wiążąca obietnica”.
Faktem jest też to, że szef amerykańskiej dyplomacji w rozmowie z Gorbaczowem stwierdził, że „Rozumiemy, że nie tylko dla ZSRR, ale także dla innych krajów europejskich ważne są gwarancje, iż – jeśli USA utrzymają swą obecność w Niemczech w ramach NATO – to jurysdykcja czy obecność wojskowa sojuszu ani o cal nie przesunie się w kierunku wschodnim. Uważamy, że konsultacje i obrady w ramach mechanizmu 2+4 muszą dać gwarancje, że zjednoczenie Niemiec nie pociągnie za sobą rozszerzenia na wschód militarnej organizacji NATO”.
Prawo Polski do samoobrony
Warto wskazać, że opinie i propozycje dyplomatów przedstawiane podczas negacji nie są wynikiem tych negocjacji przyjętych przez strony biorące w negocjacjach. I co ważniejsze nie ma powodu by opinie niemieckiego czy amerykańskiego dyplomaty niebędące przyjętymi i zapisanymi umowami miły był wiążące dla żadnego kraju (w tym i Polski).
Również kanclerz Niemiec Kohl, by zyskać zgodę Moskwy na zjednoczenie Niemiec, zapewniał Gorbaczowa, że ‘’„NATO nie może się rozszerzyć na obecne terytorium NRD”. To samo w równoległych rozmowach z sowieckim ministrem spraw zagranicznych Edwardem Szewardnadze powiedział Genscher: „Dla nas jest to niewzruszone: NATO nie rozszerzy się na wschód”’’. Rozmowy te dotyczyły terenu NRD, a nie innych krajów.
Co ważne w zawartych umowach ZSRR zgodził się na zjednoczenie Niemiec, rozszerzenie NATO na wschód, i nie wymagał gwarancji, że NATO nie będzie się rozszerzać. NATO nigdy w wiążących umowach nie dało ZSRR gwarancji nierozszerzania na zachód. Więc mit o obietnicach nierozszerzania NATO nie ma realnych podstaw i jest tylko rosyjską manipulacją, rosyjskim kłamstwem. Nie ma też powodów by nieformalne, niemające, żadnego umocowania opinie dyplomatów niemieckich miały być wiążące dla Polski czy innych krajów.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com