Zobacz także: Polska sieć sklepów rozrasta się w imponującym tempie. Przeskoczy Biedronkę?
Rybicki za pośrednictwem mediów społecznościowych zreferował kolejne działania prezydenta Rosji. Jego zdaniem prowadzą one do konkretnego rezultatu.
Zaczął od spacyfikowania Czeczenii oraz reszty buntowniczego Kaukazu wewnątrz granic Rosji. Potem zabrał się za Gruzję. Potem za Donbas i Krym. W międzyczasie praktycznie anektował Białoruś i uzależnił większość postsowieckich krajów Azji Środkowej. Niczym Thanos, Putin prawie wszystkie pierścienie ma już na palcach. Co mu zostało? Wschodnia Ukraina, która należała do Rosji od 1667 roku, oraz podbite niegdyś przez Katarzynę wybrzeże Morza Czarnego z Odessą na czele – wskazał.
Jego zdaniem realizacja takiego scenariusza nie jest nieprawdopodobna.
Czy w styczniu 2014 wydawało się komuś możliwe, że za kilka miesięcy Krym będzie rosyjski? Nie. Dlatego powstrzymałbym się z ocenami co jest blefem, i co jest możliwe, a co nie. Teraz też jest styczeń, a w marcu czy kwietniu rzeczywistość międzynarodowa może wyglądać zaskakująco. A dlaczego w 2014 Rosja zajęła Krym? Bo mogła. I jeśli Putin zobaczy, że znów ma możliwość przeprowadzania bezkarnej agresji, to po prostu to zrobi. Co więcej, Putin wie, że takie okna możliwości otwierają się tylko raz na jakiś czas. Zwykle wtedy, gdy w USA rządzą Demokraci – podkreślił.
Według niego, za ostatnie protesty w Kazachstanie mogli odpowiadać Rosjanie.
Na tle powyższego oczywiste już jest, że niedawne walki w Kazachstanie wywołali sami Rosjanie. Flirtujący z Zachodem Kazachstan był niepewnym elementem w układance Putina. Teraz wskoczył na swoje miejsce jako zwornik prorosyjskiej Azji Środkowej. To, co obserwowaliśmy w Kazachstanie było więc niczym innym jak zabezpieczaniem sobie tyłów przez Rosję na czas czegoś większego, co szykuje Putin. A przy okazji kolejnym etapem zbierania pod sztandarem Putina ziem carskiej Rosji – napisał.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com