PiS skończy jak PO? Palade: Jest w najtrudniejszym od 2015 roku momencie [NASZ WYWIAD]

TYLKO U NAS
Dodano   4
  LoadingDodaj do ulubionych!
Marcin Palade

Marcin Palade / Fot. YouTube/Klub Ronina

O sytuacji partii rządzącej, konserwatystach w polskiej polityce, niezdecydowanych wyborcach i możliwych blokach wyborczych opozycji w rozmowie z Piotrem Motyką, specjalnie dla Mediów Narodowych, mówi socjolog polityki, Marcin Palade.

Zobacz także: Bąkiewicz apeluje do prezydenta ws. lex TVN. “Niewystarczający krok, ale właściwy”

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że po następnych wyborach parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość będzie skazane na koalicję z inną partią?

Marcin Palade: Od sześciu lat mamy stabilny system polityczny, gdzie dwukrotni zwycięzcy wyborów sejmowych w 2015 i 2019 roku, co nie zdarzyło się nigdy po 1989 roku, dysponują większością. Obserwujemy więc stabilizację w preferencjach wyborczych Polaków. I nie chodzi tu tylko o wspomniane wyniki głosowań, ale także na to co dzieje się w słupkach sondażowych między wyborami. To skutek trwałych podziałów jakie dokonały się w ostatnich latach i niewielkiej skłonności wyborców do zmiany barw politycznych. Skutkiem czego obserwujemy zakonserwowanie notowań PiS, KO, Lewicy, PSL czy Konfederacji. Na scenie politycznej po ostatnich wyborach prezydenckich pojawił się co prawda nowy gracz. Mam tu na myśli PL2050 Hołowni, ale zbudował się głównie na zabraniu sympatyków KO, Lewicy i PSL, a w mniejszym stopniu PiS. Dlatego obserwowane, bynajmniej nie-rewolucyjne i potwierdzające zjawisko powszechnej bezalternatywności, przepływy odbywają się najczęściej w obrębie antyPiS czyli KO, PL2050, Lewicy i PSL, rzadziej zaś na styku PiS z PSL, PiS z PL2050 oraz PiS-Konfederacja. Czy to oznacza, że nic znaczącego nie wydarzy się do kolejnych wyborów w 2023? Tak może być, ale nie musi. Bowiem od miesięcy obserwujemy pogłębiający się proces wypalania się rządzących, który przypadł w tym samym czasie czyli w połowie drugiej kadencji, co miało miejsce w przypadku PO za czasów Tuska. PiS jest w najtrudniejszym od 2015 roku momencie. Ma na głowie covid, szalejącą inflację, spór z Brukselą i dziesiątki innych, pootwieranych frontów. A do tego ogromne tarcia wewnętrzne. To wszystko jest mieszanką wybuchową. PiS nie ma świeżości, pomysłu na komunikowanie się z suwerenem, a co najgorsze dla tej formacji, duża część polityków rządzącej większości, „tłuste koty” zamknięte w bańce informacyjnej, traci kontakt ze światem realnym. Tak poległo SLD, a potem PO. W te koleiny weszło też PiS. Czy zdoła zawrócić z drogi, która prowadzi do utraty władzy? Nie wiem. Wiem za to, że przy obecnych notowaniach i prawdopodobnych procesach konsolidacyjnych po stronie opozycji, dysponowanie trzeci raz z rzędu większością w Sejmu po 2023, będzie zadaniem arcytrudnym na granicy niewykonalności. A jeśli nie samodzielne rządy to z kim? Gdybym dziś miał obstawiać to za prawdopodobny uznałbym wariant koalicji PiS z częścią Konfederacji i PSL-Koalicji Polskiej.    

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że tworzy się nowy elektorat PiS i czy konserwatyści odchodzą od popierania partii rządzącej, czy cały czas uważają, że nie ma innej alternatywy?

Marcin Palade: Konserwatywni wyborcy są w kilku formacjach, gdyż nasz, polski konserwatyzm nie jest jednorodny. Największa grupa konserwatystów dalej jest przy PiS. Mimo wielu zastrzeżeń do tej formacji są tam gdzie jest władza, wpływ na decyzje, zwłaszcza w obszarze szczególnie dla nich istotnym czyli wartości. Jest część konserwatystów, która ulokowała się w Konfederacji. Konserwatyści są też w PSL – Koalicji Polskiej, a nawet w Koalicji Obywatelskiej i co pokazują sondaże, niewielka grupa bardziej umiarkowanych konserwatystów trafiła ostatnio z PiS do Polski 2050 Szymona Hołowni. Paweł Zalewski, Marek Biernacki, Jacek Tomczak, Artur Dziambor, Jarosław Gowin czy Bartłomiej Wróblewski co do generaliów mówią jednym głosem, choć pochodzi on z różnych stron centroprawicowej i prawicowej sceny politycznej. To dowodzi, że podziały obowiązujące w Polsce odbiegają od klasycznej osi konserwatyści-progresiści, której porządkowanie możliwe będzie – moim zdaniem – w drugiej połowie obecnej dekady. 

Piotr Motyka: Czy, biorąc pod uwagę, dużą liczbę osób niezdecydowanych na kogo oddać głos, uważa Pan, że mimo różnorodności, na naszej scenie politycznej jest obecnie miejsce na nową formację, która w następnych wyborach mogłaby przekroczyć 5%?

Marcin Palade: N przestrzeni ostatnich kilku, kilkunastu lat, pojawiały się inicjatywy polityczne, które próbowały rozbić funkcjonujący duopol PiS i PO. Nie ma dziś w polityce Palikota i Petru. Paweł Kukiz dryfuje od PSL do PiS. Ustać, po powrocie Tuska, próbuje Szymon Hołownia i Jego PL2050. Próbuje zaistnieć Agrounia. Tak czy owak przy obserwowanej słabości PiS i klinczu KO oba bloki wciąż przyciągają sympatie prawie 2/3 wyborów. Pozostała 1/3, niejako w kontrze do dwóch gigantów, zadowala się ofertą, która jest. Słowem wspomniana już bezalternatywna rzeczywistość.

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że wspólna lista wyborcza tzw. totalnej opozycji byłaby korzystniejsza dla tych ugrupowań?

Marcin Palade: Jest mało prawdopodobne, żeby cztery ugrupowania czyli KO, PL2050, Lewica i PSL wystartowały w jednym bloku. Oczywiście taki pomysł sufluje Donald Tusk, związani z KO politycy i zaplecze  medialne, ale sugerowany „wariant węgierski” nad Wisłą świadczy o kiepskiej znajomości prawideł systemu wyborczego, specyfiki elektoratu jego autorów. Już raz Front Ludowy pod nazwą Koalicja Europejska w wyborach do PE w 2019 dostał porządnie po łapkach, przegrywając z PiS różnicą 7 pp. Dlatego raczej trzeba się spodziewać dwóch, jak nie trzech komitetów wyborczych w 2023. Lewicy, Koalicji Obywatelskiej z samorządowcami i PL2050 z PSL-Koalicją Polską. Taki wariant dawałby największe prawdopodobieństwo zachowania substancji wyborczej, bez większych przepływów wyborców centroprawicowych do PiS, głównie z PSL-KP czy PL2050. Zresztą problemem opozycji antyPiS nie jest tylko start w wyborach, a to co się po nich miałoby wydarzyć gdyby miała dysponować większością. Wiele rzeczy, jako zwolennik endeckiej polityki realnej, byłem i jestem sobie w stanie wyobrazić, ale wspólnego rządu opartego na programie z jednej strony z przywołanymi już Markiem Biernackim czy Jackiem Tomczakiem a z drugiej – dajmy na to -Krzysztofem Śmiszkiem czy Klaudią Jachirą, zdecydowanie nie.

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że elektoratu Platformy Obywatelskiej, nie jest w stanie nic naruszyć, skoro niewiele się zmieniło, nawet po ostatnich skandalach z udziałem przewodniczącego partii Donalda Tuska?

Marcin Palade: Testowanie odporności sympatyków PO w skrajnie ciężkich warunkach widzieliśmy, kiedy piął się w górę Szymon Hołownia, w trakcie przewodniczenia PO przez Borysa Budkę. Notowania KO leciały na łeb na szyję, schodząc do poziomów z początku działania tej formacji dwie dekady temu. Dno dna gdzieś na poziomie 12%-14%. To jest moim zdaniem granica poniżej której dalszy spadek wyborców PO-KO byłby niemożliwy. To jest trzon „wykształconych z wielkich miast”, którym wystarczy zamiast programu ***** ***, wsparte lekturą Wyborczej, dawką TVN, Newsweeka i TOK FM. Bycie w ostrej kontrze do PiS. Powrót Tusk odbudował poparcie KO, kosztem głownie PL2050, ale tylko do poziomu w wyborów 2019. W niedalekiej przyszłości nie wykluczyłbym ponownej potyczki na linii KO – PL2050. Hołownia ma się, co już wiemy, czym pożywić z puli PO/KO. Powrót Donalda Tuska wprowadził w ekstazę twardych wyborców PO/KO. Dał nadzieję tym bardziej umiarkowanym. Ale upływający czas i brak wyraźniejszych efektów z „powrotu króla” może spowodować ruchy w liberalnym centrum. Wie to coraz bardziej nerwowy Donald Tusk.  

Piotr Motyka: Serdecznie dziękuję za wywiad, Bóg zapłać i życzę błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY