Zobacz także: Nowe sankcje dla Białorusi? W czwartek zapadnie decyzja
Piotr Motyka: Co Pan sądzi o projekcie ustawy o sądach pokoju przedstawionym przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę w porozumieniu z liderem ruchu Kukiz 15, Pawłem Kukizem?
Maciej Łodyga: Ten projekt jest pewnym nawiązaniem do amerykańskiej koncepcji wyboru sędziów stanowych. W cywilizacji zachodniej jest widoczny rozdział między systemem prawa kontynentalnego, a systemem prawa anglosaskiego. Europa kontynentalna, na przykład Niemcy, Francja, Polska, ma podobne do siebie zasady ustrojowe, koncepcje prawne, a trochę inaczej wygląda to w Wielkiej Brytanii oraz w Stanach Zjednoczonych. W Stanach Zjednoczonych już w I połowie XIX w. wprowadzano różne modele wyborów powszechnych sędziów stanowych lub tzw. wybór merytoryczny, gdzie sędziego wybiera gubernator, niekiedy przy udziale parlamentu, spośród kandydatów ocenionych merytorycznie przez specjalne komisje. Głosowanie odbywa się później, po pewnym czasie. Obywatele decydują czy sędzia ma pozostać, czy też ma opuścić stanowisko. Władza sądowa to III władza i jak każda władza powinna być kontrolowana przez naród. W USA obywatele mają wpływ na to, kogo chcą wybrać. W różnych stanach, to różnie wygląda. Szczegółowe informacje można znaleźć np. tutaj: http://judicialselection.us/ Komisje weryfikują kompetencje kandydatów, wiek, osiągnięcia, staż pracy. Kadencja jest na ogół dłuższa niż 4 lata i może trwać nawet kilkanaście lat. Idea wprowadzenia korpusu sędziów pokoju, którzy będą wybierani przez obywateli ma jednak także skromne tradycje w prawie polskim. Wystarczy spojrzeć do art. 76 Konstytucji marcowej z 1921 r. oraz art. 189 – art. 208 rozporządzenia z 1928 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych.
Piotr Motyka: Czy ma Pan jakieś zastrzeżenia do projektu tej ustawy?
Maciej Łodyga: Tak. Według projektu urząd sędziego pokoju ma być sprawowany tylko przez jedną kadencję (art. 23 par. 3 projektu). Mnie się to nie podoba, ponieważ praca sędziego nie zostanie zweryfikowana w drodze starań o reelekcję. Jeśli ktoś się sprawdzi jako sędzia pokoju, spodoba się ludziom, to dlaczego nie mógłby kandydować na kolejną kadencję? Zgodnie z obecnym kształtem projektu ustawy oznacza to, że ktoś krótko po studiach, z zaledwie 3-letnim stażem pracy (art. 18 pkt. 6 projektu) zostanie sędzią pokoju na 6 lat, a potem będzie musiał znowu szukać innej pracy, nawet jeśli będzie ją wykonywał wzorowo. Powinna być możliwość ubiegania się o powołanie na kolejne kadencje. Idąc dalej, moim zdaniem i taka jest też idea w Stanach Zjednoczonych, sędzią pokoju powinien być ktoś starszy, doświadczony, o jak największej wiedzy prawniczej. Obecny projekt ustawy o sędziach pokoju wymaga wspomnianego jedynie 3 – letniego stażu pracy. To nie jest wystarczający staż dla takiej funkcji. W mojej opinii, potencjalny kandydat powinien mieć minimum 35 – 40 lat, z czego 10 – 15 lat pracy w zawodzie wymagającym wiedzy prawniczej. Nie podoba się mi też to, że kandydatem nie może być adwokat albo radca prawny. Przecież właśnie te osoby stykają się w pracy z na co dzień z różnymi sądami i wieloma sędziami. Mogą porównać ich zachowanie, styl prowadzenia rozpraw. Zawód sędziego powinien być ukoronowaniem kariery prawniczej, dlatego takie osoby przede wszystkim, powinny mieć możliwości zgłoszenia kandydatury i brania udziału w wyborach na sędziego pokoju. Osoby młode powinny najpierw być adwokatami, radcami prawnymi, a po latach pracy część z nich mogłaby się starać o pełnienie funkcji sędziego pokoju, a nie na odwrót. Poza tym moim zdaniem liczba sędziów pokoju, która jest zaproponowana, czyli jeden na nie więcej niż dziesięć tysięcy mieszkańców (art. 3 par. 2 projektu), to zbyt duża liczba. W przypadku, gdy powiat ma sześćdziesiąt tysięcy mieszkańców, oznacza to, że może być 6 sędziów pokoju. Jeśli w sądzie rejonowym jest obecnie, przykładowo sześciu sędziów, to doszłoby do podwojenia ilości sędziów w powiecie. Myślę, że te wszystkie uwagi są ważne i są jeszcze do przemyślenia na poziomie komisji sejmowej. Co do kosztów, to jeśli będzie większy korpus sędziowski, będą większe wydatki na administrację sądową. Tego się nie uniknie.
Piotr Motyka: W praktyce sądy pokoju mają odciążyć sądy rejonowe w drobnych sprawach, usprawnić działalność sądowniczą, a jakie jest ryzyko, że ta instytucja stanie się tylko kolejną częścią niezreformowanego jeszcze wymiaru sądownictwa, w obecnym kształcie?
Maciej Łodyga: Siedzibą sądu pokoju ma być siedziba sądu rejonowego na obszarze właściwym dla utworzonego sądu. Jeżeli w danym powiecie nagle przybędzie kilku sędziów pokoju, którzy będą obok sędziów rejonowych orzekać nad podobną ilością spraw, które wpływały do sądu, to siłą rzeczy powinno to przyspieszyć sprawy, gdyż ta sama praca zostanie rozłożona na większą ilość osób. Sędziowie powinni mieć dzięki temu więcej czasu na analizowanie powierzonych spraw. Wówczas będą mogli dokładniej zająć się nimi, nie będąc pod naporem czasu. W procesach nie jest najważniejsza szybkość, ale dokładne przeanalizowanie sprawy i wydanie sprawiedliwego wyroku. Szybkość i rzetelność raczej nie idą w parze. Sędziowie pokoju mogą odciążyć więc sędziów, gdyż przejmą drobne sprawy. Nie popieram jednak przejęcia jakichkolwiek spraw karnych przez sędziów pokoju, co jest proponowane w projekcie. Rzecz w tym, że w toku procesu może nastąpić zmiana kwalifikacji prawnej czynu wskutek ujawnienia się nowych okoliczności, bądź błędu oskarżyciela. Nie rozgraniczałbym spraw karnych na te prowadzone przez sądy pokoju i sądy rejonowe. Sędziowie pokoju powinni zajmować się tylko wykroczeniami i drobnymi sprawami cywilnymi. Trzeba jednak pamiętać, że sprawa, która kwotowo jest mała, niekoniecznie będzie prosta dla prawnika. To nie jest tak, że sprawa o tysiąc złotych jest prosta, a sprawa o milion złotych trudna. Może być odwrotnie. Stąd sędzią pokoju nie może być ktoś młody i niedoświadczony tylko, dlatego, że będzie prowadził sprawy „niby” mniejszej wagi.
Piotr Motyka: Czy nie uważa Pan, że powstanie instytucji sędziego pokoju, spowoduje, że w lokalnych układach władzy, na przykład na terenie gminy, powstanie nowy liczący się ośrodek wpływu na społeczność lokalną i jakie to może rodzić konsekwencje w relacjach między władzami?
Maciej Łodyga: Jeśli chodzi o relację między władzą samorządową a sędziami pokoju, to nie powinno być żadnego wpływu polityków na sędziego pokoju. Jeśli zostanie wybrany przez obywateli, będzie miał możliwość swobodnego działania. Nie widzę zagrożenia dla zasady niezawisłości sędziowskiej. Poza tym zakładam, że po przejściu kwalifikacji przed komisją, pokazaniu się w kampanii oraz wygraniu wyborów, będą to rzetelni ludzie, ale…, jak to bywa w wyborach: jak ludzie sobie wybiorą, tak będą mieli. Z pewnością sędziami pokoju nie zostaną celebryci, czy uczestnicy telewizyjnych show. W odróżnieniu od wyborów do Sejmu i Senatu, będą to wyłącznie prawnicy.
Piotr Motyka: Jak mają się proponowane zmiany do procesu kształcenia na studiach prawniczych?
Maciej Łodyga: Wolałbym, aby na studiach było mniej przedmiotów historycznoprawnych. Jeżeli powstanie instytucja sądów pokoju, którym będzie mogła zostać osoba bez ukończonej aplikacji, warto byłoby, aby wcześniej zdobyła gruntowną wiedzę z zakresu prawa wykroczeń i postępowania w sprawach o wykroczenia.
Piotr Motyka: Drugą instancją odwoławczą ma być sąd rejonowy, czy jednak nie ma tu potrzeby, dla sprawnego działania tych sądów, jak sugerują przedstawiciele m.in. Solidarnej Polski, do zmiany Konstytucji RP w tym zakresie?
Maciej Łodyga: Bezpieczniej będzie ją zmienić. Zgodnie z art. 179 Konstytucji: „Sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony.” a sędzia pokoju ma być wybierany przez obywateli. Chociaż art. 21 par. 1 projektu ustawy o sądach pokoju też o tym mówi, to jednak wybory powszechne odbierają Krajowej Radzie Sądownictwa poważny atrybut władzy, prawo decyzyjności w wyborze kandydatów na sędziów. Jeśli ktoś zostanie wybrany na urząd sędziego pokoju, to czy wniosek KRS nie będzie miał być tylko formalnością? Czy podpis Prezydenta RP na akcie powołania też nie będzie tylko formalnością? Odtąd o wyborze III władzy – jej części – miałby decydować bezpośrednio naród. To wiele zmienia. Obywatele przestaliby być przedmiotem, nad którym, gdzieś daleko w chmurach, na poziomie stolicy, ktoś, coś, o kimś, sobie rozstrzyga. Staliby się podmiotem, który na poziomie lokalnym przekazuje władzę sądową konkretnej osobie i na określony czas. Pamiętajmy, że Konstytucja RP została napisana w trudnych latach 90-tych, w świecie post-PRL-owskim, jednocześnie zapatrzonym ślepo na Europę Zachodnią, która przecież przeżywa kryzys. Może nadszedł już czas na nową Konstytucję na miarę XXI wieku.
Piotr Motyka: Życzę powodzenia i serdecznie dziękuję za wywiad, Bóg zapłać!
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com