- 20-letnia Oliwia miała duszności, kłopoty z oddychaniem oraz ból w klatce piersiowej.
- Lekarze nie przyjęli jej jednak w gabinecie. Udzielali teleporad i przepisywali leki na astmę.
- Kobieta zmarła z powodu zapalenia mięśnia sercowego.
- Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Raport Ministerstwa Zdrowia. Zobacz ile osób naprawdę zmarło
Problemy zdrowotne 20-latki zaczęły się w drugiej połowie ubiegłego roku. Lekarzy o pomoc prosiła czterokrotnie. Leczenie otrzymywała w formie rozmowy telefonicznej, tzw. teleporady.
– Zmęczenie i duszności pojawiły się 13 sierpnia. Odbyła się pierwsza teleporada. Lekarka przez telefon stwierdziła astmę i dała córce lek, który nie pomógł. Córka znów zadzwoniła po teleporadę, dostała antybiotyk oraz ten sam lek. W czwartek, tuż przed odejściem córki, odbyła się kolejna teleporada. Lekarka znów podwyższyła dawkę leku do trzech razy dziennie
– powiedziała matka zmarłej Oliwii, w wypowiedzi cytowanej przez goniec.pl.
20-latka była w stałym kontakcie z mamą. Porozumiewała się z nią poprzez komunikator internetowy i żaliła się, że lekarz jej nie wierzy.
– Masakra. Dla mnie to chore, lekarza tydzień wręcz błagać o pomoc z tym duszeniem się. Coraz gorzej mi się oddycha, nawet jak już tylko leżę. Dał mi inny lek przeciwastmatyczny. Lekarz stwierdził, że kłamię. Ja mam dość tego
– pisała do mamy.
Zmarła 20-latka leczona przez teleporady
Stan 20-latki zaczął się pogarszać i niedługo później straciła przytomność. Mimo reanimacji i przewiezienia do szpitala, zmarła. Rodzina zażądała wykonania sekcji zwłok. Ustalenia patomorfologów okazały się druzgocące. Kobieta zmarła z powodu zapalenia mięśnia sercowego.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Paweł Grzesiowski z departamentu prawnego Rzecznika Praw Pacjenta stwierdził, że skoro odbyła się jedna, potem druga teleporada, która nie przyniosła efektu, to powinno to wzbudzić czujność.
– Jeżeli coś nie przynosi efektów, powinno się przedsięwziąć inne kroki. W naszej ocenie kontakt bezpośredni z lekarzem był wymagany. Tego wymaga też prawo
– skomentował Paweł Grzesiowski.
Okazuje się, że lekarze, którzy leczyli zmarłą, nie mają sobie nic do zarzucenia. Sprawą zajmuje się prokuratura.
korso24.pl