Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Czy kobieta nie będąca hedonistką może być lekarzem?
Dziewczyna napisała na Twitterze na swoim anonimowym koncie m. in., że “puszczanie się” i hedonizm promowane przez feminizm prowadzą do obdzierania kobiet z godności, a przy okazji są po prostu obiektywnie szkodliwe dla zdrowia. Warto przytoczyć kilka wymian zdań:
“Oderwany od rzeczywistości kretyn twierdzi, że doświadczenie seksualne jest najważniejsze w ocenie człowieka sam mając zapewne bogate doświadczenie seksualne. Kiedy zrozumiecie, że to nic złego?”
“Tak sobie wmawiaj, potem będzie płacz, depresja i zaklinanie rzeczywistości.”
“Depresja i płacz, bo świetnie się bawiłam i żyłam na całego? xd”
“Tak”
“Nie wiedziałam, że super przeżycia prowadzą do płaczu i depresji”
“Im więcej będziesz nabierać tego „doświadczenia seksualnego”, którego bronisz, tym bardziej będziesz rozumieć.”
“A co mam zrozumieć? To facet mający tysiące kobiet jest lepszy od kobiety mającej tysiące mężczyzn? Nie zawstydzisz mnie tym, że kocham seks”
“Możesz kochać seks, ale nie potrzebujesz do niego tysięcy facetów. Baw się dobrze, tylko pamiętaj, epidemia rzeżączki powraca, a terapeuci tani nie są.”
Za to ostatnie zdanie na użytkowniczkę (@zuzuzl, jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółami) spadła lawina złośliwych komentarzy i ataków, sprowadzających się do wyzwisk i twierdzenia, że nie powinna być lekarzem – w opisie ma bowiem wpisane, że studiuje medycynę. Nie mogło zabraknąć zwykłych wulgaryzmów („pizda”, „szmata”, „wypierdalaj”) i jak zawsze uzasadnionego braku tolerancji wobec osób “nietolerancyjnych” – nie ma wolności dla wrogów wolności. Pojawiły się też wpisy obiecujące dziewczynie wykrycie jej tożsamości i zgłoszenie sprawy do władz uczelni (pewnie pod paragrafem w rodzaju “mowa nienawiści”). Pojawiły się też oczywiście zabawne wpisy feministek o tym, że na pewno nie jest prawdziwą młodą kobietą, tylko sfrustrowanym “incelem”, który zdjęcie młodej kobiety znalazł w Internecie.
Zastępczy proletariat nie chce się słuchać
Młoda kobieta będąca czy mająca zostać lekarzem wyznająca normalną, naturalną moralność to dla postępowych rewolucjonistów zło wcielone, potrójny błąd w systemie. Nie są w stanie znieść, że ktoś taki odrzuca ich wypaczone definicje miłości czy szczęścia. Tak jak kiedyś rewolucjonistów francuskich czy bolszewików najbardziej drażnili chłopi chcący Boga i normalności, a nie ich “praw człowieka”. Młode kobiety są dziś zastępczym proletariatem dla nowej lewicy, która walkę o emancypację przeniosła na płaszczyznę seksualną.
Dziewczyny od młodości bombardowane są dziś przez zachodnie media i popkulturę zachętami do permisywizmu i budowy poczucia własnej wartości poprzez przelotne relacje seksualne. Czynienie z siebie obiektów seksualnych ma być tożsame z kobiecością i wyzwoleniem spod dyktatu “opresyjnego patriarchatu”. W rzeczywistości nic nie jest tak upadlające i destrukcyjne jak tenże permisywizm i przelotne relacje. A przy okazji młode kobiety, które bez zastanowienia oddają się byle komu, radykalnie ograniczają swoje szanse na budowę stabilnych, szczęśliwych relacji z mężczyznami, gdy dojrzeją. Skutków pewnych decyzji nie da się odwrócić. Ostatecznie wszystko to sprowadza się do redefinicji szczęścia – nie mają go dawać samoograniczenie i cierpliwa budowa trwałych więzi z innymi, ale mnóstwo krótkotrwałych przyjemności. W ludziach zabijany jest mechanizm opóźnionej gratyfikacji, bez którego wszelki nieprzypadkowy sukces w życiu jest niemożliwy – na poziomie jednostek jak i wspólnot, w tym narodowej.
Presja na jednomyślność wśród młodych lekarzy
Musimy zdać sobie sprawę, że normalizacja związku “jestem lekarzem, mam liberalne poglądy obyczajowe” postępuje. Narzeczona mojego przyjaciela, która też niedawno skończyła studia medyczne, regularnie pokazuje mi zrzuty ekranu z czatów czy grup młodych lekarzy. Permisywna antymoralność czy otwarta wrogość do obecnego rządu i Kościoła (traktowanych jako jedno i to samo) dominuje tam w przestrzeni publicznej. Aborcja czy “antykoncepcja awaryjna” są powszechnie traktowane jako normalne “zabiegi”. Tę moją znajomą również zresztą bezlitośnie atakowano w mediach społecznościowych, gdy w zeszłym roku skrytykowała publicznie traktowanie środków wczesnoporonnych jako lekarstw. Wszyscy czytający tego rodzaju walki z niepokornymi młodzi studenci medycyny czy lekarzy mają widzieć, że częścią ich (przyszłego) zawodu jest posiadanie “normalnych, europejskich” poglądów obyczajowych.
Mało co jest nam, obrońcom cywilizacji, potrzebne tak jak tego rodzaju młode kobiety zdobywające się na odwagę dania świadectwa wierności. Odkłamujące w ten sposób tworzony przy pomocy demoliberalnych mediów obraz “konfliktu młodych, wykształconych, europejskich” z wygasającym biologicznie polskim, katolickim zaściankiem. Jednocześnie neutralizujących też postępujący konflikt między płciami, również stale podsycany przez media i popkulturę. Musimy takie dziewczyny czy innych członków zastępczych proletariatów wspierać i pokazywać, że warto stawać w prawdzie. Kolejny raz widzimy też, że konieczne jest zdecydowane przeciwstawienie się postępującemu przejmowaniu polskich uczelni, kształtujących przyszłe elity, przez siły destrukcyjne dla naszej cywilizacji i narodu.