- Według oficjalnych danych, w Polsce podano już 26,2 mln dawek szczepionki przeciw COVID-19, a 11 mln osób zostało w pełni zaszczepionych.
- Na Podhalu 80 proc. obywateli nie zdecydowało się na przyjęcie preparatu.
- Jerzy Toczek, koordynator ds. szczepień uważa, że powodem takich statystyk jest dezinformacja antyszczepionkowców oraz przekonanie o mocnym zdrowiu wśród górali.
- Władze lokalne na Podhalu kontestują krytykę Toczka i twierdzą, że kwestia wizyt lekarskich na Podhalu jest kwestią kulturową mieszkających tam ludzi.
- Zobacz także: Filipiny: Niezaszczepieni pójdą do więzienia? Prezydent ostrzega
Według serwisu “Our World in Data” w Polsce podano już ponad 26,2 mln dawek preparatu, a 11 mln osób zostało w pełni zaszczepionych. Dane jednak zdecydowanie różnią się od wyniku Podhala w tej dziedzinie. Jak zauważył Jerzy Toczek, Podhale się nie szczepi. Na południu Polski z tej procedury medycznej zrezygnowało około 80 proc. obywateli.
Dlaczego Podhale się nie szczepi?
Na antenie TOK FM, Jerzy Toczek przeanalizował sytuację na Podhalu oraz przyczyny tak niskiego stopnia zaszczepienia ludzi. Mężczyzna zwrócił uwagę na to, że 80 proc. mieszkańców tego regionu Polski jeszcze się nie zaszczepiło. Dzieje się to pomimo prowadzenia licznych akcji promocyjnych.
“Namawialiśmy, proponowaliśmy różne rozwiązania i tu na pewno wszystkie formy były wyczerpane”
– powiedział Toczek w TOK FM
Toczek dostrzegł dwie główne przyczyny, dla których tak mało osób na Podhalu chce poddać się tej procedurze medycznej. Są to jego zdaniem działania antyszczepionkowców, którzy rozpowszechniają nieprawdziwe i niesprawdzone informacje. Zdaniem Toczka dezinformacja dotyczy działania preparatów typu Pfizer, Moderna czy Astra Zeneca. Jako drugi powód niechęci wobec szczepień na Podhalu, Toczek podał przekonanie o tym, że mieszkańcy tego regionu to “twardzi ludzie”. Koordynator ds. szczepień krytykował górali za myślenie, że są odporni na koronawirusa. Kolejny powód sceptycyzmu wobec szczepień według Toczka, to przekonanie, że podawane preparaty nie zostały w pełni przebadane. Polityk uważa to za dezinformację. Podhale się nie szczepi i póki co nic nie zanosi się na zmianę tego stanu rzeczy.
Odpowiedź władz lokalnych na słowa Toczka
Słowa Toczka kontruje wójt Bukowiny Tatrzańskiej Andrzej Pietrzyk, który zauważa, że ludzie na Podhalu się szczepią w większej ilości, niż podają to oficjalne statystyki.
“A ja mam informacje, że ludzie u nas się szczepią. Nasz ośrodek informuje, że na bieżąco szczepią. Gdy się szczepiłem, to nie byłem sam. Było gęsto i za pierwszym, i za drugim razem. Nie było tak, że było pusto. Wiem też, że żadna szczepionka u nas się nie zmarnowała. A także, że hotelarze i kwaterodawcy w naszej gminie się zaszczepili”
– reaguje w rozmowie z naTemat wójt Bukowiny Tatrzańskiej Andrzej Pietrzyk
Pietrzyk przyznaje, że na Podhalu kultura chodzenia do lekarza odbiega nieco od tego, co powszechnie praktykuje się w innych częściach kraju. Jak przyznaje wójt Bukowiny Tatrzańskiej:
“Na Podhalu jest tak, że ludzie w ogóle niezbyt ochoczo chodzą do lekarza.”
– podsumowuje.
“Jest takie przekonanie, że jak coś komuś dolega, to niekoniecznie trzeba od razu iść do lekarza. Ludzie są nauczeni, że do lekarza idzie się, jak jest się bardzo chorym. Może kwestia szczepień to pokłosie tego?”
– zastanawia się.
Władze lokalne, razem z centralnymi zastanawiają się, jak sytuacja Podhala wpłynie na polską turystykę w nadchodzącym sezonie wakacyjnym.
wp.pl, natemat.pl