Biały Dom podaje, że po niespełna pół godzinnym locie, samolot z wiceprezydent Stanów Zjednoczonych na pokładzie musiał zawrócić do bazy Andrews pod Waszyngtonem. Powodem była awaria samolotu Kamali Harris.
- Kamala Harris była w drodzę swojej pierwszej podróży zagranicznej jako wiceprezydent USA.
- Na pokładzie Air Force Two miała lecieć do Gwatemali w sprawie pracy nad rozwiązaniem pogłębiającego się od kilku miesięcy kryzysu migracyjnego na południu Stanów Zjednoczonych.
- Z relacji dziennikarzy wynika, że podczas startu z okolic podwozia samolotu dobiegały “dziwne hałasy”.
- Po półtorej godziny okazało się, że Kamala Harris musiała użyć innego samolotu rządowego.
- Zobacz także: Wybory w USA: Trump-Pence wystartują ponownie?
Wiceprezydent USA była w drodzę swojej pierwszej podróży zagranicznej jako wiceprezydent USA. Na pokładzie Air Force Two miała lecieć do Gwatemali. Celem jej podróży jest praca nad rozwiązaniem pogłębiającego się od kilku miesięcy kryzysu migracyjnego na południu Stanów Zjednoczonych. Awaria samolotu Kamali Harris okazała się poważna.
Z relacji dziennikarzy wynika, że podczas startu z okolic podwozia samolotu dobiegały “dziwne hałasy”.
Po kilkudziesięciu minutach lotu zdecydowano o zawróceniu maszyny, która następnie bezpiecznie wylądowała w bazie Andrews. Awaria samolotu Kamali Harris okazała się na tyle poważna, że dalsza podróż nie mogła być kontynuowana.
– Nic mi nie jest, nic mi nie jest – zapewniła wiceprezydent Harris, ale – jak dodała – “wszyscy się trochę modliliśmy”.
– To był problem techniczny, ale bez większych obaw o bezpieczeństwo – wyjaśniła jej rzeczniczka Symone Sanders
Po półtorej godziny przeglądu technicznego samolotu okazało się, że Kamala Harris musiała użyć innego samolotu rządowego. Na jego pokładzie, z półtoragodzinnym opóźnieniem wyruszyła do Gwatemali.