Wśród zgłoszonych projektów w ramach budżetu obywatelskiego w Lublinie pojawiła się propozycja budowy… Lubelskiej Skoczni Narciarskiej. O podobnym pomyśle z Sosnowca pisaliśmy na początku miesiąca. Okazuje się, że własny obiekt do trenowania skoków narciarskich chcą mieć też w Warszawie, czy Szczecinie.
- Skocznie narciarskie w Warszawie, Lublinie, Sosnowcu, czy Szczecinie będą mogły powstać, jeśli zgłoszone projekty przejdą weryfikację i uzyskają odpowiednio duże poparcie mieszkańców.
- Pomysłodawcy z Warszawy, Lublina i Sosnowca chcą budowy jednej skoczni. Natomiast w Szczecinie miałyby powstać dwie.
- Taka mini skocznia umożliwiłaby stawianie pierwszych kroków nawet najmłodszym – przekonuje warszawski radny Filip Pelc.
- Zobacz także: Nowa skocznia narciarska w Polsce? Sosnowiec miałby wydać setki tysięcy zł
– Lublin ma tradycje skoków narciarskich – przekonują autorzy wycenionego na niespełna 350 tys. zł projektu. – W latach 1955-1964 skocznia narciarska była elementem kompleksu sportowego WKS Lublinianka przy ul. Leszczyńskiego. Zeskok znajdował się z boku boiska treningowego, wybieg sięgał do Czechówki. Rekord tego obiektu wynosił 19,5 m. W latach 2006-2011 istniała z kolei mała skocznia “Krokiewka”, jednak zlokalizowana była na prywatnym terenie i została zdemontowana. Późniejsze plany uruchomienia skoczni na Globusie nie powiodły się – przypominają. Skocznie narciarskie chcą zbudować nie tylko w Lublinie, ale też w Sosnowcu, Warszawie czy Szczecinie.
– Skoki są naszym narodowym sportem. Konkursy PŚ co tydzień śledzi kilka milionów Polaków. Możliwość uprawiania tego sportu mają jednak tylko mieszkańcy górskich miejscowości. Taka mini skocznia umożliwiłaby stawianie pierwszych kroków nawet najmłodszym – przekonuje z kolei warszawski radny Filip Pelc. Miałaby ona zostać zlokalizowana na Białołęce, przy ul. Jabłoni. W tym wypadku inwestycja byłaby znacznie tańsza, bo zamknęłaby się w kwocie 90 tys. zł.
Z kolei szczeciński radny Przemysław Kabata poszedł o krok dalej i wyszedł z pomysłem postawienia dwóch skoczni. – Myślałem o K5 i K15. Nie ukrywam, że zainspirowała mnie historia Ruczynowa. Mniejsza byłaby dla absolutnie każdego. Większa to zalążek, gdyby zebrała się grupa pasjonatów chcąca stworzyć klub. Wstępnie znalazłem miejsce, które byłoby zgodne z planami miejscowego zagospodarowania przestrzennego dla skoczni – stwierdził.