Zagraniczni pracownicy sezonowi są wykorzystywani przez szwedzkich pracodawców. Wypłacane są im mniejsze stawki niż te obiecywane i muszą dłużej pracować. Wiele firm, których dotyczą nieprawidłowości chwali się certyfikatami uczciwych warunków pracy.
- Pracownicy zarabiają mniej niż im się obiecuje, ponad to muszą pracować dłużej. Dotyczy to również Polaków, których zatrudnia się do sadzenia i czyszczenia lasów.
- Szwedzki związek zawodowy przemysłu leśnego GS twierdzi, że nie można zgodnie z prawem pracować dłużej niż 40 godzin tygodniowo.
- Roger Johansson ze związku GS: Problemem jest nierespektowanie umów oraz przepisów.
- Zobacz także: Aż 735 milionów dolarów. USA zatwierdzają sprzedaż broni do Izraela
Zagraniczni pracownicy sezonowi w Szwecji są wykorzystywani przez swoich pracodawców. Zarabiają mniej niż im się obiecuje, ponad to muszą pracować dłużej. Dotyczy to również Polaków, których zatrudnia się do sadzenia i czyszczenia lasów.
Sprawę opisuje szwedzki dziennik „Dagens Nyheter”. Jedną z nieuczciwych metod jest wypłacenie obiecanej wysokości pensji jedynie za pierwszy miesiąc. W następnych jest ona o połowę mniejsza albo należy pracować sześć razy w tygodniu nawet po 60 godzin.
Szwedzki związek zawodowy przemysłu leśnego GS twierdzi, że nie można zgodnie z prawem pracować dłużej niż 40 godzin tygodniowo. Nielegalny jest także wymóg posadzenia 2 tys. sadzonek dziennie, aby otrzymać wypłatę w podstawowej wysokości.
Wykorzystują nieznajomość języka wśród pracowników
„Dagens Nyheter” pisze, że wiele firm, których dotyczą nieprawidłowości ma podpisane umowy zbiorowe ze związkami zawodowymi, w tym z GS oraz chwali się certyfikatami uczciwych warunków pracy FSC lub PEFC. W praktyce jednak trudno jest egzekwować ich realizację. – Problemem jest nierespektowanie umów oraz przepisów – stwierdził Roger Johansson ze związku GS.
W Szwecji nie ma płacy minimalnej, a najniższe wynagrodzenie określają właśnie stawki wynegocjowane przez związki zawodowe. Według Johanssona firmy wykorzystują nieznajomość języka wśród pracowników. Bywa, że zastraszają ich, gdy ci próbują skontaktować się z przedstawicielami organizacji związkowych. – Każdego miesiąca zajmujemy się nowymi sprawami. O większości przypadków nigdy się nie dowiadujemy – podkreślił Johansson.
Przedstawiciel związku zawodowego twierdzi, że w najgorszej sytuacji są imigranci z krajów spoza UE: Tajlandii czy Kambodży. Oni nie mogą zrezygnować z pracy i wrócić do domu. Z raportu Instytutu Naukowego Skogforsk wynika, że największą grupę takich tymczasowych pracowników stanowią Polacy (34 proc.), Rumunii (25 proc.) oraz Litwini (11 proc.).