Pani Barbara jest przerażona. Zastrasza ją dyrekcja szkoły, pracownik kuratorium. Jej sprawę badają policjanci. Dlaczego? Zostawiła 6-letnią córkę na szkolnej świetlicy.
- Strach, efekt uboczny pandemii.
- Nadgorliwi dyrektor i pracownik kuratorium zastraszyli matkę.
- Pomaga starszym i schorowanym, jednak sama może mieć problemy.
- Czytaj także: Wybuch wulkanu na Saint Vincent. „Tylko zaszczepieni na COVID-19 mogą się ewakuować”
Przerażona to mało. Od ubiegłego piątku prawie nie je i nie śpi. Boi się, że sytuacja będzie miała swój ciąg dalszy w sądzie. Gdy z nami rozmawiała była dosłownie spanikowana. Gdy jednak spokojnie wyjaśniła, o co chodzi okazało się, że zarówno dyrektor szkoły, jak i pracownik kuratorium zdecydowanie przesadzili ze swoimi reakcjami.
– Straszyli mnie – wyjaśniła matka. – Mówili, że muszą to zgłosić służbom. Popełniłam jakieś przestępstwo? Nie, wręcz przeciwnie. Pomagam ludziom.
O co dokładnie chodzi? Kobieta zgłosiła się do Solidarnościowego Korpusu Wsparcia Seniora. Chce pomagać osobom, które są zagrożone Covid-19. Na drugi dzień po zgłoszeniu zaprowadziła córkę do szkolnej świetlicy. Po kilku godzinach odebrała wiadomość, że musi uzupełnić dokumenty, które uprawniają ją do tego, aby w dobie pandemii jej dziecko przebywało w szkole.
– Gdy przyszłam dyrektor stwierdził, że skoro w dokumentacji są braki to mogę ponieść konsekwencje. W podobnym tonie wypowiadała się kobieta z Sanepidu – dodaje. – Boję się, że będę miała problemy.
W poniedziałek córki do szkoły już nie zaprowadziła. Zadzwoniła za to do brata posła Roberta Winnickiego. Oddzwonił do niej jego asystent, który obiecał pomoc, gdyby pojawiły się poważne problemy. Skontaktowała się również z nami. Obserwujemy rozwój sytuacji. Jeśli będzie trzeba podejmiemy interwencję.
Zbigniew Heliński