– Dowiadujemy się, że jednak były ucieczki z Katynia. Stefan Bartysiak i trzech jego kolegów są tego przykładem. Już po wyemitowaniu filmu odebrałem wiele sygnałów od ludzi z całej Polski, którzy również przywołują konkretne osoby, które miały uciec z Katynia – poinformował historyk, autor kanału „Zakazane historie” na YouTube, dr Leszek Pietrzak. Przekazał także więcej zupełnie nieznanych i wstrząsających szczegółów zbrodni katyńskiej.
Dotychczas sądzono, że początek zbrodni katyńskiej to dopiero marzec 1940 roku, kiedy to sowieckie Biuro Polityczne podjęło decyzję o likwidacji polskich jeńców więzionych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. – Z relacji Stefana Bartysiaka dowiadujemy się, że zbrodnia w Katyniu zaczęła się już 24 grudnia 1939 roku, w Wigilię. On mówi jasno, że wtedy właśnie NKWD przystąpiło do akcji rozstrzeliwania polskich jeńców, którzy byli w obozie śmierci w Lesie Katyńskim – przekazał historyk.
Pietrzak opublikował w tej sprawie kilkunastominutowy film, a następnie szerzej opowiadał o tej sprawie w “Rozmowach Niedokończonych” w TV Trwam. – Ta historia nigdy nie została opowiedziana, nigdy nie była opisana. Ja opowiedziałem ją po raz pierwszy i mam nadzieję, że poświęcę jej książkę, a być może szerszy film dokumentalny, w którym bardziej szczegółowo opowiem historię Stefana Bartysiaka – poinformował. Rozpoczęto już zbiórkę funduszy na taki dłuższy film.
– Polscy jeńcy, zanim zostali zamordowani w ramach zbrodni w Katyniu, byli głodzeni. Straszliwie głodzeni. Do tego stopnia nawet, że dochodziło do przypadków kanibalizmu. Stefan Bartysiak konkretnie opisuje takie przypadki. On sam przyznaje się do tego, że wraz z kolegami byli tak głodni, że wycinali mięso ze zwłok, piekli je i jedli – przekazał wstrząsające informacje historyk. Jak dodał, w kanibalizmie uczestniczyli także sowieccy żołnierze.
– Stefan Bartysiak opisuje sceny bicia polskich jeńców przez enkawudzistów. One są makabryczne. Nawet trudno to sobie wyobrazić. W trakcie tego bicia, albo zaraz potem, wielu z nich po prostu umierało – powiedział dr Leszek Pietrzak. Zrelacjonował też, w jaki sposób sowieci od początku starali się tuszować ślady swoich działań. – Mało tego, on opisuje jeszcze jedną ciekawą rzecz. Otóż, jak mówi, podczas akcji rozstrzeliwania polskich jeńców nad dołami śmierci – bo ich rozstrzeliwano, strzelając im w tył głowy z bardzo bliskiej odległości – bardzo często dochodziło do walki rozstrzeliwanych jeńców z oprawcami z NKWD. Bardzo często zdarzało się, że niektórzy z nich zdołali się wyrwać i uciec w inny teren obozu. Potem byli poszukiwani przez sowieckich strażników i zabijani – dodał.
Wycieńczająca podróż do domu
Jak Bartysiakowi udało się uciec z obozu? – Po pierwszych dniach akcji rozstrzeliwania teren obozu był zasłany trupami. Trupy były w dołach śmierci, ale w zasadzie trupy były wszędzie na terenie obozu. Te w dołach śmierci zostały zasypane przez spychacze, natomiast trupy na terenie obozu trzeba było pozbierać i wywieźć. Bartysiak i jego koledzy mieli te trupy wywozić, otrzymali takie polecenie. Najpierw załadowali jedną ciężarówkę, odpalili ją i zaczęli wozić trupy poza teren obozu, na miejsce, które nazywane było Białym Polem. Tam kopali doły i zasypywali trupy ziemią. I tak każdego następnego dnia. Zaczęli to robić gdzieś na początku stycznia. 3 marca 1940, w trakcie kolejnego kursu z obozu na Białe Pole, ich ciężarówka ugrzęzła w błocie, a potem całkowicie się zepsuła. Całą czwórkę polskich jeńców, którzy wozili trupy nadzorowało czterech sowieckich strażników. Dwóch strażników poszło do obozu po pomoc, natomiast zostało z nimi dwóch. Oni zaatakowali tych strażników, obezwładnili ich i udusili. Następnie zabrali ich rzeczy osobiste i zaczęli uciekać – przekazał dr Leszek Pietrzak.
Zobacz także: USA: Biden planuje zalegalizować pobyt 11 milionów nielegalnych imigrantów
– Kiedy dotarli do Polski, w rejon Kraśnika, był już 10 czerwca 1940 roku. Wtedy się rozdzielili. Krótko mówiąc, uciekali przez prawie trzy miesiące. Uciekali głównie nocami, omijali zabudowania, kierowali się położeniem słońca. I udało im się. Stefan Bartysiak – jak zeznał – gdy dotarł do swojego domu, był cieniem człowieka. Ważył 42 kilogramy, był cały zawszony, schodziły mu z nóg paznokcie – zrelacjonował historyk.
Uciekinierzy umówili się, że nikomu nie opowiedzą o tym, co przeżyli na terenie Związku Sowieckiego. Zrobił to dopiero Bartysiak w 1992 roku, na krótko przed swoją śmiercią. Złożył zeznania przed prokuratorem w Lublinie. – Na koniec Stefan Bartysiak zakomunikował prokuratorowi, że czuje teraz ulgę, bo przez 50 lat nie mógł mówić o tej historii i nikomu jej nie opowiedział, ale gdy to zrobił, może już spokojnie umierać – powiedział dr Leszek Pietrzak.
Zeznania uciekiniera z Katynia nie dotarły do opinii publicznej aż do teraz, gdy zrelacjonował je dr Leszek Pietrzak. Historyk nie wykluczył, że jeszcze poznamy kolejne nieznane szczegóły zbrodni katyńskiej. – Zawsze trzeba zakładać, że pojawią się nowe wątki w historii zbrodni katyńskiej. Sprawa uciekinierów z Katynia jest takim właśnie nowym wątkiem – podkreślił.