Platforma Parler została ocenzurowana na niespotykaną dotychczas skalę. Dyrektor generalny Parlera, John Matze, udał się do stacji Fox News, aby skomentować zaistniałą sytuację.
Dyrektor Matze ostro skrytykował powszechną cenzurę, jaka dotknęła jego platformę. Przeciwko Parler niemal jednocześnie “skrzyknęły się” Apple, Google oraz Amazon. „To jest niszczycielskie. To atak na wszystkich” – powiedział Matze, odnosząc się do niezwykle silnego ciosu, jaki platforma otrzymała jednocześnie z wielu stron. „Wszyscy pracowali razem, aby mieć pewność, że w tym samym czasie stracimy dostęp nie tylko do naszych aplikacji, ale tak naprawdę wyłączają wszystkie nasze serwery” – przekonywał CEO Parlera.
Parler od dawna deklarował, iż jest platformą mediów społecznościowych popierającą wolność słowa. Został usunięty ze sklepu z aplikacjami Apple oraz sklepu Google Play w następstwie szturmu na Kapitol. Wówczas to zwolennicy Donalda Trumpa wdarli się do amerykańskiej “świątyni demokracji”. Winą za rozruchy obarczono prezydenta, którego konto na Twitterze zostało błyskawicznie zablokowane. “Wkrótce potem cała witryna została wyłączona przez Amazon, który hostował witrynę na swoich serwerach internetowych, zmuszając firmę do szukania nowych hostów internetowych” – opisuje The Post Millennial.
Dyrektor Matze podkreślił również, iż giganci technologiczni postawili Parlerowi niemożliwe do spełnienia wymagania. Wolnościowy portal miał otrzymać zaledwie 24 godziny na znalezienie nowej platformy do hostowania jego serwerów.
“To niemożliwy wyczyn” – podsumował Matze, wyrażając oburzenie postępowaniem wielkich korporacji. Jego zarzuty nie dotyczyły jednak tylko potężnych mediów społecznościowych. Od Parlera miało się nagle odwrócić znacznie więcej podmiotów. „Każdy sprzedawca, od usług wysyłania wiadomości tekstowych po dostawców poczty e-mail, po naszych prawników, wszyscy porzucili nas tego samego dnia i próbują fałszywie twierdzić, że byliśmy w jakiś sposób odpowiedzialni za wydarzenia, które miały miejsce szóstego.”
Zdaniem CEO Parlera, w rzeczywistości chodzi o wojnę z konkurencją nieprzestrzegającą dyktatu politycznej poprawności. „Oni po prostu nie chcą nas w Internecie, po prostu chcą się nas pozbyć. Robią to, aby zdusić wolność słowa i konkurencję na rynku. To może się zdarzyć dosłownie każdemu” – skwitował dyrektor.