„Musimy porzucić nadzieję, że wyborca czy “wyborczyni” będzie spełniać wyobrażony standard. I przestać udawać, że zależy nam na pracownikach i prowadzących jednoosobowe działalności „przedsiębiorczyniach”, skoro robimy to tylko wtedy, gdy reprezentują oni jedyną słuszną wizję świata” – postulują Anna Pajęcka i Dorian Widawski, członkowie partii Razem.
Lewica spod znaku koalicji SLD/Razem/Wiosna zmaga się ostatnio ze słabnącą popularnością wśród społeczeństwa. Potwierdzeniem tej sytuacji są coraz gorsze wyniki w sondażach ich kandydata na prezydenta – Roberta Biedronia. Dziwi to, szczególnie po udanych dla nich wyborach parlamentarnych w październiku 2019 roku. Na łamach Krytyki Politycznej ukazał się ostatnio artykuł w którym członkowie partii Razem diagnozują ten problem i próbują znaleźć na niego remedium.
„Zrezygnowaliśmy z szukania nowych elektoratów, nowych języków, a przekaz kierujemy wyłącznie do tych, którzy przekonani są od dawna. Nie dostrzegamy, że nie możemy rościć sobie prawa do reprezentowania grupy, którą nie jesteśmy – przywoływanie wypowiedzi typu „jak przeżyć za 483 złote” czy tworzenie narracji, że jest się „zwykłym chłopakiem z ulicy”, z całą pewnością nie buduje zaufania wyborców i wyborczyń. Znają oni przecież wysokość pensji poselskiej czy komfort funkcjonowania europarlamentarzysty.” – mówią działacze.
Niektórzy lewicowi aktywiści najwyraźniej zaczynają dostrzegać, że do zdobycia szerokiego poparcia społecznego potrzeba otwarcia na polityczne centrum oraz centroprawicę. Autorzy tekstu wysuwają nawet tezę, że już niedługo protesty przestaną dotyczyć określonej grupy i jej oczekiwań, a staną się powszechnym standardem. W takiej sytuacji brak uczestnictwa lewicowego elektoratu na pikietach, wiecach i protestach ramię w ramię z przedstawicielami niewystarczająco lewicowej wizji świata może oznaczać dla nich marginalizację i bytowanie w okolicach progu wyborczego.
Protest przedsiębiorców? “Dobry grunt pod działanie”
Członkowie Razem odnoszą się również do ostatnich, głośnych protestów przedsiębiorców w Warszawie: “Ludzie, którzy biorą w nich udział, często nie mają aktywistycznego zaplecza ani doświadczenia w okupowaniu przestrzeni publicznej, wychodzą na ulicę wyłącznie w obronie własnego interesu, a nie publicznych wartości. Grupa skupiona wokół Strajku przedsiębiorców z Pawłem Tanajno na czele nie ma szans na zaistnienie jako realna siła polityczna. Ten protest – skazany na brak sprawczości – bardzo szybko się rozejdzie, tak jak rozchodził i schodził po centrum Warszawy. Zostanie po nim to, co po środowiskach KOD-owskich — obudzi w indywidualnych jednostkach uczucie znane wielu aktywistom, czyli afekt, który wytwarza się w tłumie, i siłę, którą daje uliczny opór. To buduje grunt pod działanie” – twierdzą.
“Mamy jednak – jako lewica – szansę zagospodarować ten gniew, o ile wyjdziemy z własnego języka. Nie nastawiając się na mówienie do wyobrażonego elektoratu ani na to, że energię trzeba wkładać wyłącznie w te działania, które zapewniają nam bezwarunkowe poparcie wszystkich lewicowych postulatów” – piszą autorzy. Pozostaje przyglądać się czy wymienione wyżej pomysły znajdą poklask wśród kierownictwa triady lewicowych partii w Polsce.
źródło: krytykapolityczna.pl