Tomasz Parol, prawnik z Warszawy postanowił przeprowadzić własne wybory prezydenckie. Przekonuje, że jeśli nie zostały oddane inne głosy, wybrany przez niego kandydat powinien być ogłoszony prezydentem RP.
„Ponieważ cała władza publiczna oraz PKW zawiodły, jako świadomy obywatel przeprowadziłem wybory we własnym zakresie. Oddałem głos na Stanisława Żółtka” – mówi prawnik.
Do Sądu Najwyższego wysłał wniosek o uznanie wyboru kandydata Stanisława Żółtka na prezydenta RP przy 100-procentowym poparciu i jednym oddanym głosie. Prawoznawca zapewnia, że jego wniosek nie jest happeningiem, lecz głosem obywatelskiego rozsądku.
Tomasz Parol powołuje się art. 4 Konstytucji RP. Głosi on, że “naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”. “Nasi przedstawiciele zawiedli i nie zastosowali się do konstytucyjnego terminu wyborów, planowanych na 10 maja. Wybory w tym terminie nie zostały w żaden prawny sposób odwołane. W takiej sytuacji obywatele mogli stosować konstytucję bezpośrednio, czyli zorganizować wybory we własnym zakresie” – mówi dalej.
10 maja z powodu braku udostępnienia lokali wyborczych i list wyborców Tomasz Parol przygotował wybory, tak jak umiał najlepiej. Samodzielnie przygotował urnę na stole okrytym biało-czerwoną flagą, a na karcie z nazwiskami kandydatów postawił krzyżyk przy jednym nazwisku. Następnie wrzucił głos do urny. Dowodem na legalność wyborów ma być film opublikowany w serwisie YouTube. Po zakończeniu wyborów sporządził protokół, z którego wynika, że kandydat Stanisław Żółtek uzyskał jego głos przy zachowaniu zasad wyborów: tajności głosowania, bezpośrednim udziale wyborcy, równości i proporcjonalności. Jedyna wątpliwość dotyczy zachowania zasady powszechności.
“Być może wyboru dokonałem jako jedyny wyborca, jednak konstytucja w odniesieniu do ważności wyborów prezydenckich nie wymaga dochowania frekwencji” – tłumaczy dalej Parol. W oświadczeniu opublikowanym na swoim Facebooku wezwał innych prawników do tego, aby wykazali błąd w jego argumentacji.
Wszystko w rękach Sądu Najwyższego
Na razie nie wiadomo czy Sąd Najwyższy w ogóle odniesie się do wniosku wyborcy. Ma na to 30 dni, czyli do 9 czerwca włącznie. Z kolei rzecznik prasowy Państwowej Komisji Wyborczej, Tomasz Grzelewski powiedział Wirtualnej Polsce, że z formalnego punktu widzenia wybory nie się odbyły. “Jednym z koniecznych warunków do przeprowadzenia głosowania były karty wyborcze. Tych nie było” – oświadczył.
Prawnik zapowiada jednak, że jeśli Sąd Najwyższy nie odniesie się do jego wniosku, napisze skargi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, zajmującej się m.in. monitorowaniem wyborów w krajach członkowskich.
“Niech złoży protest każdy, kto uznaje ten wybór za farsę i że pan Żółtek nie powinien być Prezydentem RP, bo wniosek jest realny i zgodnie z art. 129 konstytucji RP Sąd Najwyższy musi ten wybór uznać lub odrzucić, ze wszystkimi konstytucyjnymi konsekwencjami” – podsumowuje Tomasz Parol.
źródło: wp.pl