Sławomir Mentzen wskazał, że „odmrożenie” polskiej gospodarki nie oznacza, że wróci ona do stanu sprzed koronawirusa. Jak podkreślał polityk Konfederacji, przedsiębiorcy w czasie obostrzeń mogą stracić wiele zasobów.
Sławomir Mentzen w rozmowie z Ewą Zajączkowską-Hernik podkreślił, że sytyacja gospodarcza w Polsce jest trudna z wielu powodów. – Mamy kryzys podażowy – przedsiębiorstwa nie są w stanie produkować przez obowiązujące zakazy, ale mamy również olbrzymi kryzys popytowy – podkreślił.
– Nie będzie tak, że przedsiębiorcy przestali pracować na dwa miesiące i po tym czasie znów zaczną. Mogą stracić w tym czasie wszystkie oszczędności, mogą stracić środki przeznaczone na inwestycje, mogą stracić swoich kontrahentów, dostawców, pracowników – wyjaśnił ekonomista.
Mentzen wskazał też, że przedsiębiorcy żyją w ciągłej niepewności.
– Nie dość, że ludzie nie mają pieniędzy, boją się o swoją przyszłość, ponieważ powstała wielka niepewność, to jeszcze Pani wicepremier Emilewicz mówi, że jeżeli będzie trzeba, to nie zawahają się i znowu zamkną gospodarkę. Jak przedsiębiorcy słyszą takie rzeczy, to krew ich zalewa. Nic nie wiedzą o swojej przyszłości, co wywołuje wielką niepewność na rynku pracy – mówił.
Niepotrzebne zamrożenie?
Sławomir Mentzen sceptycznie odniósł się do „zamrażania” gospodarki. Odpowiadając na pytanie, czy było to konieczne, wskazał że to się dopiero okaże. Jednocześnie zaznaczył, że dane z krajów, które tego nie zrobiły wskazują, że mogło być to zbędne. Podkreślił, że Polska i tak nie uniknęłaby recesji przy zamknięciu gospodarek innych krajów. Ekonomista wskazał jednak, że można było znacznie zmniejszyć jej skalę.