Jesteśmy świadkami końca świata jaki znamy. I dla historii nie jest to jakimś nadzwyczajnym zjawiskiem. Podobnie było w 1453 roku, kiedy Turcy Osmańscy zdobywali Konstantynopol czy w 1918 kiedy to na gruzach wielkich monarchii europejskich wybijały się na niepodległość państwa narodowe – w tym Polska.Takich wielkich końców świata było na ziemi kilkadziesiąt , pomniejszych – tysiące. Podobny proces resetu zachodzi właśnie na naszych oczach. Po ustaniu epidemii nic już nie będzie takie jak wcześniej.
Jedna strona obecnych wydarzeń to cierpienie i śmierć setek tysięcy ludzi oraz strach miliardów. I to jest zjawisko absolutnie negatywne. Widzimy tragedię Włoch, Hiszpanii, USA, Chin i wielu innych państw. Słusznie wzbudza to w nas duże pokłady empatii. Sytuacja w Polsce robi się coraz trudniejsza. Szczególnie narażone są osoby starsze i chore – czyli te, którymi my – wychowani w tradycji katolickiej martwimy się najbardziej. Na zachodzie bardzo często takie osoby pozostawiono same sobie – na pewną śmierć.
Nie mówiąc już o innych czynnikach takich jak: krach gospodarczy, załamanie rynków finansowych czy poważnym zagrożeniu dla istnienia znacznej części przedsiębiorstw. A w konsekwencji tego permanentnym bezrobociem i głodem. Polska gospodarka traci dziennie ok. 2,2 mld PLN. To wszystko jest absolutnie złe i tak po ludzku – dla nas wszystkich bardzo trudne.
Ale druga strona tej sytuacji, może napawać naprawdę dużym optymizmem na przyszłość. Koronawirus obnażył bezsilność i zbędność Unii Europejskiej, pokazując, że w sytuacji realnego zagrożenia ludzie mogą liczyć wyłącznie na silne państwa narodowe, a nie jakieś paneuropejskie federacyjne nowotwory.
Kompromitacja UE jest tak duża, że nie wróżę żadnej przyszłości temu bytowi. Co najwyżej poobserwujemy kilka żenujących batalii o rozpaczliwe utrzymanie “wspólnotowej jedności”. Skończy się to jednak kolejną jesienią ludów. Żywię nadzieję, że podobnie odbierają to (widząc fakty) wszystkie społeczeństwa na naszym kontynencie.
Do śmietnika idą także wszelkie, lewicowe ideologie. Infantylne, totalnie odrealnione od jakiejkolwiek istniejącej rzeczywistości. Ale przede wszystkim jako zupełnie zbędne slogany. Ich paliwem był także konsumpcjonizm i ułuda polegająca na w wierze w życie bez zobowiązań i poważnych wyzwań. W Lombardii ludzie duszą się na śmierć, bo nie ma wystarczającej liczby respiratorów i to jest prawdziwym problemem. A nie jakiś festiwal urojeń ludzi niestabilnych psychicznie odnośnie 50 płci czy utopijnej polityki klimatycznej. Zbierająca śmiertelne żniwo zaraza bardzo sprawnie układa priorytety. Ciężarówki wojskowe wywiozły z Bergamo wszelkie utopie, na których próbowano budować świat w dobie postmodernizmu i globalizacji.
Jesteśmy świadkami końca świata jaki znamy. I dla historii nie jest to jakimś nadzwyczajnym zjawiskiem. Podobnie było w 1453 roku, kiedy Turcy Osmańscy zdobywali Konstantynopol czy w 1918 kiedy to na gruzach wielkich monarchii europejskich wybijały się na niepodległość państwa narodowe – w tym Polska.Takich wielkich końców świata było na ziemi kilkadziesiąt , pomniejszych – tysiące. Podobny proces resetu zachodzi właśnie na naszych oczach. Po ustaniu epidemii nic już nie będzie takie jak wcześniej.
Dochodzi bowiem do powszechnego bankructwa ideowego (np. UE, ideologia LGBT, utopie klimatyczne, demokracja liberalna, marksistowskie abberacje) i materialnego ( czerwone indeksy giełdowe, upadki firm i korporacji, wrogie przejęcia, rozpaczliwe fuzje, potężny kryzys gospodarczy, masowe bezrobocie, upadek obecnego modelu ochrony zdrowia).
Przyroda nie zna jednak próżni i po takim resecie wróci porządek. Dojdzie do szeregu naprawdę istotnych przetasowań na różnych poziomach w wielu dziedzinach. W tym należy wypatrywać wielkiej szansy.
I wszystko wskazuje na to, że świat, który nadejdzie będzie lepszy od ustępującego. Bardziej skupiony na kwestiach fundamentalnych. Zarówno w gospodarce i funkcjonowaniu państwa, jak i w obszarze duchowym i ideologicznym.
Twarde, logiczne i konserwatywne zasady nacjonalizmu jawią się tutaj jako remedium na wiele problemów. Co zresztą widzimy już na etapie samej walki z pandemią. Odbudowa świata po pandemii może być wyzwaniem życiowym naszego pokolenia.
Co ważniejsze – nasze poglądy bronią się w godzinie próby, nie tracą na wiarygodności czy znaczeniu. Poglądy naszych przeciwników – zostają ostatecznie skompromitowane. Może to, co teraz przeżywamy odczuwamy jako ciemną noc – ale jestem zupełnie przekonany, że nadejdzie po niej przepiękny, słoneczny dzień.
Wszystko, z czym walczyliśmy przez ostatnie lata upada właśnie teraz- na naszych oczach. Wszystko o co walczyliśmy nabiera znaczenia i wartości. To przede wszystkim od nas zależy jak pokierujemy losami naszego Ruchu i jakie miejsce zajmie w nadchodzącej rzeczywistości.
Koronawirus jawi się wręcz jako naczelny reakcjonista naszych czasów. W takim razie – niech żyje kontrrewolucja!