Szef brytyjskiej Partii Pracy, Jeremy Corbyn, poda się do dymisji. Powodem jest oczywiście najgorszy od… 1935 roku wynik wyborczy partii. Lewica załamana.
Lewica i liberałowie wszędzie przegrywają tak samo. Od kilku lat coraz większe sukcesy odnoszą partie narodowców lub tak zwanych “prawicowych populistów”. Po sukcesie wyborczym przychodzi szok liberalnych mediów i złość lewicy. W czasie trwania kadencji pokazuje się protesty w wielkich miastach, pompując balonik pt. “pokonamy prawicę”, a potem przychodzą kolejne wybory i znowu jest płacz, bo liberałowie i lewica zaczęli wierzyć we własne manipulacje, a lud ich już nie słucha.
Kolejny balonik wybuchł, tym razem w Wielkiej Brytanii. Oczywiście Partię Konserwatywną, delikatnie mówiąc, trudno uznać za “nowe otwarcie”, partię narodową czy “populistyczną”, ale obecne wybory były właściwie plebiscytem – za czy przeciw Brexitowi. Lud po raz trzeci, po referendum i wyniku wyborów europarlamentarnych, wyraźnie opowiedział się za opuszczeniem Unii Europejskiej. I chociaż torysi, mający nawet sekcję LGBT, to konserwatyści tylko z nazwy, zagranie na nosie lewicy zawsze cieszy, a jeśli mając taką przewagę nie doprowadzą do brexitu – nadejdzie czas Nigela Faragea.
ZOBACZ TAKŻE: Partia Konserwatywna miażdży w Wielkiej Brytanii. Totalna porażka lewicy
Jeremy Corbyn miał gwarantować skręt Partii Pracy w stronę ideowości i “nowej lewicy”. Otrzymał poparcie wielu skrajnych lewaków w Europie. W Polsce oficjalnie poparła go Partia Razem. Partia Pracy osiągnęła jednak najgorszy wynik od 1935 roku. Przewodniczący Partii Pracy już zapowiedział, że w najbliższym czasie ustąpi z funkcji przewodniczącego. Publicznie nawołuje już do tego kilku polityków laburzystów. W najbliższym czasie możemy więc spodziewać się panicznego poszukiwania nowego Blaira.