Od kilku lat w Polsce szuka się “polskiego Macrona”. Po kompromitacji Ryszarda Petru czy Roberta Biedronia czas na Szymona Hołownię.
Emmanuel Macron wygrał wybory prezydenckie we Francji, bo był niby “nowy”, świeży, nieznany, a stała za nim potężna operacja polityki, biznesu i mediów. Wszystko po to, żeby powstrzymać rosnący w siłę Front Narodowy i Marine Le Pen. Od tamtej pory na polskiej centrolewicy, w liberalnych mediach i lewicujących kręgach tzw. inteligencji panuje modna na poszukiwania polskiego “Macrona”.
Wielu wieszczyło wielką karierę Ryszarda Petru. Wystarczyło kilka publicznych wypowiedzi tego polityka, żeby stało się jasne, że nic z tego nie będzie. Dzisiaj Petru jest poza polityką. W ciągu ostatnich dwóch lat w mediach bardzo mocno pompowany był Robert Biedroń. Wiosna i polska wersja macronowskiej “świeżości” skończyła się zanim się tak naprawdę zaczęła. Biedroń stracił poparcie nawet sporej części lewicowego elektoratu.
ZOBACZ TAKŻE: Olga Tokarczuk dostanie od Wrocławia… willę. Za czyje pieniądze?
Teraz jesteśmy świadkami pompowania kolejnego produktu medialnego. Lewica i Koalicja Obywatelska wystawią na pewno swoich kandydatów, więc Szymon Hołownia nie ma większych szans na sukces, ale zaczęły się pojawiać informacje, że za kandydaturą Hołowni stoi np. najbogatsza Polka, Dominika Kulczyk. Co prawda wspomniana dementuje te informacje, ale za Hołownią niewątpliwie ktoś stoi. Na polskiej prawicy narodowej krąży już żart. “- Dlaczego nie jesteś za Hołownią? – Ponieważ jestem katolikiem”.