Podczas swojej konwencji PiS złożyło po raz kolejny obietnice warte miliardy złotych. Niestety nauczyciele nie załapią się na nic z horrendalnych kwot. Na nieszczęście, ciągle toczą bój o podwyżki z minister edukacji Anną Zalewską. To, co dostają, sami nazywają ochłapem. Zapowiadają strajk w najgorszym możliwym terminie.
Minione miesiące pokazały, że liczne grupy protestują i domagają się lepszej, często godziwej płacy. Protestowali rolnicy, pracownicy sądów, budowlańcy, pielęgniarki i nauczyciele. To właśnie ci ostatni są w tym momencie chyba najbardziej sfrustrowani.
W związku z tym, zapowiadają kolejne protesty.
– Przez miesiące byliśmy oszukiwani, że pieniędzy na podwyżki dla nas nie ma. A tu nagle wychodzi szeregowy poseł i rozdaje miliardy złotych, a nam rzuca się ochłap w postaci 100 zł – mówi Artur Sierawski z koalicji “Nie dla chaosu w szkole”.
Tą wypowiedzią odniósł się do wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego i złożonych przez niego nowych obietnic socjalnych.
– Czuję się jak śmieć. Jestem wściekły, zrezygnowany. To naprawdę bardzo przykre, że można mieć nauczycieli w tak wielkim poważaniu – przyznaje nauczyciel z dziewięcioletnim stażem, zarabiający 2,2 tys zł na rękę.
– Nic mnie już nie zdziwi. Zwłaszcza po tym, jak okazało się, że pani Zalewska kandyduje do europarlamentu. Chociaż ostatnio jeszcze mówiła, że nie jest tym zainteresowana i będzie razem z nauczycielami i rodzicami podczas wprowadzania reformy – mówi Michał, nauczyciel kontraktowy. Zarabia 1,8 tys zł netto.
Strajk coraz bliżej
Niezwłocznie, bo w poniedziałek, Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiedział zaostrzenie zaplanowanego na wiosnę strajku. Wszystko w odpowiedzi na zapowiedź uruchomienia przez rząd wartych 40 mld zł rocznie programów socjalnych, nie uwzględniających walczących od dawna nauczycieli.
– Sobotnie obietnice PiS rozdawania pieniędzy z pominięciem edukacji przelały czarę goryczy – powiedział Sławomir Broniarz, szef ZNP.
Co więcej, natychmiast dał do zrozumienia, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to wielodniowy strajk w czasie kwietniowych egzaminów gimnazjalnych i ósmoklasistów.
– Tylko zdecydowany strajk w czasie egzaminów może spowodować, że rząd zacznie z nami rozmawiać i traktować poważnie edukację – mówił Broniarz.
– Ewidentnie widać, że zarówno premier, jak i PiS nie liczą się z nami i nie zależy im na dobrej edukacji. W tej sytuacji nie ma już co rozmawiać z rządem, tylko trzeba przygotowywać się do strajku. Zresztą sam premier mówił o dążeniu do europejskich zarobków, no to niech pokaże, że dąży. – skomentował Artur Sierawski z koalicji “Nie dla chaosu w szkole”.
Premier w sobotę mówił, że jego rząd chce gonić Europę w zarobkach i jej dobrobycie.
– Wiem, co mówię. I wiem, jak to zrobić. Jesteśmy wiarygodni i te cele będą zrealizowane – obiecywał Mateusz Morawiecki.
Dla nauczycieli rządzący nie są w ogóle wiarygodni. Najwyraźniej minister wprowadzająca edukacyjną rewolucję i odmawiająca odpowiednich podwyżek wybiera się do Brukseli. Nauczycielom wciąż podnosi się pensje o śmieszne kwoty.
Niewątpliwie Prawo i Sprawiedliwość zdawało sobie sprawę z problemu nauczycieli. Niemniej jednak postanowiło ominąć ich w swoich bogatych socjalnych planach.
money.pl