Urzędniczy absurd czy wyrafinowany sposób na odstraszanie interesantów?

Pewna Warszawianka wybrała się do urzędu, żeby złożyć wniosek o mieszkanie. Zebrała wszystkie potrzebne dokumenty – w tym akt zgonu męża.

Urzędniczka prosiła o nowy akt zgonu zmarłego, sugerując że stary jest nieaktualny…

To fakt, że w Warszawie zdarzały się nieoficjalne rekordy w długowieczności, ale zmartwychwstanie? Tego jeszcze nie było.

Nie jest to odosobniony przypadek absurdu. Parę lat temu niepełnoletnia dziewczyna dostała prezent od banku w postaci umorzenia kredytu po zamordowanej matce.

Urząd skarbowy uznał, że tak nie można, ponieważ to forma wzbogacenia się i Patrycja lat 14 musiała zapłacić podatek. Tak bezwzględnie tego typu instytucje traktują Polaków. Czy tak być musi?

Twitter.com
https://www.facebook.com/1002104843184052/posts/2011457878915405/

Warszawianka chciała w Urzędzie złożyć wniosek o mieszkanie. Do wniosku załączyła akt zgonu męża otrzymany z Urzędu Stanu Cywilnego. Urzędniczka powiedziała, że potrzebuje aktualny akt zgonu. Warszawianka do urzędniczki: No przecież mąż nie zmartwychwstał… Jeszcze!

— Paweł Lisiecki 🇵🇱📜⚖️🏛👨‍👩‍👦‍👦 (@lisieckipawel) January 2, 2019