W piątek w warszawskim Sądzie Okręgowym miał się rozpocząć proces, jaki dziennikarzowi śledczemu Witoldowi Gadowskiemu wytoczył niemiecko-szwajcarski koncern medialny Ringier Axel Springer.
Koncern pozwał Gadowskiego za “naruszenie dóbr osobistych”. “Zarzucili mi, że przypominam brunatną przeszłość Axela. Proszę o materiały i świadectwa które pozwolą uczynić z rozprawy 23 listopada rozprawę z “ich matkami i ojcami”. Reprezentuje ich kancelaria Zięba, Kochański” – informował dziennikarz. – Pozywający mnie żąda upokarzających dla mnie przeprosin, 50 tys. złotych grzywny oraz zaprzestania mówienia prawdy o sobie w mediach – stwierdził. Witold Gadowski wskazywał, że nie przekazano mu pozwu, więc z konkretnymi zarzutami będzie mógł zapoznać się dopiero na sali sądowej.
Proces miał ruszyć w piątek w warszawskim Sądzie Okręgowy. W sądzie stawiły się dziesiątki osób wspierających Gadowskiego. Nie zabrakło okrzyków nawiązujących do pochodzenia koncernu, zgromadzeni odśpiewali też “Rotę”. Ostatecznie rozprawę odwołano. Dlaczego? Uzasadniono to “względami bezpieczeństwa”. Faktycznie – sala, jaką wyznaczono na rozprawę, był niewielka i mogła pomieścić ok. 10 osób.
– Jestem niezwykle wzruszony, jestem wdzięczny Polakom. Wierzę w Polskę i Polaków. Widzę, że przychodzą zwykli normalni ludzie, a nie działacze polityczni, pisowscy czy platformersi, ale zwykli Polacy, którzy po prostu bronią sprawy. Dzięki wam czuję siłę do walki przeciwko wszystkim, którzy Polsce szkodzą – mówił Gadowski.