„Zawiedzione nadzieje”. Były premier o „kontraktowych wyborach” z 1989 roku

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. Wikimedia Commons

Były premier Jan Olszewski w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl komentuje 29. rocznicę przeprowadzenia tzw. kontraktowych wyborów w czerwcu 1989 roku. Według niego, nadzieje Polaków zostały kompletnie zawiedzione, a winę za to ponosi strona solidarnościowa, która dopuściła do powtórki głosowania i wprowadzenia komunistów do Sejmu. Olszewski dodaje, że narracja o „wojnie domowej” to bzdury, gdyż władza komunistyczna nie miała żadnego poparcia społecznego.

Olszewski mówi, że nie był zwolennikiem takiego głosowania, ale przyniosło ono nieoczekiwane rezultaty:

Nie ukrywam, że byłem zdecydowanym krytykiem wyborów kontraktowych. Uważałem, że to jakaś afrykańska praktyka, w żaden sposób nie pasująca do naszych tradycji państwowych, demokratycznych. Okazało się jednak, że Polacy całkowicie odrzucili listę krajową, na której znajdowali się kandydaci PZPR, a wybory do Senatu były już miażdżącym zwycięstwem strony solidarnościowej. Zwycięstwo to dało ogromne nadzieje. Nadzieje te zostały niestety – delikatnie mówiąc – zawiedzione przez osoby reprezentujące stronę solidarnościową – komentuje.

Odnosi się także do powtórzenia głosowania na tych samych, korzystnych dla komunistów warunkach, dzięki czemu weszli oni do przyszłego parlamentu:

Po tak wyraźnym zwycięstwie wydawało się oczywiste, że kolejnym krokiem strony solidarnościowej powinno być zażądanie przeprowadzenia kolejnych wyborów, w tym momencie już całkowicie wolnych. Niestety zdecydowano się na powtórzenie układu i ponowne głosowanie na listę krajową, co było absolutną parodią. Znajdujący się na tych listach komuniści wybrani zostali do Sejmu jakimiś ułamkami procentów – dodaje.

Były premier uważa również, że w 1989 roku reżim komunistyczny był bardzo słaby i kompletnie niepotrzebna była zachowawcza postawa wobec ekipy generała Wojciecha Jaruzelskiego:

Każdy, kto żył wtedy w kraju i mógł to obserwować na bieżąco nie miał cienia wątpliwości, że to scenariusz nierealny. Wojnę domową to można organizować, kiedy ma się po swojej stronie ludzi, którzy są chętni do tego, by wyjść na ulicę i strzelać. A tutaj, to nie wiem – musiałby wyjść sam generał Kiszczak może z kilkudziesięcioma swoimi przybocznymi. I to byłoby wszystko – mówi.

Jan Olszewski odniósł się także do decyzji ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, który w 1992 roku po słynnej „nocy teczek” rozwiązał Sejm i działał konsekwentnie na korzyść komunistów:

Warto jednak przypomnieć, że Wałęsa potem jeszcze rozwiązał Sejm, umożliwiając zwycięstwo postkomunistom. Uczynił wszystko, czego od niego oczekiwano. Wykazał w tym zakresie niespotykaną u niego wręcz konsekwencję – podsumował.

dzienniknarodowy.pl

Zobacz także:

 

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY