Liczba imigrantów w niemieckich więzieniach stale rośnie, co powoduje, że coraz trudniej porozumieć się w języku niemieckim. Uważa się, że za aktualny stan odpowiada fala, jaka zaczęła płynąć do Europy od 2015 r.
W Hamburgu 58 proc. osadzonych nie pochodzi z Niemiec. Niewiele lepiej jest w Berlinie, gdzie 47 proc. więźniów to imigranci. Horst Hund, przewodniczący komisji ds. więźniów, uważa, że odpowiedzialny jest za to kryzys imigracyjny – czytamy w „Berliner Morgenpost”.
Czytaj także: Prof. Jacek Bartyzel zablokowany na Facebooku za krytykę protestantów
„Przynajmniej w Nadrenii-Palatynatu trend ten nasilił się w roku 2015. Wnioski są oczywiste, ma to związek z kryzysem imigracyjnym” – powiedział Hund.
Duży problem stanowi bariera językowa. W zakładach karnych wzrasta zapotrzebowanie na kursy językowe dla strażników. Prowadzi to często do konfliktów, ponieważ osadzeni nie znają niemieckiego.
Niemcy muszą teraz wydawać coraz większe pieniądze na szkolenia i dodatkowy personel, który jest w stanie porozumieć się z osadzonymi.
Czytaj także: „Polska winna Holokaustu”. Amerykański „Newsweek” powołuje się na Grossa
W Bawarii pojawił się pomysł, by w więzieniach zatrudnić osoby zagranicznego pochodzenia, aby ułatwić kontakty z więźniami.